Co jednak w tym kontekście oznacza właściwie pojęcie mitu? Otóż mity, mówiąc najprościej, dotyczą tej sfery rzeczywistości, która lokuje nas w kręgu uniwersalnego, kosmicznego sensu. Są zwierciadłem wielorakich więzi człowieka – zarówno członka społeczności tradycyjnej czy plemiennej, jak i wielkiej współczesnej aglomeracji miejskiej – z sacrum, mocą, która sprawiła, że zaistniał świat, a w nim człowiek, która ustanowiła reguły postępowania w raju, która uczyniła wreszcie człowieka (lub los) winnym upadku, wygnania wtedy po raz pierwszy i zawsze odtąd. Rozwijają więc mity wątek dziwnych, nieobliczalnych planów bożych, których moc uwidacznia się w losach człowieczych, obrazują „stan harmonii” i „stan pęknięcia”. „Pęknięcie” owo dokonuje się wskutek uchybienia centralnej regule mitycznej, czyli, innymi słowy, prawdzie mitu. W tym kontekście rozumieć można zarazę jako sankcję za symboliczną obrazę bóstwa.
A jednak, gdy zastanawiamy się nad mitycznymi okolicznościami towarzyszącymi pojawieniu się zarazy, skłonni jesteśmy na ogół pozostawać na poziomie etycznej koncepcji bóstwa i działania prawa retrybucji moralnej. Oznacza to sprowadzanie dziwnej, obdarzonej mocą i czyniącej tyle zamieszania w życiu tysięcy ludzi siły do pojęcia moralizatorskiej idei sprawiedliwości. Tłumacząc ów „akt Niebios” w kategoriach kary, winy i grzechu, „życia nad panowaniem Prawa”[26]– według apostoła Pawła – nie wychodzimy poza krąg sztywnych symboli etycznych. Ten sam problem znalazł swoje odbicie w słowach Stanisława Vincenza: „Psalm 148 śpiewa: »Chwalcie Pana z ziemi, wy, węże, i wy, wszystkie głębie«, jak gdyby wskazówka na mroczne, tajemnicze twory […]. Z czasem jednak w Piśmie Świętym przeważa potępienie węża, symbol ustalony a sztywny, gdy nie uprzedzona obserwacja odwróciła się i od przyrody”[27]. Spróbujmy dotrzeć więc na poziom dwojako (chronologicznie i symbolicznie) głębszy, w sferę przedetyczną, sferę świętości, tajemnicy i mocy, co pozwoli na zjawisko zarazy spojrzeć zupełnie inaczej.
W mitach zaraza pojawia się jako przybysz z zaświatów, nagły i o niejasnej proweniencji. Feruje wyroki, od których nie ma żadnego odwołania, i ginie niespodziewanie. W symbolicznym języku, jakim przemawiają obrazy plagi, odczytać można zarówno wspomnienie sytuacji rajskiej, jak i przeczucie ostatecznego upadku. Mit pelazgijski o pięciu wiekach ludzkości sytuuje nadejście Czarnej Śmierci w czasie, gdy pojawił się lud brązowy: „[…] jedli mięso i chleb, a jako ludzie okrutni i bezczelni znajdowali upodobanie w wojnach. Wybiła ich wszystkich Czarna Śmierć”[28]. Opowieść ta doskonale uwidacznia rolę, jaką odgrywa w micie symboliczna plaga. Dzięki odniesieniu do początków, czyli wieku złotego (w którym przestrzeganie reguły rozumiane było jak równoznaczne z niezadawaniem śmierci) i końca, czyli piątego, obecnego „żelaznego ludu”, wcielającego w siebie wszelkie złe cechy, umieszcza ją w pewnym określonym porządku mitycznym. W charakterystyce „ludu brązowego”, zniszczonego przez zarazę, zwracają uwagę cechy, które mogą naprowadzić nas na myśl o dokonaniu w tym wieku czynów dezaprobowanych przez niebiosa. Z pewnością czynem takim jest zadawanie śmierci, symbolizowane przez upodobanie do wojen i jedzenie mięsa. Wszak nawet kłótliwy i ciemny „lud srebrny”, choć „nigdy nie składał ofiar bogom”, nie wojował też między sobą. Czyżby więc w hierarchii norm mitycznych wyżej stało opowiedzenie się za życiem niż cześć oddawana bóstwom? Wydaje się, że tak. Przy opisie „pokolenia złotego” nigdzie nie ma przecież wzmianki o kulcie, jest natomiast o tym, że ludzie ci „tańczyli i często się śmiali”. W świetle tego mitu, ukazującego wizję harmonii i konsekwencje czynu niweczącego ten stan, opis piątego, obecnego pokolenia uznać możemy za poważne ostrzeżenie. I jeszcze jedno zasługuje tu na wzmiankę – Czarna Śmierć pojawia się w tej opowieści jako siła autonomiczna, której nie należy utożsamiać z Ojcem Niebios, Zeusem.
