Zima świata. Ken Follett. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Ken Follett
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Юмористическая проза
Год издания: 0
isbn: 978-83-8215-259-3
Скачать книгу

      Kiedy złożyli zamówienie, Ethel wyjaśniła, co skłoniło ją do podróży do Niemiec.

      – W tysiąc dziewięćset trzydziestym pierwszym straciłam miejsce w parlamencie. Mam nadzieję, że odzyskam je w następnych wyborach, ale tymczasem muszę zarabiać na życie. Na szczęście nauczyłaś mnie dziennikarskiego fachu, Maud.

      – Nie musiałam cię dużo uczyć – odparła przyjaciółka. – Miałaś wrodzony talent.

      – Piszę cykl artykułów o nazistach dla „News Chronicle”, podpisałam także umowę na książkę z wydawcą, który nazywa się Victor Gollancz. Zabrałam Lloyda, by był moim tłumaczem. Mój syn uczy się francuskiego i niemieckiego.

      Widząc jej pełen dumy uśmiech, Lloyd poczuł, że nie zasługuje na taką matkę.

      – Jak dotąd moje umiejętności tłumacza nie zostały poddane poważniejszej próbie – wyznał. – Spotykaliśmy się na ogół z ludźmi, którzy tak jak państwo doskonale mówią po angielsku.

      Lloyd zamówił sznycel wiedeński, którego w Anglii nigdy nie jadł. Bardzo mu smakował.

      – A ty nie powinieneś być teraz w szkole? – zaciekawił się Walter.

      – Mama uznała, że w ten sposób nauczę się niemieckiego, a szkoła wyraziła zgodę.

      – Może popracowałbyś przez jakiś czas w Reichstagu? Niestety, praca nie byłaby płatna, ale przez cały dzień rozmawiałbyś po niemiecku.

      – Byłoby świetnie – ucieszył się Lloyd. – Co za wspaniała okazja!

      – Pod warunkiem że Ethel da sobie bez ciebie radę – dodał Walter.

      Ethel się uśmiechnęła.

      – A mogłabym na niego liczyć od czasu do czasu, gdyby okazało się, że jest mi bardzo potrzebny?

      – Naturalnie.

      Ethel wyciągnęła rękę i dotknęła dłoni Waltera. Lloyd uświadomił sobie, że tych troje łączy wyjątkowo bliska więź.

      – To bardzo miło z twojej strony, Walterze.

      – Ależ skąd. Przyda mi się młody, lotny asystent, który rozumie politykę.

      – Ja nie mam już pewności, czy rozumiem politykę… – Ethel westchnęła. – Co, u licha, dzieje się w Niemczech?

      – W połowie lat dwudziestych wszystko szło dobrze – odparła Maud. – Mieliśmy demokratyczną władzę, a gospodarka się rozwijała. Zawaliło się po krachu na Wall Street w tysiąc dziewięćset dwudziestym dziewiątym. Teraz tkwimy w głębokiej recesji. – Jej głos drżał, pobrzmiewała w nim nuta żalu. – Czasem w kolejce do jednego ogłoszenia o pracy ustawia się stu mężczyzn. Patrzę na ich twarze, są zrozpaczeni. Nie wiedzą, jak nakarmić dzieci. Naziści dają im nadzieję, a oni myślą: Co mam do stracenia?

      Walter uznał, że żona trochę przesadza.

      – Na szczęście Hitler nie zdołał przekonać do siebie większości Niemców – odezwał się pogodnym tonem. – W ostatnich wyborach naziści zdobyli jedną trzecią głosów. Ich partia ma najwięcej miejsc w parlamencie, ale Hitler stoi na czele rządu mniejszościowego.

      – I dlatego domaga się następnych wyborów – wtrąciła Maud. – Potrzebuje większości, by zamienić państwo niemieckie w bezwzględną dyktaturę, do której dąży.

      – Zdobędzie ją? – spytała Ethel.

      – Nie – odrzekł Walter.

      – Tak – powiedziała Maud.

      – Nie wierzę, że Niemcy naprawdę zagłosują za dyktaturą – upierał się Walter.

      – Ależ to nie będą sprawiedliwe wybory! – zaoponowała gniewnie Maud. – Wystarczy popatrzeć, co stało się dzisiaj z moją gazetą. Niebezpieczeństwo grozi każdemu, kto krytykuje nazistów. Tymczasem ich propaganda panoszy się wszędzie.

