Niestety, gdy tak leżała pod kocem i popijała herbatę, dopadły ją smutki. Zza okna docierały wprawdzie odgłosy miejskiego życia, ale cisza w mieszkaniu działała na nią przygnębiająco. Przez cały dzień w towarzystwie Alicji próbowała jakoś się trzymać, lecz gdy tylko wróciła do domu, jej nastrój znacznie się pogorszył. Chociaż sprawiała pozory silnej, czasami jeszcze miewała kiepskie momenty. W końcu od rozstania z Norbertem minęło zaledwie kilka tygodni. Jeżeli nawet nie zamierzała do niego wracać, to bała się samotności. Zresztą czy można tak szybko zapomnieć o kimś, komu poświęciło się siedem lat życia?
No właśnie. Siedem lat. To nieco mniej niż jedna trzecia jej życia i więcej niż cała dorosłość. I pomyśleć, że Norbert postanowił przekreślić to wszystko w jeden dzień. W dodatku informując ją o tym przez telefon.
Kiedy zaczynali ze sobą chodzić, jeszcze w liceum, nigdy nie przypuszczała, że okaże się takim facetem. Sprawiał pozory mądrego i poukładanego chłopaka, który wie, czego chce. Jeden z najlepszych uczniów w klasie, zawsze punktualny i przygotowany do lekcji. Nauczyciele nie mogli się go nachwalić, tak samo zresztą jak jej matka, która raz czy dwa napomknęła niby w żartach, że mogłaby spotykać się z kimś takim.
– Ten Norbert jest takim fajnym chłopakiem, Julka – mówiła po wywiadówkach. – Zamiast wzdychać do starszych, zainteresuj się kolegą z klasy. Wyrośnie na naprawdę porządnego człowieka.
Julia początkowo puszczała te słowa mimo uszu, ale jakiś czas później serce zabiło jej do niego mocniej, gdy ćwiczyli razem piosenkę na szkolną akademię. Aż zapomniała słów, kiedy niespodziewanie wziął ją za rękę, i potem długo wspominała ten moment jako jeden z piękniejszych w swoim życiu. W brzuchu poczuła motyle, a po ciele przebiegł przyjemny dreszcz spowodowany jego dotykiem. Patrzyła na niego jak urzeczona i nie posiadała się z radości, gdy po skończonej próbie zaproponował, że odprowadzi ją na przystanek, z którego codziennie wracała do domu.
Bezsprzecznie był przystojnym chłopakiem. Wcześniej nie zwracała na niego uwagi, ale gdy miała okazję przyjrzeć mu się z bliska, od razu zachwyciła się jego urodą. Ciemna grzywka opadała mu na czoło, a wypracowane na siłowni mięśnie nadawały jego sylwetce atletycznego wyglądu.
Jednak to nie wygląd zewnętrzny ujmował ją najbardziej, tylko fakt, że szanuje kobiety. Wtedy na przystanku obronił jakąś dziewczynę przed napastliwymi kolegami, przez co stał się jej bohaterem. Poza tym zawsze szarmancko otwierał przed nią drzwi, odprowadzał na autobus nawet wtedy, gdy była na niego obrażona, kupował kwiaty i czekoladki.
Dopiero po wielu latach dostrzegła, że tak naprawdę był inny. Opanował do perfekcji autoprezentację i był mistrzem pozorów, a ona zakochała się nie w prawdziwym Norbercie, ale w swoim wyobrażeniu o nim, które z jego pomocą misternie stworzyła. Musiało jednak wiele się wydarzyć i wiele wody upłynąć, zanim dotarło do niej, jaki był naprawdę. A teraz cierpiała i wstydziła się na zmianę, gdy ludzie pytali ją o datę ślubu.
Chociaż gdy patrzyła na swoje życie z perspektywy czasu, dochodziła do wniosku, że właściwie mogła to przewidzieć. Było wiele momentów, kiedy powinna otworzyć oczy, ale zaślepiała ją miłość. A może tak bała się samotności, że nie chciała od niego odejść?
Norbert już po pół roku znajomości przestał być ideałem. Chociaż uparcie twierdził, że nie pali i nie pije, nie dość, że zaczął przesadzać z tymi używkami, to jeszcze zdarzało mu się sięgać po narkotyki. Wielokrotnie prosiła go, żeby przestał, ale nie chciał jej słuchać. To właśnie podczas jednej z kłótni o to powiedział dwa słowa za dużo i rozstali się na kilka tygodni. Bardzo to odchorowała i z niewytłumaczalnych przyczyn parę dni leżała w łóżku z gorączką, modląc się w duchu o śmierć. Życie bez niego wydawało jej się bez sensu i gdyby nie to, że po upływie prawie dwóch miesięcy zadzwonił do niej, żeby przeprosić, to być może zrobiłaby sobie coś złego.
