– Och, czy coś się stało?
– W żadnym wypadku. To sprawa administracyjna, a nie naukowa.
Benson zrobił skonsternowaną minę, ale kiwnął głową.
– Oczywiście, sir. A teraz proszę wybaczyć, ale mam sporo pracy. – Po tych słowach odwrócił się plecami.
Adrienne tymczasem podeszła do Kalu i stuknęła ją w ramię, a tamta drgnęła, zaskoczona. Moja dziewczyna nachyliła się, powiedziała jej na ucho coś, czego nie dosłyszałem, a potem obie kobiety opuściły laboratorium.
Poszedłem za nimi. Usiedliśmy w pobliskiej salce konferencyjnej, za szczelnie zamkniętymi drzwiami. Adrienne najwyraźniej przejęła inicjatywę, więc postanowiłem trzymać język za zębami i obserwować, jak jej idzie.
– Doktor Kalu, potrzebujemy pani pomocy – zaczęła władczym tonem, jaki rzadko słyszałem z jej ust. Może pozwoliła, żeby do głosu doszło jej arystokratyczne wychowanie.
– Słucham – odparła ponuro Kalu.
– Słucham, poruczniku – warknęła Adrienne, obrzucając kobietę zimnym spojrzeniem.
Kalu zrobiła minę, jakby ugryzła cytrynę, ale zaraz się opanowała.
– Dobrze, poruczniku Turnbull. O co chodzi?
– O szansę na poprawę jakości życia. Chciałaby pani tego? – Adrienne najpierw zaznaczyła swoją dominację w tej werbalnej próbie sił, a teraz chyba próbowała trochę docisnąć rozmówczynię.
Nie miałem nic przeciwko. Moim zdaniem Kalu zasłużyła na takie traktowanie.
– Oczywiście, że bym chciała – poskarżyła się ze złością Kalu. – Mam dość tego, że mogę przebywać tylko w trzech miejscach na pokładzie. I tego, jak na mnie patrzą. A przecież przyznałam się do wszystkiego. I nie miałam nic wspólnego z próbami zabójstwa ani nawet z nagraniami.
– Wiemy o tym – powiedziała Adrienne, niedbale przesuwając palcem po blacie, tak jakby sprawdzała, czy nie jest zakurzony. Od niechcenia spojrzała na opuszkę. – Dlatego jest pani idealną osobą do poszukiwań prawdziwego sprawcy. – Wyczekująco uniosła brew.
Kalu wzięła głęboki wdech i powiedziała:
– Zrobię to. Cokolwiek zechcecie. Wszystko, żeby tylko oczyścić się z zarzutów.
Wyciągnęła dłoń w kierunku Adrienne, lecz ona, zamiast ją uścisnąć, splotła ręce za plecami i popatrzyła na wyprostowaną kończynę tak, jakby była unurzana w smarze.
– Uścisk dłoni świadczy o wzajemnym szacunku, doktor Kalu, a pani jeszcze nie zasłużyła na mój szacunek. Może to się zmieni, kiedy znajdzie pani solidne dowody.
Alkohol w moim krwiobiegu sprawił, że omal nie wybuchnąłem śmiechem na widok teatrzyku Adrienne i dyskomfortu Kalu. Odwróciłem się i próbowałem obserwować ich odbicia w wyłączonym ekranie ściennym. Wiedziałem, że Adrienne mówi poważnie, ale nigdy nie widziałem, żeby kogoś traktowała z tak przesadną stanowczością – no, może z wyjątkiem mnie.
Może odgrywanie roli oficera wchodziło jej w krew. Jak to szło? „Udawaj tak długo, aż się uda”? Sam również stosowałem tę zasadę, więc jej nie winiłem.
Kalu opuściła dłoń z miną bardziej zrozpaczoną niż kiedykolwiek. Żeby jej nie współczuć, musiałem napomnieć się w myślach, że sobie zasłużyła. Przełknęła ślinę i powiedziała:
– Zrobię, co w mojej mocy, porucznik Turnbull. Trzeba będzie usunąć ograniczenia dostępu z mojego konta.
