Stali w milczeniu pochyleni nad stołem.
– Od czego mam zacząć?
Podniósł głowę i spojrzał prosto w jej intensywnie brązowe oczy. Byli zbyt blisko siebie i Marcin poczuł się nieswojo. Już chciał odpowiedzieć klasyczną formułką, którą złośliwie stosował w odpowiedzi na takie pytania: „zacznij od końca”, ale ugryzł się w język.
– Jak uważasz – odpowiedział.
– Masz chyba zapalenie spojówek – powiedziała. – Powinieneś pójść z tym do okulisty.
– Pomyślę o tym.
Hanna Duciak znowu pochyliła się nad stołem do sekcji.
– Według moich wstępnych szacunków zwłoki mają około trzydziestu lat.
– Cholera! – wyrwało się Zakrzewskiemu. – Aż tyle?
– Co najmniej trzydzieści. Ktoś bardzo skutecznie zabalsamował ciało. Wszystko wskazuje, że zrobił to na sposób sowiecki.
– To znaczy?
– Balsamowanie tą metodą polega na usunięciu organów wewnętrznych, które – jak wiadomo – jako pierwsze ulegają procesowi rozkładu. Następnie usuwa się z organizmu wszystkie płyny ustrojowe, a do krwioobiegu wstrzykuje się roztwór gliceryny i octanu potasu. Po raz pierwszy taką metodę zastosowali lekarze w dawnym ZSRR, Worobjow i Zbarski, balsamując zwłoki Włodzimierza Iljicza Lenina. Wspominałam o sposobie sowieckim dlatego, że był to ulubiony sposób balsamowania zwłok również innych wielkich przywódców komunistycznych – czasem wbrew ich woli, jak stało się to w przypadku Lenina. Z tego co wiem, zabalsamowani tak zostali Georgi Dymitrow, Mao Zedong, a chodzą słuchy, że także i Kim Ir Sen.
– Rozumiem. – Marcin pokiwał głową.
– Lenin leży w mauzoleum już prawie sto lat i cały czas świetnie wygląda. Ale dlatego, że ma doskonałą opiekę i jest dodatkowo konserwowany. O tę kobietę ktoś przestał dbać, myślę, że co najmniej pięć lat temu. Natura jest nieubłagana – powinien zacząć się normalny proces rozkładu, tylko w tym przypadku opóźniony.
– Dlaczego się nie zaczął?
– Musiała być przechowywana w chłodni albo, co osobiście uważam za bardziej prawdopodobne, w suchym i chłodnym pomieszczeniu. Na pewno nie w mieszkaniu. – Wskazała palcem w rękawiczce nieregularne ciemne przebarwienia na bokach brzucha, na szyi i policzkach. – Tutaj mamy pierwsze objawy procesów gnilnych.
– Po co ktoś tak zadbał o zwłoki? – zapytał.
Przez twarz Hanny przemknęło coś na kształt ironicznego uśmiechu i zaraz przekształciło się w trudny do zidentyfikowania grymas.
– Z miłości? – rzuciła.
– Słucham? – Marcin nie zrozumiał.
– Do pochwy włożona jest rurka o średnicy około sześciu centymetrów. Wewnątrz niej znalazłam substancję przypominającą wazelinę i zaschnięte ślady, które mogą być spermą.
Marcin spojrzał na nią szybko i nagle wszystko ułożyło się mu się w głowie w jedną całość. Makijaż na twarzy – ktoś dbał o naturalny wygląd ciała. Starannie uczesane włosy, modna w tamtych czasach sukienka i sweterek, staranne ułożenie ciała, masa kwiatów, znicze. Od czasu, kiedy znalazła się w kamienicy na Siemieńskiego, ktoś tam regularnie przychodził. Może z nią rozmawiał, zwierzał się ze swoich najskrytszych myśli, pytał, co słychać, jak minął dzień. Rurka w pochwie? Ktoś przez tyle lat uprawiał z trupem seks? Oczyma wyobraźni Zakrzewski już prawie widział taką scenę. Odruchowo się wzdrygnął.
