Bankructwo małego Dżeka. Janusz Korczak. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Janusz Korczak
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Повести
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
i de-zet. Trochę kłopotu ma się z o kreskowanym; no a że chleb pisze się przez be, a ławka przez wu, to bardzo łatwo spamiętać; bo mówi się chleba, a nie chlepa, i ławeczka, a nie łafeczka. Więc trzeba już być zupełnie gapą, żeby nie umieć.

      O wiele trudniej czytać po francusku. Napisane beaucoup, a czyta się boku, pisze się trois, a czyta się trua, pisze się je vous prie, a czyta się że wu pri – to znaczy: proszę.

      Ale od biedy i z tym można sobie dać radę. Za to w języku angielskim dzieją się straszne rzeczy. Znam tylko jeden wyraz angielski i mam dosyć na całe życie. Bo pomyśleć tylko że „Shakespeare” to znaczy „Szekspir”. Chyba już tylko chiński jest trudniejszy.

      W Ameryce najwięcej piszą po angielsku i dzieci muszą w szkołach bardzo dużo czytać, żeby zrozumieć nawet najłatwiejszą powiastkę, a co dopiero książkę.

      Więc chociaż w szkole była biblioteka, pani postanowiła urządzić własną biblioteczkę trzeciego oddziału31.

      Pani tak powiedziała:

      – To wielki wstyd, że nie wszyscy uczniowie trzeciego oddziału płynnie czytają. Kto płynnie czyta, ten po pracy, spędzonej w fabryce, weźmie sobie książkę…

      – O Pinkertonie32, proszę pani – wtrącił Fil.

      – Fil, nie przeszkadzaj, bo pójdziesz do kąta.

      I pani dalej objaśnia o pożytku czytania.

      – …Na przykład spieszysz się do roboty, a tu na murze wisi nowe ogłoszenie…

      – Że policja poszukuje morderców – dodaje Fil.

      – Fil, uspokój się, bo cię za drzwi wyrzucę – mówi pani i dalej tłumaczy. – Płynnie powinien czytać każdy człowiek. Wymaga tego godność obywatela…

      – Proszę pani, kto w kinematografie33 nie zdąży przeczytać napisu, to potem siedzi jak tabaka w rogu34.

      – Fil, wyjdź w tej chwili z klasy.

      – Uj, już nie będę.

      – Ruszaj za drzwi.

      Fil spuścił pokornie głowę, idzie – ale zatrzymuje się przed stolikiem i pyta się:

      – Ale prawda, że mam ruchliwy umysł?

      – Skąd ci to przyszło do głowy?

      – A jak nauczyciel śpiewów się na mnie skarżył, pani sama przecie powiedziała.

      – A ty skąd wiesz, co mówiłam?

      – Bo bałem się, że będę miał grandę, więc sobie z boczku słuchałem, co powie.

      – No, dobrze: brzydko jest podsłuchiwać. A teraz wyjdź, bo przeszkadzasz.

      – Uuu-rozz-maa-icam lekcję – powiedział Fil we drzwiach.

      Pani spokojnie już teraz skończyła.

      Szło o to, że każdy ma w domu parę książek, więc niech je na rok pożyczy szkole. Jeżeli każdy da dwie książki, a uczniów jest czterdziestu, więc biblioteczka liczyć będzie osiemdziesiąt numerów. Każdy będzie mógł przeczytać osiemdziesiąt książek. I wtedy nie tylko Dżems35 i Harry będą chętnie czytali, ale wszyscy.

      – Ale trzeba, żeby ktoś się podjął biblioteczkę prowadzić. Z początku będzie nawet duża praca, żeby nalepić kartki z numerami, ułożyć katalog, zaprowadzić kontrolę.

      Pani, rozumie się, dopomoże, ale odpowiedzialność za wszystko musi ktoś wziąć na siebie.

      – Więc kto? – pyta się pani.

      – Ja – odzywa się Fil przez uchylone drzwi. I tak to śmiesznie i nagle krzyknął, że wszyscy zaczęli pękać ze śmiechu. I pani naprawdę się już rozzłościła.

      Gdyby nie Fil, może by od razu wybrano bibliotekarza, ale w hałasie trudno się porozumieć. Przy tym i pani była zdenerwowana.

      „Nieznośny chłopiec” – pomyślał Dżek.

      Bo Dżek był zachwycony pomysłem pani. Była to dla Dżeka najciekawsza lekcja, jaką słyszał. A słuchał tak uważnie, jak nigdy. Rzeczywiście, takie proste i mądre. Dżek ma w skrzynce trzy książki w oprawie i pięć małych książeczek. Ma Kota w butach, Robinsona, Chatę wuja Toma, dwa stare kalendarze36, bajki Andersena i jeszcze. I jest tak akurat, jak pani mówiła, że mu przeszkadzają, niepotrzebnie tylko zajmują miejsce, a potem nie mieszczą się ważniejsze rzeczy. Niech sobie koledzy biorą: bo Dżek jedne zna, a innych nie ma ochoty czytać.

