– Co ty, do kurwy nędzy, wyprawiasz?!
Ciepła dłoń Brunona ląduje na moim ramieniu i sprawia, że podskakuję, a papieros wypada z mojej dłoni. Kotek szybko czmycha z powrotem pod samochód.
– A co ty tutaj robisz?! – syczę i zrzucam z siebie jego dłoń. Mam ochotę powiedzieć mu, by wracał do swojej nowej przyjaciółki.
– Jesteś cała przemarznięta! Co ci strzeliło do głowy, by wychodzić na dwór bez kurtki?! – Patrzy na mnie z troską, a ja znów popełniam błąd, bo pozwalam hipnotyzować się jego oczom.
– Wezmę go do domu. Chyba jest głodny. – Ignoruję jego pytanie i wyciągam ręce, a kotek od razu do mnie podchodzi. Staram się nie drżeć i nie szczękać zębami, ale to niemożliwe. Tulę do siebie małą kulkę i pociągam nosem. Nigdy w życiu nie było mi tak zimno.
– Chodź tu. – Bruno gwałtownie chwyta mnie za ramiona i podnosi z ziemi, a potem mocno przytula. Jego ręce zaciskają się wokół mnie i dają rozkoszne ciepło. Zaczynam drżeć jeszcze bardziej, a zdziwiony kotek podnosi głowę, ale nie próbuje uciec.
Bruno wzdycha i zacieśnia uścisk. Chowa nos w moich włosach i czuję jego ciepły oddech na czole.
– Kto by pomyślał, że szanowna pani menadżer jest taka nierozsądna i wychodzi odmrozić sobie tyłek – mruczy i tuli mnie tak mocno, że futrzak między nami zaraz zostanie zgnieciony.
Powinnam mieć resztki godności i chociaż zaprotestować. W końcu przed chwilą w swoich ramionach trzymał Ankę. Ale jest mi ciepło i jednocześnie czuję się tak błogo, że nie mam ochoty tego przerywać.
– Nie jesteś dżentelmenem. Nie zostawia się kobiety samej w łóżku – mówię pozornie beztroskim tonem i po chwili wysuwam się z jego objęć. Tulę kotka do siebie i zaczynam iść w stronę domu, nie zwracając uwagi na to, czy Bruno dotrzymuje mi kroku.
– O czym ty mówisz? – Dogania mnie i próbuje pochwycić moje spojrzenie.
– Przed chwilą pieprzyłeś się z Anką, a teraz próbujesz mi pomagać?
– Co ty wygadujesz?! – Patrzy na mnie zaskoczony. – Jezu, też słyszałaś te jęki? Albo macie cienkie ściany, albo twoja koleżanka ma bardzo donośny głos. – Śmieje się.
Patrzę na niego z niesmakiem.
Co za tupet!
Wchodzę do domu i od razu szybkim krokiem kieruję się do kuchni. Wyciągam z lodówki kilka skrawków szynki i karmię nią kota. Pożera wszystko w sekundę, więc nie pozostaje mi nic innego jak zabrać go do swojego pokoju. Byleby tylko być jak najdalej od Brunona.
– Idę do siebie – informuję go, na wypadek gdyby miał jakieś wątpliwości. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nadal tu sterczy, zamiast iść do swojej wybranki.
Gdy wspinam się po schodach, słyszę za sobą jego ciężkie kroki i jestem pewna, że skieruje się do swojej sypialni. Przekraczam próg swojego pokoju i już mam zamykać za sobą drzwi, kiedy on blokuje je nogą.
Patrzę na niego pytająco i nie kryję irytacji. Ostrożnie stawiam kotka na ziemi, a on szybko chowa się pod łóżkiem. Chętnie zrobiłabym to samo, ale muszę stawić czoło tej przedziwnej sytuacji.
– Chyba pomyliłeś pokoje – stwierdzam cierpko i próbuję zamknąć mu drzwi przed nosem.
– Ej, nie tak ostro! – Wykazuje się refleksem i przytrzymuje drzwi dłonią, więc tylko jęczę sfrustrowana. – Co w ciebie wstąpiło?! Jesteś zazdrosna, bo wypiłem z twoją koleżanką kawę?
– Kawę?! Naprawdę myślisz, że chodzi o tę pieprzoną kawę?! – Podnoszę głos i mam gdzieś, czy Anka to usłyszy. – Jestem zazdrosna, bo się z nią zabawiłeś, a ja wszystko słyszałam!
