Jeszcze zanim myśl Wschodu zaczęła przenikać do kultury zachodniej, co miało miejsce niedawno, niektórzy ludzie kwestionowali pogląd, jakoby ciało było tylko złożoną maszyną biochemiczną, ożywioną przez bliżej nieokreślonego ducha i uszlachetnioną przez metafizyczną duszę. I tak w dziewiętnastym stuleciu francuski pisarz i filozof Henri Bergson postulował istnienie siły czy energii witalnej, zwanej dian yitai, która ożywia ciało. Eksponenci witalizmu, jak nazwano ten pogląd, nie mogli zaakceptować myśli, że funkcjonowanie żywego organizmu dałoby się w pełni wytłumaczyć w kategoriach mechanicznych lub chemicznych. Jednak w miarę rozwoju metod i technik badań naukowych, które umożliwiły poznanie biochemicznej bazy prawie wszystkich czynności ciała, zaczęto patrzeć na witalizm jak na pojęcie niepoddające się badaniom naukowym i niemające odbicia w obiektywnej rzeczywistości.
Współczesna medycyna w dalszym ciągu hołduje takiemu poglądowi. Gdy rozpocząłem studia medyczne w wieku lat trzydziestu sześciu, byłem już wcześniej studentem u Wilhelma Reicha i od kilku lat terapeutą. Chciałem poznać ciało i jego choroby, ale także pragnąłem je zrozumieć w kategoriach ludzkich. Mówiąc dokładniej, zastanawiałem się, jakie znaczenie dla zdrowia mają uczucia i jak możemy wyjaśnić miłość, odwagę, godność i piękno. Wiedza, jaką zdobyłem w akademii medycznej, okazała się bezcenna, ale żadne z wymienionych pojęć nie zostało tam nawet wspomniane. Nie omawiano tak ważnych emocji, jak strach, gniew i smutek, ponieważ uważano je za zjawiska psychologiczne, a nie fizyczne. Ból badany był tylko z neurologicznego i biochemicznego punktu widzenia, natomiast uczuciem przyjemności nie zajmowano się wcale, mimo że stanowi ono tak potężną siłę w naszym życiu.
Najpoważniejszą luką w medycznej edukacji wówczas był, a nawet, chociaż w mniejszym stopniu, także obecnie jest seksualizm człowieka. Jak każdy lekarz dobrze wie, jest to funkcja niezwykle ważna dla życia i zdrowia. O ile funkcję reprodukcyjną potraktowano w sposób wyczerpujący, o tyle seksualizm pominięto z tej racji, że nie ogranicza się on do jednego tylko organu, lecz połączony jest z uczuciami obejmującymi całe ciało. Dzięki przestudiowaniu tej właśnie funkcji Reich zrozumiał, na czym polega rola czynnika energetycznego w całym procesie życia.
Nauki medyczne w obecnym kształcie zajmują się przede wszystkim funkcjami narządów. Lekarze z konieczności specjalizują się w leczeniu poszczególnych układów, takich jak: oddechowy, krążenia czy trawienny. Nauka o całym człowieku jest nieznana zachodniej medycynie. Można by pomyśleć, że stanowi ona domenę psychiatrii lub psychologii, jednak dyscypliny te ograniczyły się do badania procesów umysłowych i ich wpływu na ciało.
Pogląd, że procesy umysłowe należą do jednej dziedziny, tj. psychologii, a procesy fizyczne do drugiej, tj. medycyny organicznej, jest sprzeczny z modelem podstawowej jedności i całości jednostki ludzkiej. Pogląd taki jest rezultatem oddzielania ducha od ciała i ograniczania go do sfery umysłu. To rozdarcie okaleczyło psychiatrię i wyjałowiło medycynę. Jedynym sposobem na pokonanie tego naruszenia jedności człowieka jest przywrócenie psychiki ciału. Tam było jej początkowe miejsce, gdyż jak podaje International Dictionary Funka i Wagnalla, w oryginalnym znaczeniu psychika była „żywotną zasadą, która uruchamia wewnętrzne sprężyny działania i rozwoju”. Dopiero później zaczęła oznaczać „byt duchowy oddzielny od ciała”. Jej łączność z ciałem jest również widoczna w greckim temacie tego wyrazu, psychein, co znaczy „oddychać”. Całościowe spojrzenie na ludzki organizm doprowadziłoby do uznania, że ciało jest wypełnione duchem, który jest ożywiany przez jego psychikę i czuwa nad jego działaniem.