Adrienne uniosła wzrok, tak jak większość z nas, gdy zwracaliśmy się do mózgu okrętu.
– Nieustraszony, przyznaj doktor Kalu uprawnienia dostępu i kopiowania wszystkich plików i systemów komputerowych, ale nie pozwól jej wprowadzać żadnych zmian.
– Wymagane potwierdzenie dowódcy. Kapitanie Riggs, zgadza się pan?
– Zgadzam się.
– Protokoły zaktualizowane.
Kobiety mierzyły się spojrzeniami jeszcze przez chwilę. Wreszcie Kalu westchnęła.
– Dziękuję, poruczniku – powiedziała.
– Nie ma sprawy, pani doktor – odparła natychmiast Adrienne takim tonem, jakby sączyła sherry na bankiecie.
Kalu wzięła głęboki wdech i wyszła z pomieszczenia. To dziwne, ale wydawała się jednocześnie przybita i odprężona. Musiała odczuwać wielką ulgę, wkraczając na ścieżkę, która miała wyprowadzić ją z marginesu naszej maleńkiej społeczności.
Kiedy czyjś cały świat składa się z sześćdziesięciu osób zamkniętych w metalowym pudle o rozmiarach krążownika, każde wydarzenie społeczne i psychologiczne odczuwa się ze zwielokrotnioną siłą.
Rozdział 8
Pod wieczór następnego dnia Nieustraszony przekierował do mojej kajuty połączenie od Marvina – sam dźwięk. Adrienne wróciła po kolacji do działu logistyki, a ja wpatrywałem się w ekran ścienny, ukazujący podgląd układu. Próbowałem wpaść na jakiś pomysł w kwestii naszej obecnej sytuacji taktycznej i strategicznej.
– Witaj, Marvin. Bez obrazu wideo?
– Korzystam z ansibla, który umożliwia praktycznie natychmiastową transmisję, ale ma też wady. Ściślej mówiąc, ten niedoskonały egzemplarz, który mi udostępniono, posiada znacznie mniejszą przepustowość niż standardowe łącze.
Zaśmiałem się pod nosem.
– Zawsze potrafisz znaleźć powód do narzekania, prawda?
– Wykrywam niepotrzebny sarkazm.
– Przepraszam – powiedziałem, choć wcale nie było mi przykro. – Co chcesz zameldować?
– Przechwyciłem korwetę Demonów i rozpocząłem analizę. Jednoznacznie dałeś mi do zrozumienia, że mam cię regularnie informować, więc pomyślałem, że „poświęcę pięć minut” na raport.
– Wykrywam niepotrzebny sarkazm.
– Przepraszam – powiedział Marvin, choć ewidentnie nie było mu przykro.
Cholerny robot opanowywał niuanse rozmowy szybciej, niż się spodziewałem. Może niepotrzebnie go zachęcałem? Mogło się okazać, że przez to trudniej będzie nad nim zapanować.
– Zaimponowałeś mi swoim użyciem języka mówionego, ale niepotrzebnie tracisz na to tyle mocy obliczeniowej – rzuciłem mimochodem. – Czego się dowiedziałeś?
– Okręt zawiera jedną kontrolującą go istotę biologiczną, obecnie martwą. Nie posiada żadnego uzbrojenia oprócz dwóch zewnętrznych stelaży na pociski rakietowe, które zostały wcześniej wystrzelone. Kadłub składa się z materiałów zaprojektowanych tak, aby pochłaniały lub rozpraszały impulsy z czujników. Żadna z technologii na pokładzie nie wygląda na bardziej zaawansowaną od naszej. Okręt nie posiada ansibla ani tarcz magnetycznych.
– To wszystko dobre wieści. Świetna robota, kapitanie Marvinie!
Robot zawahał się lekko.
– Choć to tylko wstępne obserwacje, natrafiłem na jedną anomalię. Wewnętrzna kapsuła, zawierająca istotę biologiczną, posiada cienką powłokę z płynu przeciwbakteryjnego.
– Co? Czyli czegoś w rodzaju mydła?
– To raczej przypomina warstwę śluzu