Krawędź wieczności. Ken Follett. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Ken Follett
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Юмористическая проза
Год издания: 0
isbn: 978-83-8215-260-9
Скачать книгу
instynktownie odgadł, że jest to goniec z informacją dla niego. Mogłem to przewidzieć, westchnął w duchu, sprawy układały się za dobrze.

      Wysiedli z łodzi i Nina spojrzała na nieznajomego, który pocił się w garniturze.

      – Aresztuje nas za to, że przetrzymaliśmy łódkę? – żartowała, lecz tylko połowicznie.

      – Przybyliście po mnie? – zapytał Dimka. – Jestem Dmitrij Dworkin.

      – Tak, Dmitriju Iljiczu – odrzekł mężczyzna, z szacunkiem używając patronimiku. – Jestem waszym kierowcą. Zawiozę was na lotnisko.

      – Jakieś nagłe wypadki?

      Szofer wzruszył ramionami.

      – Pierwszy sekretarz was potrzebuje.

      – Tylko pójdę po walizkę – powiedział z żalem Dimka.

      Na pocieszenie miał to, że Nina popatrzyła na niego z respektem.

      *

      Zawieziono go na lotnisko Wnukowo położone na południowy zachód od Moskwy. Czekała tam Wiera Pletner z dużą kopertą oraz biletem do Tbilisi, stolicy Gruzińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.

      Chruszczow nie przebywał w Moskwie, lecz w swojej daczy w Picundzie. Był to kurort nad Morzem Czarnym dla najwyższych dygnitarzy państwowych. Właśnie tam miał się udać Dimka.

      Nigdy przedtem nie leciał samolotem.

      Nie był jedynym asystentem, któremu skrócono urlop. W hali odlotów, akurat w chwili, gdy Dimka miał otworzyć kopertę, podszedł do niego Jewgienij Filipow. Mimo że panowała letnia pogoda, jak zwykle miał na sobie szarą flanelową koszulę. Wyglądał na zadowolonego, to zaś źle wróżyło.

      – Twoja strategia poniosła fiasko – oznajmił z nieukrywaną satysfakcją.

      – Co się stało?

      – Prezydent Kennedy wygłosił przemówienie telewizyjne.

      Przez siedem tygodni, bo tyle upłynęło od szczytu wiedeńskiego, Kennedy milczał. Stany Zjednoczone nie zareagowały na groźbę Chruszczowa, który oświadczył, że podpisze układ z Niemcami Wschodnimi i zajmie Berlin Zachodni. Dimka doszedł do wniosku, że amerykański prezydent się wystraszył i nie zdoła przeciwstawić się Chruszczowowi.

      – Czego dotyczyło?

      – Kazał rodakom sposobić się do wojny.

      A więc to był powód wszczęcia alarmu.

      – Co powiedział Kennedy? – spytał Dimka Filipowa. – Jakich słów użył?

      – „Atak na to miasto uznamy za atak na nas wszystkich”, to o Berlinie. W kopercie masz pełny zapis wystąpienia.

      Wsiedli na pokład, Dimka wciąż był w szortach. Kiedy startowali, wyjrzał przez okno odrzutowca Tupolew Tu-104. Znał zasadę lotu samolotów – wygięcie górnej powierzchni płatu skrzydła wytwarza różnicę ciśnień – lecz kiedy maszyna wzbijała się w powietrze, wyglądało to jak czary.

      W końcu zdołał oderwać od tego wzrok i otworzył kopertę.

      Filipow ani trochę nie przesadził.

      Przemówienie Kennedy’ego nie należało do kategorii czczych pogróżek. Proponował trzykrotnie zwiększyć liczbę poborowych, zmobilizować rezerwistów i rozbudować armię do miliona żołnierzy. Zamierzał uruchomić nowy most powietrzny do Berlina, przerzucić do Europy sześć dywizji i nałożyć sankcje gospodarcze na kraje Układu Warszawskiego.

      Na dodatek zwiększył budżet wojskowy o ponad trzy miliardy dolarów.

      Dimka uświadomił sobie, że strategia nakreślona przez Chruszczowa i jego doradców zrobiła katastrofalną klapę. Nikt nie docenił młodego przystojnego prezydenta USA. Okazało się, że jednak nie da się go zastraszyć.