      – I wygląda na to, że nikt nie stawia oporu! – zauważył Lloyd, który żałował, że nie znalazł się nieco wcześniej pod siedzibą „Demokraty”, bo miałby okazję przyłożyć paru brunatnym koszulom. Uprzytomnił sobie, że zacisnął dłoń w pięść; musiał użyć całej siły woli, by ją rozprostować. Jednak wzburzenie wcale nie minęło. – Dlaczego lewicowcy nie robią nalotów na faszystowskie gazety? Powinno się im odpłacić tą samą monetą!

      – Nie wolno nam odpowiadać przemocą na przemoc! – rzekła z naciskiem Maud. – Hitler tylko czeka na pretekst, by przystąpić do ataku, ogłosić stan wyjątkowy, odrzucić prawa obywatelskie i wsadzić przeciwników do więzienia. Nie możemy podsuwać mu tej wymówki, choćbyśmy nie wiem jak mieli cierpieć.

      Dokończyli posiłek, restauracja zaczęła pustoszeć. Gdy podano kawę, przysiedli się do nich Robert von Ulrich, daleki kuzyn Waltera, oraz szef kuchni Jörg. Przed Wielką Wojną Robert pracował jako dyplomata w ambasadzie austriackiej w Londynie, Walter zaś pełnił podobną funkcję w ambasadzie Niemiec. Właśnie wtedy zakochał się w Maud.

      Robert był podobny do Waltera, ale ubierał się bardziej starannie: nosił krawat ze złotą spinką i zegarek z grawerowaną dewizką, a jego włosy były mocno wybrylantynowane. Młodszy od niego Jörg miał blond włosy, delikatne rysy twarzy i radosny uśmiech. Razem siedzieli w rosyjskim obozie jako jeńcy wojenni, a teraz mieszkali nad restauracją.

      Zaczęto wspominać ślub Waltera i Maud, który odbył się w wielkiej tajemnicy w przededniu wojny. Nie było na nim gości, a w rolach drużby i druhny wystąpili Robert i Ethel.

      – Wypiliśmy szampana w hotelu, a potem Robert i ja oznajmiliśmy, że wychodzimy… – Ethel stłumiła śmiech. – A ja liczyłam, że zjemy razem kolację!

      Maud roześmiała się głośno.

      – Możecie sobie wyobrazić moją radość!

      Lloyd skierował wzrok na filiżankę z kawą. Miał osiemnaście lat i był prawiczkiem. Czuł się zakłopotany, słysząc żarty o miesiącu miodowym.

      – Dostajesz wiadomości od Fitza? – spytała Ethel, poważniejąc.

      Lloyd wiedział, że potajemny ślub doprowadził do zerwania kontaktów między Maud i jej bratem. Hrabia Fitzherbert wyrzekł się siostry, gdyż ta nie zwróciła się o pozwolenie na małżeństwo do niego jako głowy rodziny.

      Maud smutno pokręciła głową.

      – Napisałam do niego, kiedy wybieraliśmy się do Londynu, ale nie chciał się ze mną spotkać. Zraniłam jego dumę, wychodząc za Waltera bez jego zgody. Obawiam się, że mój brat należy do mężczyzn, którzy nie wybaczają.

      Ethel zapłaciła rachunek. W Niemczech wszystko było tanie, jeśli miało się obcą walutę. Zamierzali wstać od stolika, gdy podszedł do nich jakiś nieznajomy i bez pytania o zgodę przysunął sobie krzesło. Był to tęgi mężczyzna o okrągłej twarzy, miał niewielki wąsik. Nosił brunatny uniform.

      – Czym mogę panu służyć? – spytał zimno Robert.

      – Jestem komisarzem do spraw kryminalnych, Thomas Macke. – Mężczyzna złapał za rękę przechodzącego kelnera. – Przynieś mi kawę.

      Kelner spojrzał pytająco na Roberta, a ten skinął głową.

      – Pracuję w wydziale politycznym pruskiej policji – ciągnął Macke. – Stoję na czele berlińskiej sekcji wywiadu.

      Lloyd po cichu przetłumaczył matce jego słowa.

      – Chcę porozmawiać z właścicielem restauracji o sprawie natury osobistej.

      –