Ponieważ tak zdefiniowana psychika jest pojęciem witalistycznym, nauka nie mogła jej zaakceptować. Została zatem relegowana do królestwa metafizyki. Jednak właśnie poprzez psychologię, w formie psychoanalizy, została otwarta droga do zrozumienia ducha jako zjawiska energetycznego. Droga ta przywiodła psychologów do terytorium seksualizmu, ignorowanego przez medycynę tradycyjną. Freud stanął przed problemem seksualizmu, próbując zrozumieć objawy histeryczne, chorobę fizyczną, której medycyna jako nauka nie umiała wytłumaczyć i dla której brakowało zadowalającego wyjaśnienia psychologicznego, zanim Freud nie opublikował swego klasycznego studium. Wykazał on, że histeria jest rezultatem przeniesienia na płaszczyznę fizyczną konfliktu psychicznego dotyczącego seksualizmu, a wywodzącego się z wczesnego traumatycznego przeżycia seksualnego. Jednak ani Freud, ani inni psychoanalitycy nie byli w stanie wyjaśnić, w jaki sposób to przeniesienie następuje. W efekcie medycyna psychosomatyczna cierpi na rozdarcie między psychiką a somatyką i nie potrafi połączyć tych dwóch rzeczy.
Połączenia takiego dokonał Reich w oparciu o pojęcie energii. Zdał on sobie sprawę, że konflikt występuje równocześnie na obydwu poziomach, psychicznym i somatycznym. Spojrzał na psyche i soma jak na dwa aspekty, umysłowy i fizyczny, jednego niepodzielnego procesu. Odpowiednią metaforą może tu być rewers i awers monety, gdyż cokolwiek robimy z monetą, dotyczy to obydwu jej stron. Jednakże umysł i ciało także stanowią dwie różne funkcje wpływające na siebie wzajemnie. Reich sformułował swoją konceptualizację jako zasadę psychosomatycznej jedności i antytezy. Jedność istnieje na poziomie energetycznym w głębi organizmu, podczas gdy na poziomie zjawisk obserwowalnych istnieje antyteza, czyli przeciwstawność. Ten pozornie złożony stosunek daje się jasno przedstawić za pomocą diagramu, ilustrującego dialektyczny model tych powiązań (Rys. 2.1).
Powstaje natychmiast pytanie dotyczące natury tego procesu energetycznego oraz energii biorącej w nim udział. Reich postrzegał ten proces jako pulsację (rozszerzanie i kurczenie, jak w biciu serca) i jako propagację fal ekscytacji, które da się odczuć jako strumienie energii w ciele. Jednak idea energii działającej w ciele, konkretnie w jego funkcji seksualnej, należy do Freuda. Stwierdził on, że inne fizyczne dolegliwości, jak neurastenia, hipochondria czy niepokój, są związane z zaburzeniem funkcji seksualnej. Skoro akt płciowy kończy się emocjonalnym rozładowaniem, Freud zdał sobie sprawę, iż to rozładowanie ma charakter energetyczny, i postulował, że popęd płciowy jest uruchamiany przez nagromadzenie energii seksualnej, którą nazwał libido. Freud początkowo sądził, że libido jest energią fizyczną, ale nie będąc w stanie dowieść jej istnienia, zdefiniował ją później jako umysłową energię popędu płciowego. Czyniąc to, powiększył podział między umysłem a ciałem.
Rysunek 2.1. Reich postrzega umysł i ciało jako zjednoczone na poziomie głębokim, lecz przeciwstawne bliżej powierzchni.
W przeciwieństwie do Freuda, Jung postrzegał libido jako siłę energii, która uruchamia wszystkie funkcje i ruchy ciała. Nie nazwał jej jednak siłą fizyczną. Dzięki temu duch, psychika oraz libido pozostały pojęciami metafizycznymi, a duchowość zjawiskiem umysłu.
Reich powrócił do początkowej freudowskiej koncepcji libido jako energii fizycznej i dokonał pewnych eksperymentów, by stwierdzić, czy da się ją mierzyć. Wykazał, że ładunek elektryczny na powierzchni strefy erogenicznej (usta, sutki i dłonie) ulegał zwiększeniu, gdy obszar ten był pobudzany w sposób przyjemny. Bolesna stymulacja, z drugiej strony, obniżała ów ładunek. Ponadto Reich wykazał, że przyjemnej ekscytacji towarzyszył zwiększony przepływ krwi przez podniecany obszar, podczas gdy stymulacji bolesnej towarzyszyło pewne wycofanie płynów ciała12.
Te eksperymenty pozwoliły Reichowi rozstrzygnąć konflikt między witalistami a mechanistami. Zależność między nabrzmieniem, zwiększonym ładunkiem elektrycznym i przyjemną stymulacją nie występuje w naturze nieożywionej. Podkreślił jednak, że „materia żywa funkcjonuje w oparciu o te same prawa fizyki