Zakochać się w żonie. Tara Pammi. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Tara Pammi
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Остросюжетные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-276-4724-5
Скачать книгу
Nikolaia.

      – Au!

      Valentinie pękała głowa. Ostatnią rzeczą, jakiej sobie życzyła, był Nikolai i jego amory.

      – Kairos i ja jeszcze się nie rozwiedliśmy. Zresztą nie jestem zainteresowana kolejnym związkiem – dodała dla porządku.

      – Obserwowałem go dziś, cara mia. Nie spojrzał na ciebie ani razu. Jakbyście byli sobie zupełnie obcy. Za to wydawał się zainteresowany tą zdzirą Stellą.

      Jego słowa bolały.

      – Per favore, Nik. Nie mów tak o niej, dobrze?

      – Dlaczego? Mówiłaś o Claudii Vanderbilt o wiele gorsze rzeczy, kiedy przyjęła oświadczyny swojego sześćdziesięcioletniego adoratora.

      Rzeczywiście tak było.

      Należała do uprzywilejowanej kasty, rozpuszczonej bogactwem, i zdarzało jej się zachowywać wprost fatalnie. Może jednak powinna skorzystać z propozycji Nikolaia. Jego obecność przypominałaby jej, jaką wredną zołzą kiedyś była.

      Podniosła się z łóżka i zrobiła parę kroków w stronę małego okienka. Spędziłaby tutaj noc, gdyby to mogło uchronić ją przed widokiem Kairosa wychodzącego z przyjęcia z którąś z kobiet, gdy nagle poczuła, że Nikolai stoi tuż za nią.

      Zastygła w bezruchu, gdy jego ręce spoczęły na jej biodrach.

      – Nikolai, jesteś ostatnim prawdziwym przyjacielem, jakiego mam. Nie psujmy tego.

      – Przeszłaś przemianę z jadowitej żmii w niewinną owieczkę? A może płochą gazelę? – Opary alkoholu dotarły do nozdrzy Valentiny i zrozumiała, że Nikolai musi być kompletnie pijany, jeśli zaczął bredzić o jej niewinności.

      Zanim Valentina zdążyła odsunąć jego ręce, bo naprawdę nie miała zamiaru wymierzyć mu solidnego kopniaka w podbrzusze, jak nauczył ją brat, ręce Nikolaia nagle gdzieś zniknęły. Być może poślizgnął się, próbując utrzymać równowagę, albo został popchnięty, tego Valentina nie zdążyła zauważyć. W każdym razie wylądował ciałem na łóżku i wydał z siebie kolejne żałosne jęknięcie.

      Valentina odwróciła się gwałtownie.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Zamiast Nikolaia zobaczyła przed sobą Kairosa. Spowijająca go cisza zdawała się hamować gniew i agresję. Na kamiennej twarzy nie było widać cienia emocji.

      Valentina nie była w stanie opanować drżenia rąk. Uczucia, niczym wysoka fala, kołysały jej poczuciem pewności siebie, by ostatecznie je przełamać. Ignorując fakt, że spod zadartej w górę sukienki musiały być widoczne jej figi, uklękła obok powalonego na wznak Nikolaia i wsunęła palce w jego nażelowane włosy.

      Ciężki od alkoholu oddech na odsłoniętym dekolcie uświadomił jej, że Nikolai żyje. Ale spojrzenie Kairosa, które przez cały czas czuła sobie, niemal parzyło jej skórę.

      Usłyszała stłumione przekleństwo.

      – Co ty wyprawiasz?

      Nie widzieli się i nie rozmawiali ze sobą dziewięć miesięcy. Nadzieja, że Kairos ją odszuka, umarła po pierwszym miesiącu od rozstania.

      – Sprawdzam, czy nie nabił sobie guza.

      – Po co?

      – Jest moim przyjacielem. Zależy mi na nim.

      Valentina wyprostowała się, popatrzyła na śliczną jak z obrazka twarz Nikolaia i westchnęła. Był jej przyjacielem.

      Załatwił jej pracę w agencji mody, kiedy wróciła do Mediolanu z Paryża z poczuciem absolutnej porażki. A potem mieszkanie, które dzieliła z czterema innymi dziewczynami. Może nawet cieszył się, że jest na dnie, bo wtedy łatwiej by mu było ją wykorzystać.