– Brakuje mi ciebie, Julka – mówił, zanosząc się płaczem. – Zachowałem się jak kretyn, wiem to, ale nie przekreślaj mnie, proszę. Daj nam jeszcze szansę.
Oczywiście była idiotką, że do niego wróciła. Wtedy jednak nie nazywała tego brakiem rozsądku, ale prawdziwą miłością. Odbyli długą rozmowę, podczas której oboje płakali, a potem znowu zgrywali piękną parę, udając, że nic się nie stało. Chodzili po szkole na romantyczne spacery, posyłali sobie czułe spojrzenia na lekcjach, a w weekend Norbert zabrał ją nawet do kina na babski film, który chciała obejrzeć.
Czy to nie był przejaw miłości?
Pomimo złamanego serca starała się wejść w rolę idealnej dziewczyny. Naprawdę się starała. Udawała, że nie ma pojęcia, co on robi w piątkowe wieczory, gdy odpisywał jej na esemesy z błędami, i przymykała oko na to, że dzwonił do niej po kilku piwach, chociaż wcześniej zawsze prosiła go, żeby tego nie robił. A raz, gdy umówili się w sobotę, a on był na kacu, wspaniałomyślnie kupiła mu nawet kefir i owoce, żeby szybciej doszedł do siebie.
– Nie świruj, Julka, przecież nic wielkiego się nie stało – mruknął wtedy, gdy przypomniała mu, że obiecał już nie pić.
– To normalne, że faceci chcą się czasem rozerwać – mówiły jej koleżanki.
Litości!
Ilekroć słyszała te slogany, to miała ochotę krzyczeć, że gadają bzdury, ale zawsze gryzła się w język. Może jednak miały rację i przesadzała? To, że pochodziła z rodziny, w której nie nadużywało się alkoholu, nie oznaczało, że wszyscy tak robią. Może była przewrażliwiona?
Poza tym dźwięczały jej w uszach słowa wielokrotnie powtarzane przez matkę, że miłość polega na akceptacji drugiej osoby, a nie na tym, żeby ją zmieniać na siłę. Poradziła więc sobie z „własnymi” problemami i w końcu przestała się czepiać. Niestety, życie szybko pokazało jej, że przedziurawiony statek szybko pójdzie na dno. I tak właśnie było z tą ich pseudomiłością, bo już po kilku miesiącach Norbert znowu ją zawiódł. Tym razem nie poszło jednak o używki. Nakryła go z inną dziewczyną.
Kiedy wybrała się do niego tamtego pamiętnego popołudnia, nic nie zwiastowało katastrofy. Jakiś czas wcześniej odebrała prawo jazdy i zadowolona jechała przez las samochodem taty z koszem piknikowym w bagażniku, żeby zrobić chłopakowi niespodziankę. Ostatnio mieli sporo sprawdzianów, poza tym zbliżała się matura, więc widywali się nieco rzadziej niż poprzednio. Obojgu zależało na dobrych wynikach.
Mimo problemów w ich związku brakowało jej jednak jego obecności. Może nie był idealny, ale przecież nikt nie był. Przez te wszystkie miesiące mocno zakorzenił się w jej codzienności i najzwyczajniej w świecie za nim tęskniła. Co prawda nie planowali spotykać się w tamten weekend, ale już leżąc rano w łóżku, wiedziała, że nie wytrzyma, jeśli nie zobaczy go chociaż przez chwilę. Zaraz po śniadaniu pojechała na zakupy i postanowiła zabrać Norberta na piknik. Uznała, że przyda im się odpoczynek, poza tym był tak piękny wiosenny dzień, że grzechem byłoby go nie wykorzystać.
Uśmiechnięta prowadziła samochód po drogach wijących się przez las. Jasne promienie słońca przebijały przez gałęzie drzew, tworząc na jezdni coś na kształt mozaiki, a przez uchylone okno wpadał do samochodu przyjemny wiaterek i trele leśnych ptaków. Ubrana w zwiewną sukienkę czuła się beztrosko i wakacyjnie. Nawet pomimo tego, że był dopiero kwiecień.
Kiedy w dobrym humorze parkowała samochód pod domem Norberta, a potem wchodziła na górę do jego pokoju, nie spodziewała się katastrofy. Lubił spać do południa, więc przypuszczała, że zastanie go zaspanego między poduszkami. Już wyobrażała sobie, jak położy się obok niego i szepnie mu do ucha, że się za