Rzeczywistość jest zupełnie inna, ale dziecko nie może zdać sobie z tego sprawy. Nie umie pojąć złożonej natury rzeczywistości. Nie potrafi zrozumieć, że jest bezradne. Myśli, że może dyktować warunki! Czasem przez całe życie pozostaje na pozycji dyktatora. Może stać się Napoleonem, Aleksandrem Wielkim, Adolfem Hitlerem, prezydentem, premierem. Wszystko są to infantylne role. Ci ludzie próbują dostać te same rzeczy, które były ich udziałem w dzieciństwie. Pragną być centrum wszelkiej egzystencji, centrum świata. Wraz z nimi świat powinien żyć i umierać.
Dziecko uważa tę interpretację za prawidłową, gdyż odnajduje w spojrzeniu matki sygnały, że jest sensem jej życia. Kiedy ojciec wraca do domu, dziecko czuje także, że jest sensem życia ojca. Taki stan trwa przez pierwsze trzy, cztery lata. A przecież początkowe lata życia człowieka są najważniejsze!
Psychologowie twierdzą, że po ukończeniu czwartego roku życia dziecko jest prawie kompletną istotą. W psychice dziecka zostały zapisane zasadnicze wzorce, które dorosły człowiek będzie powtarzał w różnych sytuacjach. Zanim dziecko skończy siedem lat, jego postawa jest już utrwalona, a ego ukształtowane. Dziecko wyrusza w kierunku świata zewnętrznego i wtedy nagle zewsząd pojawiają się problemy, miliony problemów! Kiedy wykracza poza krąg rodziny, pojawiają się coraz większe problemy. Nikt nie chce troszczyć się o dziecko w taki sposób, w jaki robiła to matka. Nikt nie skupia się na nim w taki sposób, w jaki robił to ojciec. Ludzie są obojętni, a to rani ego.
Tak więc podstawowy wzorzec został utrwalony. Niezależnie od tego, czy dziecko doświadcza z tego powodu bólu, czy też nie, nie potrafi już zmienić tego wzorca. Stał się on niezmiennym elementem istoty dziecka. Podczas zabawy z rówieśnikami dziecko będzie się starało ich zdominować. Kiedy pójdzie do szkoły, będzie chciało być najważniejsze w klasie. Będzie przekonane, że należy mu się najwyższa pozycja, i ze zdziwieniem stwierdzi, że inne dzieci myślą podobnie. W ten sposób powstaje konflikt, rozpoczyna się walka, starcie egocentrycznych postaw. Ta walka trwa całe życie. Otaczają cię miliony ego. Każde próbuje kontrolować, manipulować, dominować, używając różnych środków: bogactwa, władzy, polityki, wiedzy, siły, kłamstwa, pretensji, hipokryzji. Każde chce pokazać, że jest pępkiem świata.
Opisana sytuacja stanowi źródło wszelkich problemów w relacjach między ludźmi. Z powodu koncentracji na ego zawsze pozostajesz z kimś w konflikcie. Wszyscy ludzie są pod tym względem podobni do ciebie. Płyniecie w jednej łodzi. Zostaliście wychowani w podobny sposób.
Istnieją na Zachodzie psychologowie, którzy twierdzą, że dopóty nie nastąpi pokój na świecie, dopóki dzieci nie przestaną być wychowywane przez rodziców. Nie popieram ich zdania. Spostrzeżenia tych psychologów zawierają pewne elementy prawdy, jednak w istocie są bardzo niebezpieczne. Jeżeli dzieci wychowywałyby się w żłobkach i przedszkolach bez rodziców, pozbawione miłości, w atmosferze całkowitej obojętności, mogłyby nie mieć problemów z ego, lecz zapewne miałyby inne, jeszcze bardziej niebezpieczne problemy.
Dziecko wychowywane w atmosferze całkowitej obojętności nie ma centrum. Nie wie, kim naprawdę jest. Jest wewnętrznie pomieszane, pozbawione tożsamości. Przestraszone, niepewne, nie potrafi zrobić nawet jednego kroku.
Dziecko pozbawione miłości rodzicielskiej nie stanie się w przyszłości buddą. Będzie pomieszane i poranione, zawsze pełne obaw.
Potrzebujesz miłości, by się uwolnić od lęku. Wtedy odczujesz też, że inni cię akceptują, że nie jesteś kimś bezwartościowym, kogo można wyrzucić na śmietnik. Dziecko wychowywane bez miłości nie ma ego. W jego życiu nie będzie wiele walki i starć. Ale nie będzie ono umiało stanąć po swojej stronie. Ciągle będzie uciekać od ludzi, kryć się w grotach własnej istoty. Nie osiągnie stanu buddy, nie będzie promieniować siłą witalną, nie będzie skoncentrowane, swobodne, ugruntowane. Będzie oddzielone od swojego centrum.