      Dżek bardzo chciał prowadzić bibliotekę. Bo książki będą w szafce zamknięte na klucz. I trzeba pilnować porządku: żeby nie niszczyli, jak biorą. Każdą zwracaną książkę trzeba obejrzeć, każde najdrobniejsze uszkodzenie podkleić gumowanym papierem. Dżek na pewno by umiał. Pisze nie bardzo ładnie, toby którego poprosił. A zresztą już by się postarał.

      Kiedy pani zapytała się – kto, Dżek chciał podnieść rękę. Ale teraz za późno: może i jego wyśmieją, może pani chce kogoś innego. Więc się nie odzywa.

      Gdyby pani dała czas do namysłu. Niechby każdy parę dni pomyślał, zastanowił się i poradził. Jak ojcu radzono, żeby rzucił fabrykę i poszedł do majstra, który lepiej płaci – ojciec cały tydzień chodził, pytał się, dowiadywał. A to przecież nie byle co – bibliotekarz całej klasy, jeżeli się ma udać. Powiedzieć: „ja” – łatwo; toteż Fil może nie błaznował wcale, może naprawdę myślał, że to przyjemnie, i chciał się przydać na coś. Bo Fil jest lekkomyślny.

      A pani była już zła, więc się jeszcze więcej śpieszyła.

      – No i nikt się nie zgłasza? No, więc dobrze: niech nie będzie biblioteki, niech trzeci oddział nie umie czytać. No, Harry, właściwie ty powinieneś się podjąć.

      Ale Harry mówi, że nie może.

      – Więc która z dziewczynek, jeżeli chłopcy nie chcą. Gdyby szło o futbal37, pewnie by było wielu amatorów. Może Klaryssa38 albo Fanny?

      Klaryssa nie chce, a Fanny sama się boi.

      – Ja mogę prowadzić – mówi Dżems.

      Klasa wie doskonale, dlaczego Dżems się zgodził: szło mu o to, żeby bibliotekarką nie została dziewczynka. Klasa wie, że się nie uda, jeżeli Dżems się do tego weźmie. Dżems jest zarozumiały, i on nie lubi, i jego klasa nie lubi. Samolub – czyta dużo, ale żeby go nie wiem jak prosić, nie opowie nic, nie pożyczy, nie wytłumaczy. Kapryśny i obraźliwy, a przy tym złośnik.

      Ale pani od razu się zgodziła.

      – Brawo, Dżems! Uratowałeś honor klasy.

      Dżems skrzywił się, coś bąknął pod nosem i na pewno żałował już, że się zgodził.

      Było źle: zaraz nazajutrz Dżems zapomniał klucza. Na przyniesione przez kilku kolegów książki powiedział, że śmiecie. Jedna książka głupia, druga nudna, trzecią sto już razy czytały dwuletnie dzieci. (Sam głupi zarozumialec: szkoda, że nie powiedział „roczne”). W ogóle tak mówi, jakby nie dla wszystkich miały być te książki, a dla niego tylko.

      Po tygodniu już


<p>31</p>

oddział (daw.) – tu: klasa. [przypis edytorski]

<p>32</p>

Pinkerton, Allan (1819–1884) – słynny amerykański detektyw i szpieg, założyciel agencji ochroniarsko-detektywistycznej, działającej nadal w XXI w. w USA. [przypis edytorski]

<p>33</p>

kinematograf (daw.) – tu: kino. Na początku XX w. filmy pokazywano bez dźwięku, najważniejsze wypowiedzi czy komentarze pojawiały się na ekranie w formie napisów. Filmy były czarno-białe, a seans uzupełniała muzyka, grana na żywo na pianinie. Pierwszy film z dźwiękiem wyświetlono w 1927 r. [przypis edytorski]

<p>34</p>

jak tabaka w rogu – powiedzenie to w całości brzmi: być ciemnym jak tabaka w rogu i opisuje osobę, która zupełnie nic nie rozumie i nie wie; tabaka – sproszkowany tytoń, zażywany przez wciąganie nosem, co ma powodować przyjemny odruch kichania i oczyszczać górne drogi oddechowe; daw. pojemniki na tabakę często wykonywane były z rogów zwierzęcych. [przypis edytorski]

<p>35</p>

Dżems (daw.) – spolszczona (dziś niepoprawna) pisownia anglosaskiego imienia James. [przypis edytorski]

<p>36</p>

kalendarz – dawniej dużą popularnością cieszyły się książki zawierające kalendarz uzupełniony dużą liczbą informacji praktycznych z różnych dziedzin, porad gospodarskich, krótkich opowiastek, ciekawostek itp. [przypis edytorski]

<p>37</p>

futbal (daw., z ang. football) – piłka nożna. [przypis edytorski]

<p>38</p>

Klaryssa – spolszczenie imienia Clarissa. [przypis edytorski]