      Niezależnie jednak od motywów, był jedyną osobą, która starała się jej pomóc i nie wyśmiewała jej żałosnych prób stanięcia na nogi.

      Zupełnie inaczej niż stojący za nią mąż, którego szyderczy śmiech i raniące słowa podczas pewnej rozmowy do dziś prześladowały ją w snach.

      – Ty nie masz przyjaciół, Valentino – powiedział wtedy. – Kobiety lgną do ciebie tylko po to, byś zaspokajała ich próżność, a mężczyźni… wiadomo, z jakiego powodu.

      Każde z jego słów było prawdą. Upokarzającą, bolesną prawdą.

      – No dalej, powiedz, z jakiego powodu! – zażądała, czując, że do oczu napływają jej łzy.

      – Myślą tylko o tym, żeby cię wciągnąć do łóżka.

      Jeśli miała jakiekolwiek złudzenia, że Kairos miał o niej dobre zdanie, wtedy definitywnie się ich pozbyła. Zakochała się w mężczyźnie, który myślał o niej wyłącznie jak o zabawce do łóżka.

      – Może jestem próżna i głupia, ale przynajmniej cię nie oszukałam.

      Kairos umilkł, kompletnie zaskoczony.

      – Nigdy nie obiecywałem ci tego, czego nie mógłbym dotrzymać. Kiedy zgodziłem się na ślub, powiedziałem twojemu bratu, że będziesz żyć na wysokim poziomie, i dotrzymałem słowa. Tamtego wieczoru, kiedy się zaręczyliśmy, obiecałem, że przy mnie zaznasz rozkoszy, jakiej nigdy nie znałaś, i tej obietnicy też dotrzymałem.

      Nigdy nie mówił, że ją kocha.

      To ona uroiła sobie, że Kairos ją kocha.

      Nikolai nie miał żadnych obrażeń, choć mogłaby przysiąc, że upadając, uderzył o coś twardego.

      – Zostaw go – powiedział Kairos, robiąc krok w stronę łóżka.

      Ostrożnie ułożyła głowę Nikolaia na poduszce.

      – Odsuń się, Valentino!

      Kairos pochylił się i dźwignął śpiącego Nikolaia. Przerzucił go sobie przez ramię jak worek kartofli i spojrzał na nią tak, że odsunęła się na bok.

      Ją też niósł kiedyś w podobny sposób. Pamiętała twardy bark, który wbił się w jej żołądek, i mocny uścisk dłoni, którymi przytrzymywał ją za uda. Wyniósł ją z przyjęcia po tym, jak wskoczyła do basenu, na oczach jego kolegów oraz ich żon. Tylko dlatego, że ignorował ją przez cały weekend.

      Wściekły zaniósł ją wtedy do łazienki, rozebrał z mokrych ciuchów i wrzucił pod lodowaty prysznic. A kiedy zakręcił wodę i pomógł jej się wytrzeć i zaniósł do łóżka, cała wściekłość z niego wyparowała, znajdując ujście w szalonym seksie.

      W tamtym czasie Valentina była skłonna kompletnie się wygłupić, byle zwrócić na siebie uwagę Kairosa.

      Wzdrygnęła się, strząsając z siebie nieprzyjemne wspomnienie.

      Oczy Kairosa wypełnione były typową dla niego arogancją.

      – Czy mogę wyrzucić tego biedaka za burtę teraz, kiedy już odegrał swoją rolę?

      – Jaką rolę? – spytała niepewnie.

      – Wykorzystałaś go, żebym był zazdrosny. Śmiałaś się z jego głupawych żartów, tańczyłaś z nim i pozwalałaś się obłapiać. Kurtyna opadła. Nie będzie ci już do niczego potrzebny.

      – Mówiłam ci, że Nik jest moim przyjacielem. – Spojrzała na Kairosa, czując, że się rumieni. Dlaczego? Nie miała pojęcia. – Poza tym mój świat nie kręci się już wokół ciebie, Kairosie. Dobrze o tym wiesz.

      Kairos obrócił się na pięcie i rzucił Nikolaia ponownie na łóżko. Odpowiedzią było jedynie