Jak już wspomniałem, dotychczas historycy niespecjalnie sobie radzili z rekonstruowaniem takich istniejących w przeszłości sieci. Zaniedbanie to po części brało się z faktu, że tradycyjna metoda badań historycznych opiera się w dużej mierze na materiałach źródłowych pozyskiwanych przez przeglądanie dokumentów wytwarzanych przez instytucje o charakterze hierarchicznym, takie jak państwa. Sieci również prowadzą zapisy swojej działalności, ale zdecydowanie trudniej do nich dotrzeć. Przypominam sobie moment, w którym jeszcze jako nieopierzony doktorant zjawiłem się w gmachu Archiwów Państwowych w Hamburgu, gdzie najpierw skierowano mnie do niesamowitej sali pełnej Findbücher – olbrzymich oprawnych w skórę rękopiśmiennych woluminów, w których trudnym do odczytania pismem staroniemieckim opisano katalogi całego archiwum. One z kolei prowadziły mnie do niezliczonych raportów, sprawozdań i listów powstałych z inicjatywy rozmaitych „poselstw” delegowanych przez rozbudowany, acz z lekka przestarzały, aparat biurokratyczny tego hanzeatyckiego państwa-miasta. Wciąż doskonale pamiętam, jak przeglądałem opasłe tomy z okresu, który mnie interesował, i z rosnącym przerażeniem stwierdzałem, że ani jedna strona w nich zawarta nie przynosi mi nic, ale to nic ciekawego. Z tym większą ulgą odetchnąłem, kiedy po kilku tygodniach tej beznadziejnej kwerendy trafiłem do niewielkiej, wyłożonej dębowym drewnem salki, w której mieściły się prywatne papiery Maxa Warburga. A znalazłem się tam dzięki łutowi szczęścia, bowiem syn owego bankiera, Eric, przypadkiem zjawił się na przyjęciu w konsulacie brytyjskim, na które zaproszono także i mnie. Wystarczyło mi zaledwie kilka godzin, by zorientować się, że korespondencja Warburga z członkami jego własnej sieci może mi powiedzieć więcej o naturze i przyczynach hiperinflacji w Niemczech w początkach lat dwudziestych XX wieku (a to właśnie był temat moich badań), niż wszystkie pozostałe dokumenty zebrane w Staatsarchiv.
A mimo to, podobnie jak większość historyków, także i ja przez długie lata miałem raczej swobodne podejście do postrzegania i opisywania sieci. W tym wypadku miałem wprawdzie oględną wiedzę o rodzinnych, biznesowych czy wynikających z szeroko pojmowanej „wspólnoty interesów” powiązaniach między Warburgiem a innymi członkami niemiecko-żydowskiej elity finansowej. Ale nie przyszło mi do głowy, by powiązania te traktować wprost jako sieć. Wystarczało mi dosyć płytkie myślenie o nich jako o zwykłych „kręgach” społecznych, co zdecydowanie nie dość dokładnie oddawało ich naturę. Obawiam się też, że równie mało systemowo podszedłem do tego zagadnienia, kiedy kilka lat później przyszło mi opisywać historię wzajemnych powiązań między bankami Rothschildów. Skupiłem się wówczas nadmiernie na mocno skomplikowanej genealogii tej rodziny, charakteryzującej się dość niezwykłym systemem ożenków między kuzynami, a zbyt mało uwagi poświęciłem szeroko pojętej sieci pośredników i banków stowarzyszonych, która była równie istotna w procesie dochodzenia tej familii do pozycji najbogatszego rodu w całym dziewiętnastowiecznym świecie. Patrząc na to z dzisiejszego punktu widzenia, powinienem był bardziej wnikliwie przyjrzeć się pracom tych historyków z połowy XX wieku, którzy – jak Lewis Namier czy Ronald Syme – jako pierwsi zapuścili się na dziewicze dotąd tereny prozopografii (biografii zbiorczej), badając między innymi pomniejszenie roli ideologii jako pełnoprawnego czynnika sprawczego w wydarzeniach historycznych. Nawet jednak ich wysiłków nie sposób uznać za jakąkolwiek próbę formalnej analizy zjawiska sieci. Co więcej, wkrótce po nich do głosu doszło całe pokolenie historyków społecznych (a może nawet wprost socjalistycznych), których głównym celem było udowadnianie, że za kolejnymi zmianami w dziejach stały tak naprawdę to wzrastające w siłę, to znów słabnące grupy i klasy społeczne. Dzięki temu dotarło do mnie, że postulowane przez Vilfreda Pareta elity – począwszy od „notabli” z czasów rewolucji francuskiej po Honoratioren w wilhelmińskich Niemczech – ogólnie rzecz biorąc, miały większe znaczenie w procesie historycznym niż klasy Karola Marksa, za to nie dowiedziałem się wcale, w jaki sposób można analizować tego rodzaju elitarne struktury.