Dlatego nie popieram tych psychologów. Ich koncepcja spowoduje wychowanie robotów, nie ludzi. Roboty oczywiście nie mają problemów. Nie czują lęku, nie chorują na wrzody ani na nowotwory. Jednak nie osiągają najwyższego poziomu świadomości, a nawet cofają się w rozwoju. Jeśli staniesz się robotem, lęk w ogóle nie będzie się pojawiał, ponieważ nie będzie nikogo, kto mógłby odczuwać lęk. Nie warto jednak osiągać podobnego stanu. Lepiej być podobnym do boga niż do robota. Mam na myśli to, że można osiągnąć absolutną świadomość i nie żywić obaw, nie mieć lęków ani problemów, cieszyć się życiem jak ptaki, celebrować życie jak ptaki, śpiewać jak ptaki. Można osiągnąć ten stan, nie cofając się, lecz w pełni rozwijając świadomość.
Na początku życia dziecko buduje ego. Jest to proces naturalny, który należy zaakceptować. Nie ma jednak potrzeby, by później dźwigać to rozdmuchane ego. Ego jest potrzebne na początku życia, by dziecko czuło, że jest akceptowane, kochane, przyjmowane, że jest mile widzianym gościem. Ojciec, matka i rodzina tworzą wokół dziecka atmosferę ciepła, co pomaga mu rosnąć, nabierać sił, zakorzeniać się. To niezbędny proces. Ego daje dziecku ochronę. Jest ono niczym łupina, która chroni nasienie. Jednak łupina nie może stać się najważniejsza, gdyż wówczas nasienie musiałoby obumrzeć. Jeżeli ego utrzymuje się zbyt długo, staje się więzieniem. Kiedy nadchodzi właściwy moment, łupina powinna pęknąć i opaść. Wtedy z nasienia narodzi się nowe życie.
Dziecko potrzebuje ego, ponieważ jest bezradne, słabe, podatne na zranienia. W jego otoczeniu istnieje niezliczona ilość czynników, które mogą mu zagrażać. Dziecko potrzebuje ochrony, domu, trwałej podstawy. Nie zwraca uwagi na otaczający je świat, najważniejszy jest dla niego dom. Stamtąd czerpie poczucie swojego znaczenia.
Za poczuciem znaczenia podąża ego. Dziecko staje się egoistyczne i stąd wynikają wszystkie problemy, z którymi styka się jako dorosły. Ego nie pozwala ci naprawdę się zakochać. Wymaga, by każda osoba podporządkowywała się tobie. Nie zezwoli, byś ty podporządkował się komukolwiek. A miłość pojawia się, kiedy potrafisz podporządkować się drugiej osobie. Kiedy zmuszasz drugą osobę do uległości, budzi to nienawiść i niszczy uczucie. Nie na tym polega miłość. Bez miłości twoje życie będzie pozbawione ciepła, poezji. Twoje życie będzie logiczne, racjonalne, matematyczne, wypełnione prozą. Ale czy można żyć bez poezji?
Proza jest w porządku, racjonalność jest w porządku. Są potrzebne, użyteczne. Jednak w życiu kierowanym tylko przez rozum i logikę nie ma miejsca na prawdziwe świętowanie. Kiedy życie nie jest świętem, staje się nudne. Potrzebujemy poezji. Żeby odczuć poezję, musisz się poddać. Musisz odrzucić ego. Jeżeli możesz to zrobić, jeżeli potrafisz odsunąć ego nawet na krótką chwilę, twoje życie przeszyją przebłyski piękna i świętości.
Bez poezji nie możesz autentycznie żyć, możesz tylko egzystować. Miłość jest poezją. Jeżeli nie możesz doświadczyć miłości, jak chcesz doświadczyć modlitwy, medytacji, wyższej świadomości? Jeżeli nie osiągniesz świadomości medytacyjnej, pozostaniesz ciałem. Nigdy nie będziesz świadomy swojej wewnętrznej duszy. Szczytowe doświadczenia można osiągnąć jedynie w modlitewnym oddaniu, w głębokiej medytacji i w ciszy. Ta modlitewna cisza, ta medytacyjna świadomość stanowi najwyższy poziom doświadczenia. Jednak to miłość otwiera drzwi.
Carl Gustaw Jung zbadał tysiące pacjentów cierpiących na różne zaburzenia psychiczne. Stwierdził, że nie spotkał cierpiącej psychicznie osoby, która przekroczyła czterdziesty rok życia i której zasadnicze problemy nie miałyby duchowego charakteru. Istnieje określony rytm, który sprawia, że po przekroczeniu czterdziestki w życiu człowieka pojawia się nowy wymiar. Kiedy jednak nie wiesz, jak podejść do tego nowego duchowego wyzwania,