Przywołajmy też inne mityczne słowa, fragment Księgi Liczb: „Mięso jeszcze było między zębami ich nie zeżwane, gdy gniew Pański zapalił się na lud i pobił Pan lud on plagą bardzo wielką.
I nazwane jest imię miejsca onego Kibrot Hataava: albowiem tam pogrzebali lud, który pożądał mięsa”[29].
Powiedziane jest wszakże w Genesis: „I rzekł Bóg: Oto dałem wam wszelkie ziele, wydające z siebie nasienie, które jest na obliczu wszystkiej ziemi; i wszelkie drzewo, na którym jest owoc drzewa, wydawające z siebie nasienie będzie wam ku pokarmowi. I wszelkiemu zwierzowi ziemskiemu, i wszelkiemu ptactwu niebieskiemu, i wszelkiej rzeczy ruchającej się na ziemi, w której jest dusza żywiąca; wszelka jarzyna ziela będzie ku pokarmowi. I stało się tak”[30].
Wątek plagi jako reakcji na złamanie tabu, na symboliczną „obrazę bóstwa” odnaleźć można w całym folklorze europejskim, w baśniach i mitach, w hiszpańskich exemplach i żydowskich podaniach[31]. Stanisław Vincenz przytacza opowieść Pauzaniasza o tym, jak Apollo udał się na Kretę, by oczyścić się z krwi Pytona. Wówczas, jak gdyby za karę za splamienie się krwią zabójcy, całą Ajgialeę ogarnęła zaraza[32]. Albowiem, dodaje Mircea Eliade: „Każda zbrodnia człowiekobójstwa powodowała złowróżbną zmazę – moc o naturze prawie fizycznej, miasma, straszliwą plagę grożącą całym zbiorowościom”[33]. A Oskar Kolberg wspomina, że gdy wójt ze Sławska, Ludwik Gering, znieważył grób, następnego dnia zachorował na cholerę i zmarł[34]. Echa podobnego pojmowania sensu plagi usłyszeć można także w opowieści o karze zesłanej na pogańskich Litwinów, którzy napadli na benedyktyński klasztor na Łysej Górze i ograbili go z relikwii krzyża świętego. Wśród zwierząt i ludzi wybuchła wówczas zaraza, która ustała zaraz po tym, gdy relikwie odwieziono na miejsce[35]. Powtarzające się plagi oznaczają zawsze, że coś złego dzieje się przez cały czas (na przykład rządy grzesznego władcy). W odwiecznej, uniwersalnej strukturze mitu, którego dramaturgia obraca się zazwyczaj wokół złamania centralnej reguły – tabu – zaraza ma swoje stałe miejsce, stałą symboliczną rolę; jest sankcją za gwałt dokonany na narodowym, religijnym czy plemiennym prawie.
We wszystkich plagowych opowieściach bardziej niż z wizją etycznego boga osobowego mamy do czynienia z „automatyczną reakcją mocy. Moc ta reaguje tak jak prąd elektryczny, który uderza tego, kto nieopatrznie dotknie przewodu znajdującego się pod napięciem”[36]. Przeżycie, które za van der Leeuwem określimy jako przeżycie mocy, ma wyraźne znamiona uniwersalności, ujawniając się w sytuacji zarazy w różnych, często nieoczekiwanych momentach dziejów kultury. Jest archaiczne, ale daje się odszukać współcześnie w pozornie odsakralizowanych formach. Słowa van der Leeuwa określające moc jako „[…] pewną strukturę ducha religijnego, która panowała być może w kulturach innych i wcześniejszych od naszej, ale która dziś i u nas żyje jeszcze i rozkwita”[37], podkreślają jej dynamikę i zarazem trwałość.
Pojęcie mocy przenosi nas poza krąg etyki i wartości. Za walką z wartościami w imię powrotu do świętości czystej opowiadał się w naszych czasach Martin Heidegger. Pisał on: „Chodzi raczej o to, by w końcu zobaczyć, że właśnie naznaczenie czegoś piętnem »wartości« […] pozbawia to, co w ten sposób wartościowane,