Moja książka jest próbą zadośćuczynienia za dotychczasowe grzechy zaniechania. Skupiam się w niej na interakcjach między sieciami a hierarchiami, począwszy od czasów starożytnych aż po całkiem niedawną przeszłość. Łączę rozmaite podejścia teoretyczne, zaczerpnięte z całej gamy różnych dyscyplin naukowych, od ekonomii po socjologię i od nauk neurologicznych po teorię zarządzania. Głównym założeniem tej książki jest stwierdzenie, że sieci społeczne od zawsze odgrywały w historii o wiele większą rolę, niż była to w stanie przyznać większość historyków, zafiksowanych zazwyczaj na badaniu organizacji hierarchicznych, takich jak organizmy państwowe. Stwierdzenie to jest jednak uprawnione szczególnie w odniesieniu do dwóch okresów. Pierwsza „epoka usieciowienia” nastąpiła w wyniku upowszechnienia się prasy drukarskiej w Europie pod koniec XV wieku i trwała aż do końca XVIII stulecia. Druga to ta, w której obecnie żyjemy – rozpoczęła się ona w latach siedemdziesiątych XX wieku, choć moim zdaniem rewolucja technologiczna kojarzona zwykle z Doliną Krzemową była raczej konsekwencją aniżeli przyczyną kryzysu instytucji hierarchicznych. Okres między tymi dwiema epokami, a więc czas od końca lat dziewięćdziesiątych XVIII wieku do końca lat sześćdziesiątych XX wieku, charakteryzował się tendencją dokładnie przeciwstawną: instytucje hierarchiczne odzyskały wówczas pełną kontrolę i z powodzeniem odsunęły na bok albo wchłonęły rozmaite struktury sieciowe. Szczyt potęgi organizacji hierarchicznych przypadł przy tym na sam koniec tego okresu, to jest połowę XX stulecia – był to czas triumfu totalitarnych reżimów i totalnej wojny.
Podejrzewam, że nigdy nie doszedłbym do tych wszystkich wniosków, gdybym nie zajął się wcześniej pisaniem biografii jednego z najzręczniej poruszających się w sieciach ludzi współczesności: Henry’ego Kissingera. Mniej więcej w połowie tego przedsięwzięcia – mając już ukończony tom pierwszy i przeprowadziwszy część badań oraz kwerend do tomu drugiego – wpadłem oto na dość interesującą hipotezę. Czy aby Kissinger nie zawdzięczał swoich sukcesów, sławy, rozpoznawalności nie tylko wielkiemu intelektowi i niezwykle silnej woli, ale również wyjątkowej umiejętności konstruowania eklektycznej sieci znajomości, zarówno z wysoko umocowanymi postaciami z administracji prezydentów Nixona i Forda, jak i z ludźmi spoza kręgów rządowych, takimi jak dziennikarze, właściciele tytułów prasowych, zagraniczni ambasadorzy i głowy państw, a nawet hollywoodzcy producenci? W niniejszej książce przedstawiam przede wszystkim syntezę (mam nadzieję, że bez nadmiernego upraszczania) dokonań innych ludzi nauki, wobec których mam tym samym intelektualny dług, ale akurat w kwestii sieci stworzonej przez Kissingera mogę przedstawić swój własny – mocno niedoskonały, lecz, jak sądzę, oryginalny – ogląd zagadnienia.
Sama książka także powstała dzięki sieci. Chciałbym podziękować przede wszystkim dyrektorowi i członkom Instytutu Hoovera, w którym została napisana, jak również ciałom nadzorującym tę instytucję i jej darczyńcom. W czasach, w których na