– Witaj, Cody Riggsie – przerwał mi pancerz.
– Cześć, a teraz się zamknij.
– Polecenie przyjęte.
– Nie rozumiem – powiedział Kwon. – Myśli pan, że Hoon jest niebezpieczny?
– Marvin posiada dowody na to, że Hoon próbował nas zabić. Grzebał przy pancerzach i automatach medycznych.
– Ale on nawet nie jest człowiekiem.
– A co to ma do rzeczy? I niech pan zostawi ten laser. Zbroje wystarczą.
– Skąd mamy wiedzieć, co on trzyma w kajucie i laboratorium? Był pan tam kiedyś? Może się uzbroił.
Zabił mi ćwieka.
– Rzeczywiście, Kwon. Nie byłem tam od czasu przebudowy. – Zmieniłem kanał. – Nieustraszony, zaobserwowałeś w posiadaniu Hoona jakiekolwiek urządzenie, które mogłoby poważnie zagrozić marine w pancerzu bojowym?
– Nie.
– No proszę. Zaryzykujmy.
Aż się we mnie gotowało, ale postanowiłem trzymać wściekłość na wodzy. Kwon miał w zwyczaju najpierw strzelać, a potem zadawać pytania. W walce to podejście sprawdzało się świetnie, ale trochę gorzej w obrębie kadłuba własnej jednostki.
– Dobra – uległ Kwon, z ociąganiem odstawiając karabin na stojak, ale ukradkiem sprawdził zintegrowany laser pancerza. Był to emiter wiązek niewielkiego zasięgu, używany częściej do pracy niż do walki, o mocy porównywalnej z pistoletem. Postanowiłem nie zawracać tym sobie głowy.
– Chodźmy.
Wyszliśmy ze zbrojowni na zniszczone korytarze. Pokład marines oblano nanitami konstrukcyjnymi, więc ściany przywodziły na myśl mozaikę z roztopionego metalu.
Żołnierze rozstępowali się przed nami. Niektórzy pytali Kwona, co się dzieje, na co starszy sierżant odpowiadał, żeby siedzieli cicho i zajęli się własnymi sprawami.
Dotarliśmy przed kajutę Hoona. Wkrótce staliśmy w napełniającej się wodą śluzie, łomocząc w wewnętrzne drzwi Skorupiaka. Mogłem wydać rozkaz nadrzędny i sam je otworzyć, ale z każdą chwilą robiłem się coraz bardziej wściekły. Myślałem tylko o tym, żeby nareszcie wydusić odpowiedzi z tego wkurzającego stworzenia.
Kiedy drzwi się rozsunęły, szybko wyminąłem Hoona i stanąłem pośrodku pomieszczenia. Woda była, rzecz jasna, krystalicznie czysta, a oświetlenie jaskrawe. Z jakiegoś powodu spodziewałem się mętnej cieczy tonącej w półmroku.
– Co to za najście, młody Riggsie? – zapytał Hoon, z ożywieniem poruszając żuwaczkami. Dziwnie było patrzeć na Skorupiaka bez kombinezonu ciśnieniowego. Wydawał się bardziej obcy niż zwykle. – Czemu naruszacie moją prywatność?
– Masz się do mnie zwracać „kapitanie”, profesorze. I, do cholery, jako dowódca tego okrętu mogę wchodzić, gdzie mi się tylko spodoba. Nigdy tu nie byłem, więc postanowiłem złożyć ci małą wizytę.
Hoon przydreptał trochę bliżej.
– Kapitanie Riggs, ta „wizyta” jest w moim odczuciu wysoce nietypowa, a moje zaawansowane oprogramowanie tłumaczeniowe wskazuje, że jesteś wzburzony i wyrażasz się z jeszcze mniejszym szacunkiem niż zazwyczaj. Akceptuję twoją rzekomą władzę, ale domagam się wyjaśnień. Jestem przedstawicielem dyplomatycznym swojej rasy i nie wolno mnie tak traktować.
– Immunitet dyplomatyczny ma swoje granice, Hoon. Ostatnio nie zaglądałem do dziennika ustaw, ale założę się, że nadal nie chroni przed postawieniem zarzutów o próbę zabójstwa oficera Sił Gwiezdnych albo sabotażu jednostki Sił Gwiezdnych.
– Nie rozumiem, w jaki sposób twoje słowa łączą się z moją sytuacją. Czyżbyś sugerował, że usiłowałem kogoś zamordować albo sabotować ten okręt?
