Przebrnąwszy przez wstęp, wgryzł się w esencję listu.
I ze zdumienia rozdziawił usta.
Zadrżała mu ręka.
Żołądek skurczył się jak od silnego ciosu z zaskoczenia.
Czytał dalej, coraz szybciej, w tempie być może odpowiadającym gorączkowemu wyrzucaniu słów przez umierającą kobietę.
Skończył i podniósł wzrok na wpatrujących się w niego mężczyzn.
– Oskarża mojego ojca o zamordowanie matki.
– Zgadza się – przytaknął Hull. – Właśnie tak.
4
– To absurdalne – rzucił Puller. – W dniu zaginięcia mojej matki ojca nawet nie było w kraju.
Ted Hull zerknął na pułkownika Shorra, odchrząknął i rzekł:
– Jak wspomniałem, zaczęliśmy trochę szperać.
– Zaraz, kiedy przyszedł ten list? – zainteresował się Puller.
– Tydzień temu.
– I dopiero teraz mi o tym mówicie?
– Agencie Puller, wiem, jak bardzo musi to pana przygnębiać.
– Ma pan cholerną rację – skwitował Puller, ale szybko ugryzł się w język, przypominając sobie, że jego rozmówca znacznie przewyższa go rangą. – Tak, to przygnębiające, sir – dodał spokojniejszym tonem.
– Ze względu na powagę oskarżenia postanowiliśmy przeprowadzić drobne śledztwo przed przedstawieniem sprawy pańskiej uwadze.
– I co to śledztwo wykazało?
– Ano to, że choć pański ojciec rzeczywiście przebywał poza granicami kraju, pojawił się na miejscu dzień przed planowanym powrotem. Był w Wirginii i w sąsiedztwie Fort Monroe pięć lub sześć godzin przed zniknięciem pańskiej matki.
Puller poczuł, jak zamiera mu serce.
– To jeszcze nie dowód, że był w to zamieszany.
– Oczywiście, że nie. Sprawdziliśmy jednak protokół z wcześniejszego dochodzenia. Ojciec zeznał, że był za granicą, i wstępna ewidencja jego podróży to potwierdziła. Dlatego po zakończeniu śledztwa został oczyszczony z zarzutu ewentualnego udziału w zniknięciu żony.
– Więc dlaczego teraz twierdzicie inaczej?
– Ponieważ odkryliśmy dodatkowe dokumenty podróży oraz vouchery, z których wynika, że ojciec zamiast wrócić do kraju transportem wojskowym, przyleciał prywatnym odrzutowcem.
– Prywatnym odrzutowcem? Czyim?
– Tego jeszcze nie wiemy. Proszę pamiętać, minęło trzydzieści lat.
Puller potarł oczy, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
– Wiem, ile minęło czasu. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze. Ja i mój brat. Oraz ojciec. Przeżyliśmy piekło na ziemi. Byliśmy kompletnie rozbici.
– Rozumiem – rzekł Hull. – Ale skoro ojciec twierdził, że nie było go w kraju, a dokumenty wskazują na coś przeciwnego…? – Zawiesił głos, nie dopowiadając oczywistego sensu tej sprzeczności.
Puller postanowił go wyręczyć.
– Sugeruje pan, że ojciec skłamał? Odgrzebane dokumenty mogą zawierać błąd. Obecność jego nazwiska na liście pasażerów lotu nie dowodzi jeszcze, że faktycznie znajdował się na pokładzie.
– Musimy drążyć głębiej, z pewnością.
Puller obrzucił obu mężczyzn spojrzeniem.
– Gdyby to było wszystko, co macie mi do powiedzenia, nie siedzielibyście tu ze mną.
– Niemal zapomniałem, czym się pan zajmuje zawodowo – rzekł Shorr. – Zna się pan doskonale na procedurach dochodzeniowych.
– Więc co macie jeszcze w zanadrzu, pułkowniku?
– Nie możemy się teraz w to zagłębiać, agencie. Śledztwo jest w toku – odparł Hull.
– Czyli wszczęliście śledztwo na podstawie listu śmiertelnie chorej kobiety piszącej o wydarzeniach sprzed trzydziestu lat?
– Uwzględniliśmy też fakt, że ojciec znajdował się wtedy w kraju wbrew temu, co zeznał – rzekł ostrożnie Hull. – Niech pan posłucha… Gdybyśmy tego nie odkryli, nie prowadzilibyśmy tej rozmowy. To nie jest tak, że obudziłem się pewnego dnia z żądzą zniszczenia legendy amerykańskiej armii. Ale czasy się zmieniły. Może kiedyś zamiatano pod dywan rzeczy, które nie powinny tam trafić. Wojsku porządnie się oberwało za brak transparentności. – Umilkł i spojrzał na Shorra.
– Agencie Puller – przemówił pułkownik. – Otwarto kolejną kartę tego śledztwa, więc należy doprowadzić rzecz do końca. Jeśli jednak nie pojawią się żadne nowe dowody, nic z niego nie wyniknie. Armia nie czyha na zrujnowanie reputacji pańskiego ojca na podstawie jednego listu śmiertelnie chorej kobiety.
– Jakiego rodzaju dowody? – zapytał Puller.
– To było kurtuazyjne spotkanie, agencie Puller – uciął stanowczo Shorr. – Nic poza tym. Resztą zajmie się CID. Chcieliśmy jednak powiadomić pana, jak mają się sprawy, a przede wszystkim powiedzieć panu o tym liście. Przez wzgląd na kondycję pańskiego ojca uznaliśmy za stosowne przedstawić panu stan rzeczy.
Puller nie wiedział, co odpowiedzieć.
– W późniejszym terminie będziemy chcieli oficjalnie pana przesłuchać. Pana oraz pańskiego brata. I oczywiście ojca.
– Ojciec cierpi na demencję.
– Mamy tego świadomość. Ale wiemy również, że czasem myśli jasno i logicznie.
– Od kogo wiecie?
Shorr wstał, Hull poszedł w jego ślady.
– Dziękujemy za poświęcony nam czas – rzekł pułkownik. – Agent Hull będzie z panem w kontakcie.
– Rozmawialiście z Lyndą Demirjian? – zapytał Puller. – I z jej mężem?
– Powtarzam, CID będzie się z panem kontaktował – zapowiedział Hull. – Dziękujemy za spotkanie. Żałuję, że akurat mnie przypadło w udziale przekazanie tak przygnębiających wiadomości.
Mężczyźni wyszli, Puller zaś siedział dalej ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Chwilę później wyjął telefon.
Po dwóch sygnałach zgłosił się jego brat.
– Cześć, braciszku, jestem teraz bardzo zajęty. Pamiętaj, że u mnie jest osiem godzin później niż w Wirginii. Możesz zadzwonić…
– Bobby, mamy poważny problem. Chodzi o tatę.
– Co się stało? – zapytał natychmiast Robert.
Puller zrelacjonował mu wszystko, co się właśnie wydarzyło.
Starszy brat milczał dobre pół minuty. Puller słyszał tylko jego oddech.
– Co pamiętasz z tamtego dnia? – zapytał wreszcie Bobby.
Puller oparł się na krześle i przesunął dłonią po czole.
– Bawiłem