W mieszkaniu Piotrowskich panowało pandemonium. Kostkowi przeszła gorączka, więc dokazywał z Ludwikiem aż miło, a na dodatek wpadła do nich z wizytą Nina Ossowiecka z córeczką, nad którą chłopcy uwielbiali się znęcać.
– I co? Opowiadaj. – Gabriela napadła go niemal od progu.
– Nie mogę – bąknął Błażej i przywitał się z Niną.
– Że czego nie możesz? Pracować tam? – zdziwiła się Gabriela.
– Będę tam pracować, ale nie mogę powiedzieć gdzie. – Westchnął i zwrócił się do Niny, żeby zmienić temat: – Co słychać u Grzegorza?
– To, co zwykle. Chodzi do pracy, a potem zajmuje się Basią, gdy ja idę na spektakl – westchnęła Nina i uśmiechnęła się.
Wyglądała na szczęśliwą i spełnioną, chociaż kiedyś zapewne nieco inaczej wyobrażała sobie powojenną przyszłość. Mieli z Grzegorzem mieszkać w Ameryce, jednak po tym, co przeszli, potrafili docenić fakt, że w ogóle mogą być razem. Później nadeszły smutne chwile w domu Ossowieckich, bo tuż po Bożym Narodzeniu pięćdziesiątego drugiego aresztowano Grzegorza. Dostał piętnaście lat za „podejrzane kontakty z imperialistami”, jednak w marcu pięćdziesiątego szóstego ogłoszono amnestię i porucznika Ossowieckiego wypuszczono na wolność.
– Nie tęskni za wojskiem? – zapytał Błażej, bo pomyślał, że jeśli w Polsce następują tak duże zmiany, może i w wojsku coś drgnie.
– Chyba już nie, ale namawiają go, by wrócił do armii, do wojsk łączności. Brakuje im fachowców, a podobno okres „błędów i wypaczeń” nie powinien już powrócić. Nawet Chruszczow skrytykował rządy terroru swojego poprzednika… – westchnęła Nina. – Tak mówią, ale ja teraz to już w nic nie wierzę.
– Plotki krążą różne – niepewnie odparł Błażej, który sam niekiedy tęsknił za służbą wojskową. – Ale gdyby się zgodził, to od razu mieszkanie większe by się znalazło i deputaty.
– Wierzysz w to, co piszą? Wierzysz Chruszczowowi? Na Boga, Błażej, ci ludzie przelewali krew za ojczyznę. Jak ty. I nagle stali się szpiegami obcego mocarstwa? A teraz udają, że to był okres „błędów i wypaczeń”? To niech pogonią Rokossowskiego i innych radzieckich generałów do domu, wtedy może uwierzę, że coś się zmieni.
– Może nie będzie tak źle – mruknął bez przekonania Błażej.
– Bzdura! Nikt drugi raz nie dałby się na to nabrać. Przeklęta Ewka… – syknęła ze złością Nina.
Tak, Nina była zła, że musieli zostać w Polsce. Ogarniała ją wściekłość, że wrócili po wojnie do kraju, bo kochanka jej pierwszego męża nie powiedziała słowa o tym, iż Paweł Zawiślański po prostu założył nową rodzinę, a ją już od dawna miał w nosie. Gdyby ta kobieta wyjawiła prawdę wcześniej, nigdy nie powróciliby do kraju, Grzegorz nie poszedłby siedzieć, a ona nie musiałaby znosić kolejnej rozłąki.
– Masz kochankę? – wypaliła nagle Gabriela i przez chwilę Błażej zastanawiał się nawet, czy na pewno owo pytanie skierowane jest do niego.
Nina uciekła wzrokiem w kierunku dokazujących dzieci, bo zapewne poczuła się nieco niezręcznie.
– Że co mam? – Błażej zmarszczył czoło.
– Ostatnio jesteś bardzo tajemniczy – syknęła żona.