Zrobiłem krok w jego stronę, podnosząc opancerzoną pięść.
– Ja niczego nie sugeruję, Hoon. Ja cię zwyczajnie oskarżam. Marvin znalazł dowody na twoją ingerencję w systemy pancerzy Kwona i mojego. Co więcej, zhakowałeś automaty medyczne i sfałszowałeś seks taśmy, przez które miałem tyle kłopotów.
Kątem oka zauważyłem, że Kwon zaciska i otwiera pięści, tak jakby miał ochotę coś chwycić i rozerwać na strzępy.
Hoon cofnął się.
– Te oskarżenia są niedorzeczne. Nie mam ani motywacji, ani umiejętności technicznych, żeby popełnić takie zbrodnie.
– Ciągle się chwalisz, jaki to jesteś bystry, ile posiadasz tytułów naukowych i że przyswajasz wiedzę znacznie szybciej od ludzi. Nie sądzę, żebyś miał problem z doszkoleniem się w zakresie systemów cybernetycznych.
– Tutaj się zgodzę, kapitanie Riggs. Potrafiłbym nabyć wspomniane umiejętności, ale mam lepsze rzeczy do roboty. Zapraszam do zapoznania się z moimi skrzętnie prowadzonymi dziennikami badań. Sam się przekonasz, że cały swój czas poświęcałem na te znacznie istotniejsze zadania.
– Wątpię, żebyś udokumentował swoje zbrodnie. Miałeś mnóstwo czasu na jedno i drugie. Bystry z ciebie homar.
– Nie potrafię dowieść, że tego nie zrobiłem, ale według waszych praw wcale nie muszę. Jestem niewinny, dopóki nie udowodni mi się winy. Poza tym jaki mógłbym mieć motyw? Jestem samotnym Skorupiakiem, otoczonym ludźmi, którzy mną gardzą. Moje życie jest wystarczająco nieszczęśliwe samo w sobie, więc to logiczne, że nie zależy mi na sabotowaniu twoich na wpół kompetentnych prób sprowadzenia nas z powrotem do cywilizacji. Powiem więcej, mam większą motywację niż ktokolwiek inny, żeby wrócić do domu i dołączyć do swoich pobratymców, aby się znaleźć daleko od was, ludzi.
Tupnąłem ciężkim butem o pokład, tworząc w wodzie falę akustyczną, od której Hoon aż się wzdrygnął. Mój podniesiony głos, przetłumaczony przez kombinezon, rozlegał się w języku Skorupiaków z zewnętrznych głośników.
– Tak się wywyższacie i udajecie racjonalnych – powiedziałem – ale chowacie urazę jak każda inna biologiczna istota. Czytałem o waszej historii. Przeglądałem nawet transmisje przesyłane między wami a moim ojcem. Obwiniacie go za to, co stało się z waszymi rodzimymi światami, chociaż ewidentnie to wasza wina, bo zmienialiście stronę, kiedy wam pasowało. Skorupiaki zdradziły istoty biologiczne, zamiast stanąć z nami ramię w ramię. Więc gdy się pojawiłem, dostrzegłeś szansę, żeby wyładować na mnie swoje frustracje.
Hoon podreptał najpierw w lewo, potem w prawo. Wyglądał jak owca szukająca drogi ucieczki przed wilkiem.
– Pierwszy zamach na twoje życie miał miejsce na długo przed naszym spotkaniem, kapitanie Riggs.
– Zależy, co masz na myśli jako „pierwszy”. Jeszcze zanim ukończyłem Akademię, zdarzały się bardzo dziwne i dość śmiercionośne zbiegi okoliczności, które bez wielkich problemów mógłby zaaranżować Skorupiak z pieniędzmi i pomyślunkiem.
– Potworne uprzedzenia! – zawyrokował Hoon. – Nietolerancja wobec obcych zmąciła ci umysł?
– Nie, Hoon, dzisiaj myślę bardzo klarownie.
– Domagam się formalnej rozprawy – powiedział. – Muszę powiedzieć, że sytuacja wydaje się jasna i to ty chowasz urazę. Znam treść porozumienia między ludźmi a Skorupiakami, więc zakładam, że ta wizyta stanowi zawiadomienie o rozpoczęciu postępowania. W związku z tym powołuję się na swoje prawo do obrońcy i odmawiam składania