– Jezu, Ewa! Nie zabawiałem się z nią! – Bruno patrzy na mnie zaskoczony i po chwili zaczyna się histerycznie śmiać. – Naprawdę myślałaś, że ja i ona…?! To dlatego wystrzeliłaś z domu jak z procy?! Ale powiedziałaś, że jesteś zazdrosna. Mam powody do radości.
– Nie jestem zazdrosna.
– Tak powiedziałaś.
– Cholera! Czy naprawdę chcesz się ze mną kłócić, gdy za ścianą leży kobieta, z którą przed chwilą uprawiałeś seks? Chyba nie powinieneś się tak zachowywać.
– Ewa, czy ty mnie słuchasz? – Bruno chwyta mnie za ramiona i lekko mną potrząsa. – Nie spałem z nią.
– Nie jestem głucha. Darła się na cały dom – mamroczę, bo nie mogę znieść tego, jak moje ciało reaguje na jego dotyk. Każda jego uśpiona komórka budzi się do życia. Każda część mnie chciałaby być na miejscu Anki.
Bruno otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale nagle słyszymy jęk. Potem jeszcze jeden, a do tego głośny klaps. Potem Anka krzyczy „O tak!”, identycznie jak wcześniej.
Patrzę na Brunona z niedowierzaniem, a on zaczyna się śmiać.
– Mówiłem, ale nie chciałaś słuchać. Chyba zaczynają drugą rundę.
– Czy ona… czy Adam…? Jezu… – Tylko tyle udaje mi się wykrztusić, a Bruno ma niezły ubaw, widząc moją zaskoczoną i jednocześnie zażenowaną minę.
– Twój brat zastał nas w kuchni i zaprosił Ankę do siebie na pogawędkę. Nie wiem, jak to się stało, ale jak sama słyszysz, przeszli od słów do czynów. – Zakrywa twarz dłońmi i znów zaczyna się śmiać.
Jest mi głupio, że zareagowałam tak impulsywnie i zrobiłam scenę zazdrości, z góry zakładając najgorsze. Przypominam sobie, że mój brat i Anka w liceum byli parą jakiś miesiąc, ale to nie było nic poważnego. Może postanowili odświeżyć dawne wspomnienia?
Nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić. Powinnam przeprosić Brunona, ale ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Irytuje mnie fakt, że teraz pęka z dumy, bo wyszło na jaw, że jestem o niego zazdrosna jak zakochana nastolatka.
Podnoszę głowę i widzę, jak mi się przygląda. Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale jest teraz blisko mnie, a nasze twarze dzielą centymetry. Kociak wychodzi spod łóżka i nieśmiało ociera się o moją nogę. Jęki Anki stają się coraz głośniejsze.
Odwracam się plecami do Brunona, by nie widział mojej zaczerwienionej ze wstydu twarzy. Nagle jego dłonie – silne i ciepłe – zaczynają delikatnie masować moje ramiona, ale po chwili zjeżdżają niżej, wzdłuż pleców i nie mają zamiaru się zatrzymać. Ostatecznie zaciskają się władczo na moich pośladkach.
– Podnieca cię to, co słyszysz? – Pochyla się, a jego słowa łaskoczą mój kark.
Zaciskam powieki, ale nie potrafię zaprzeczyć.
– Nie wstydź się, to nic złego. Możemy być jeszcze głośniejsi niż oni. – Odwraca mnie przodem do siebie i łapie pod brodę, a ja zmuszam się, by w końcu otworzyć oczy. Jego spojrzenie jest jak espresso – mocne i pobudzające. Oblizuję usta, gdy dociera do mnie znajomy męski zapach. Czuję w podbrzuszu płynną lawę, która rozpala każdą cząstkę mojego ciała. Tylko jedna osoba może ugasić ten pożar.
– Widzę, jak bardzo tego chcesz, Ewa. Nie muszę nawet sprawdzać, na pewno jesteś już dla mnie wilgotna. – Gładzi kciukiem moje rozchylone usta. – Pozwól skończyć mi to, co zaczęliśmy w nocy w kuchni.
Bruno nie czeka na moją odpowiedź, tylko przyciąga mnie do siebie tak, że moje piersi ocierają się o jego twardy tors. Zsuwa dłonie na moje biodra, mocno mnie za nie chwyta, a potem bezpardonowo wciska nogę między moje złączone uda i wtula się we