– Wstrząśnięty? – Hanna stała wyprostowana i parzyła na niego badawczo.
– Przyznasz, że nekrofilia nie jest czymś, co często się zdarza. A już szczególnie w takiej formie – powiedział.
Wzruszyła tylko ramionami. Miał wrażenie, że gdyby tylko zapytał, opowiedziałaby mu o wszystkich znanych kryminologii przypadkach nekrofilii. Wolał nie ryzykować.
– Skąd wniosek, że ciało ma trzydzieści lat? – zapytał, żeby zmienić temat.
Czuł drażniącą suchość w ustach i niesmak po niedobrej kawie.
– Po zwłokach trudno ocenić wiek – odpowiedziała. – Równie dobrze mogą mieć sto lat. Wiek oszacowałam po ubraniu. Sukienki i sweterki z takich materiałów nosiło się w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Ubrania poszły do analizy. Poza tym w brzuchu zamiast organów wewnętrznych miała kawałki szmat i stare gazety. Wiek papieru można w miarę dokładnie oszacować.
– J-jasne. A ile ona miała lat?
– Dwadzieścia pięć do trzydziestu.
Marcin przyjrzał się umalowanej, poszarzałej twarzy. Szklane oczy patrzyły na niego jakby z wyrzutem.
– Sprawa prawie beznadziejna – powiedział. – Zupełnie nie mam pomysłu, jak ustalić jej tożsamość.
– Pobrałam próbki z miazgi w zębie trzonowym. Może uda się z tego odczytać kod DNA. Nie wiem tylko, ile to może potrwać. Odczytanie DNA z bardzo starej próbki jest utrudnione.
– Zwłoki są zbyt stare. Nie ma szans, żeby jej DNA było w naszej bazie albo w jakiejkolwiek innej.
Hanna pokiwała głową ze smutkiem.
– W ten sposób będzie można znaleźć jej krewnych – powiedziała.
– Jeśli są w bazie.
– No tak. Laboratorium kryminalistyczne ma nowy laser. Postaram się, żeby zrobili mi komputerową rekonstrukcję twarzy.
– Dzięki. Roześlemy portret po wszystkich komisariatach policji w kraju, wrzucimy na naszą stronę internetową i poprosimy portale zajmujące się poszukiwaniem osób zaginionych, żeby sprawdziły swoje bazy danych. Szanse niewielkie, ale nie ma wielu opcji.
– Pewnie przyda ci się informacja, że co najmniej raz rodziła.
– Może. – Wzruszył ramiami.
– Jeszcze jedno. Rurka z pochwy też poszła do analizy. Jeśli są tam ślady spermy, pewnie uda się ustalić kod DNA sprawcy. Jeśli mamy go w bazie policyjnej, temat zamknięty.
Marcin mógłby się założyć, że nic nie znajdzie w policyjnych rejestrach.
– Na ubraniu znalazłam dziwne plamy. Było ich bardzo dużo. Również poszły do laboratorium. Przypuszczam, że to też może być sperma.
Komisarz Zakrzewski odsunął się od stołu z obrzydzeniem. Ściągnął szybko rękawiczki i wrzucił je do kosza. Znowu miał wizje tego, w jaki sposób te plamy znalazły się na ubraniu na zwłokach. Onanizujący się mężczyzna. Z trudem przełknął ślinę.
– Błagam – szepnął do siebie i zaraz wziął się w garść – Jak umarła?
Hanna Duciak sięgnęła do czaszki, podniosła ją i wtedy okazało się, że cała tylna część jest odpiłowana. Pokazała mu nieregularną dziurę w potylicy.
– Ma poważne obrażenia czaszki, trzy złamane żebra, złamane przedramię i prawy piszczel w trzech miejscach. Na tej podstawie można wnioskować, że zginęła w wypadku, ale…
– …niekoniecznie – dokończył Zakrzewski.
– Właśnie. Nie można wykluczyć, że została zamordowana – powiedziała. – Jeśli tak, śmiertelne okazały się obrażenia czaszki.
Zakrzewski w jednej chwili znowu był zimnym i logicznie myślącym śledczym.
– Prokurator