– Zwariowałaś, kobieto? Padam na pysk po robocie, a i tak zamiast wylegiwać się z piwkiem na kozetce, zajmuję się dziećmi. Nawet gdybym chciał, to nie miałbym siły. Mam dostać robotę, ale zobowiązałem się do milczenia, bo w przeciwnym razie mogę skończyć w pierdlu, w Barczewie. Miałabyś ochotę, tak jak niedawno jeszcze Nina, raz w miesiącu jeździć z paczkami na widzenia i zostać sama z tymi dwoma czortami?
Błażej z jednej strony cieszył się, że jego żona wciąż jest o niego zazdrosna, z drugiej – podobne pytanie, w dodatku zadane przy Ninie, wydało mu się wręcz obraźliwe.
– Pamiętaj, jeśli mnie zdradzisz kiedyś, wyrwę tej lafiryndzie wszystkie kłaki ze łba. – Gabriela gniewnie zmrużyła oczy.
– Jakie szczęście, że nie mnie… – Błażej roześmiał się i dodał: – A teraz daj coś zjeść, bo naprawdę poszukam sobie takiej, co mnie lepiej karmić będzie.
5. Warszawa, 1956
– Muszę już iść – powiedziała Nadia Niechowska i przeciągnęła się.
– Dlaczego? Nie podoba ci się tutaj?
– Jutro jedziemy z naszym kołem ZMP na wycieczkę do Poznania. Na targi. Muszę się jeszcze spakować, a wyruszamy o świcie.
Nadia zaczęła nerwowo rozglądać się po pokoju. Jej letnia sukienka leżała na podłodze, tuż przy drzwiach, biustonosz wisiał na oparciu łóżka, a figi dumnie powiewały na uchwycie szuflady nocnego stolika.
Kawalerka jej dużo starszego, żonatego kochanka urządzona była ze smakiem i elegancją, chociaż dużo jej brakowało do willi, w której mieszkała z matką, ojczymem i dwoma przyrodnimi braćmi.
– Przestałaś do niego pisać? – zapytał nagle Michał Zdański, mając zapewne na myśli ojca Nadii, mieszkającego od początku wojny w Londynie.
– Tak, ale on i tak pisze. Tatulek od siedmiu boleści – mruknęła.
– Po prostu nie przyjmuj listów. Odeślą je do niego i w końcu zrezygnuje, widząc, że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego – powiedział stanowczo Zdański.
– Przysyła mi pieniądze. W końcu jest ojcem i powinien łożyć na moje utrzymanie. I tak w większości przypadków dostaję porozklejane koperty, bez szeleszczących funtów, ale niekiedy zdarzają się uczciwi pocztowcy i nie wyciągają pieniędzy. Powinieneś stanowczo coś z tym zrobić.
– Chyba przeceniasz moje możliwości. – Uśmiechnął się.
– Jesteś w Komitecie Centralnym. Wy możecie wszystko.
– Dobrze, porozmawiam z kim trzeba, ale lepiej, żeby te listy w ogóle przestały przychodzić. W tym roku zdałaś maturę, zaraz pójdziesz na studia, a to na pewno ci nie pomoże.
– A ty rozwiedź się w końcu z żoną – odcięła się Nadia i podniosła się z łóżka.
– To nie jest dobry moment, a my spotykamy się zaledwie od kilku miesięcy. I jeszcze nie skończyłaś osiemnastu lat.
– Nigdy nie będzie dobry, a pełnoletniość osiągnę już w przyszłym roku – mruknęła.
Michał przyciągnął ją do siebie.
– Masz dopiero siedemnaście lat, a ja zbliżam się do trzydziestki. Pomyśl, jak zareagowałby twój ojczym, gdyby się dowiedział, że ze sobą sypiamy. Zniszczyłby mnie. Ma znajomości w najwyższych kręgach władzy, jest szanowanym radzieckim weteranem wielkiej wojny ojczyźnianej… On… On by mnie zabił.
– Sam mówiłeś, że teraz wszystko się zmienia. Następuje odejście od represji i bezwolnego słuchania Związku Radzieckiego. Myślisz, że wasza „natolińska” grupa wygra z „puławską”?
Kolejny