      Jak może się zachować Chruszczow?

      Niewykluczone, że przyjdzie mu ustąpić ze stanowiska. Do tej pory żaden radziecki przywódca tego nie uczynił – Lenin i Stalin zmarli w czasie sprawowania urzędu – lecz w polityce rewolucyjnej coś zawsze musi wydarzyć się po raz pierwszy.

      Przeczytał wystąpienie dwa razy i przez dalszą część dwugodzinnego lotu mielił je w głowie. Chruszczow nie musiał rezygnować. Dimka dostrzegał alternatywę. Pierwszy sekretarz mógł wyrzucić wszystkich doradców, przyjąć nowych, przemeblować Prezydium, dać więcej władzy wrogom, przyznając się tym samym do błędu, i zobowiązać się, że w przyszłości będzie szukał roztropniejszych rad.

      Tak czy owak, krótka kariera Dimki na Kremlu dobiegła końca. Może byłem zbyt ambitny, pomyślał ze zgrozą. Jego przyszłość bez wątpienia będzie skromniejsza.

      Ciekawe, czy ponętna Nina nadal będzie chciała spędzić z nim noc.

      Odrzutowiec wylądował w Tbilisi. Dimka i Filipow wsiedli do małego samolotu wojskowego, który przetransportował ich na niewielkie lotnisko na wybrzeżu.

      Czekała tam na nich Natalia Smotrowa z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Od wilgotnego morskiego powietrza jej włosy zaczęły się lekko kręcić, co przydało dziewczynie figlarności.

      – Złe wieści od Pierwuchina – oznajmiła, wioząc przybyszów samochodem. Michaił Pierwuchin był radzieckim ambasadorem w Niemczech Wschodnich. – Emigracja na Zachód przybrała rozmiar rzeki.

      Filipow był zły, zapewne dlatego, że Natalia dowiedziała się o tym wcześniej niż on.

      – Jakie są dane liczbowe?

      – Tysiąc osób dziennie.

      – Tysiąc osób dziennie? – powtórzył zdumiony Dimka.

      Natalia potwierdziła skinieniem głowy.

      – Pierwuchin mówi, że wschodnioniemiecki rząd utracił stabilność, kraj zbliża się do upadku. Może dojść do powstania.

      – Widzisz? – rzekł Filipow do Dimki. – Oto, do czego doprowadziła twoja polityka.

      Dimka nie znalazł na ten zarzut odpowiedzi.

      Natalia dojechała drogą wzdłuż wybrzeża do lesistego półwyspu i skręciła w stronę potężnej żelaznej bramy osadzonej w długim murze. Pośród nieskazitelnie utrzymanych trawników bieliła się willa z długim tarasem na piętrze. Obok znajdował się pełnowymiarowy basen. Dimka nigdy nie widział domu z basenem.

      – Jest nad morzem – rzekł wartownik do Dimki, wskazując głową kierunek.

      Dimka przeszedł między drzewami do kamienistej plaży. Żołnierz z pistoletem maszynowym zmierzył go srogim spojrzeniem, a potem machnął przyzwalająco ręką.

      Chruszczow relaksował się pod palmą. Drugi z najpotężniejszych ludzi na świecie był niski, tęgi, łysy i brzydki. Miał na sobie spodnie od garnituru na szelkach oraz białą koszulę z podwiniętymi rękawami. Plażowy fotel z wikliny tkwił obok małego stolika, na którym stały dzbanek wody i szklanka. Pierwszy sekretarz siedział, jak się zdawało, bezczynnie.

      – Skąd masz te spodenki? – zagadnął, spojrzawszy na Dimkę.

      – Matka mi je uszyła.

      – Mnie też by się takie przydały.

      Dimka wypowiedział słowa, które wcześniej przećwiczył.

      – Towarzyszu pierwszy sekretarzu, składam na wasze ręce natychmiastową rezygnację.

      Chruszczow pominął to milczeniem.

      – W ciągu następnych dwudziestu lat prześcigniemy Stany Zjednoczone pod względem potęgi wojskowej i dobrobytu gospodarczego