Grupa dotarła pod dom małżeństwa LaBianców i Manson zakradł się do środka, reszta została w samochodzie. Gdy znalazł się już wewnątrz, zaczął wymachiwać nożem i krzyczeć, że chce ich tylko okraść, więc jeśli nie będą sprawiać problemów, nic im się nie stanie. Skrępował ustawioną plecami do siebie parę rzemieniami i wrócił do auta, gdzie poinstruował Texa, Pat i Leslie, by zabili gospodarzy, a potem wrócili autostopem na ranczo. Następnie odjechał wraz Atkins i Kasabian.
Trójka młodych zakradła się do domu, poszła do kuchni i znalazła tam dwudziestopięciocentymetrowy widelec do mięsa i dwudziestocentymetrowy ząbkowany nóż z drewnianą rączką. Patricia i Leslie odwiązały Rosemary, a potem zaprowadziły ją do sypialni, gdzie położyły ją na łóżku, twarzą do dołu. Narzuciły jej na głowę poduszkę i obwiązały szyję kablem lampki nocnej.
Tymczasem w salonie Tex wepchnął Lena na sofę i zaczął go dźgać. Przerażony LaBianca krzyczał, starając się uwolnić ręce, które wciąż miał skrępowane za plecami. Watson czterokrotnie pchnął go ząbkowanym nożem w brzuch, po czym poderżnął mu gardło, zostawiając ostrze w szyi.
Z kolei w sypialni Rosemary zaczęła stawiać opór, w wyniku czego upadła na podłogę, pociągając za sobą lampę. Leslie i Patricia próbowały ją zadźgać, ale zabrakło im sił, więc zawołały Texa, który przyszedł i doprowadził rzecz do końca. Następnie polecił Leslie, by ugodziła LaBiancę widelcem, co zrobiła. Watson wrócił do salonu i wyciął na klatce piersiowej Lena słowo „wojna”, a Patricia czternastokrotnie wbiła widelec w brzuch mężczyzny.
Po zamordowaniu małżeństwa oprawcy zerwali ze ściany gobelin i napisali w jego miejscu ręcznikiem nasączonym krwią Rosemary „śmierć świniom”. W salonie umieścili napis „powstańcie”, a Patricia dodała jeszcze na lodówce „Healter Skelter”. Przed opuszczeniem domu coś przekąsili, a także wygłaskali i nakarmili trzy psy gospodarzy.
Już po północy rodzice przyjaciela podrzucili Franka do domu. Kiedy taszczył na podjeździe swoją walizkę i sprzęt biwakowy, zaintrygowało go, że przyczepa z łódką wciąż stała podpięta do samochodu. Leno nigdy nie zostawiał jej tak na noc. Chłopak podszedł do tylnych drzwi i zobaczył, że rolety, zwykle podniesione, teraz były opuszczone. Zapukał do drzwi, a gdy nikt nie odpowiedział, przestraszył się i poszedł do pobliskiej budki telefonicznej. Zadzwonił do rodziców, a potem do siostry, która po jakimś czasie pojawiła się ze swoim chłopakiem. We trójkę podjechali do domu. W środku znaleźli ciała.
4
Zakazane narzędzia pracy
Kiedy po raz pierwszy napisałam do kobiet Mansona, nie chciałam podawać swojego adresu domowego. Co parę lat w mediach pojawiały się informacje o przebywających na wolności zwolennikach Mansona. Zazwyczaj dotyczyły gróźb kierowanych przez nich do jego domniemanych wrogów, czasami jednak próbowali oni wprowadzać swoje słowa w czyn, jak zrobiła to Lynette „Squeaky” Fromme, którą 5 września 1975 roku aresztowano za próbę zamachu na prezydenta Geralda Forda (David Casstevens, ‘Squeaky’ Fromme Unrepentant, Still Devoted to Manson [Nieskruszona „Squeaky” Fromme wciąż wierna Mansonowi], „Fort Worth Star-Telegram”, 26.09.2005).
Postanowiłam wysłać także odbitki swoich artykułów, czego zorganizowanie zabrało mi kilka dni, w które budziłam się równie przerażona jak wtedy, gdy czytałam Helter Skelter. Nie znałam na tyle dobrze Pat i Leslie, by mieć absolutną pewność, że nie utrzymują żadnych kontaktów z pozostającymi po drugiej stronie krat akolitami Mansona. Raz na jakiś czas Sandra Good, jedna z jego popleczniczek, wyrzucała z siebie wściekle brzmiące pogróżki, chcąc przekonać tym wszystkich, że wciąż może być niebezpieczna.
Uzyskałam zgodę redaktora gazety, w której kiedyś pracowałam, by do korespondencji podać adres firmowy.
Pierwsza odezwała się Pat. Przysłała mi list, w którym zgadzała się na przeprowadzenie z nią wywiadu. Kilka tygodni później napisała Leslie, też nie miała nic przeciwko rozmowie. Wtedy spotkała mnie niemiła niespodzianka. Poznałam reżyserkę, która zamierzała nakręcić film o trzech skazanych w tej sprawie. Plany te spaliły na panewce, gdyż kalifornijski Wydział Więziennictwa wdrożył regulamin zabraniający przedstawicielom mediów przeprowadzania z osadzonymi wywiadów w cztery oczy. Był to krok bezprecedensowy, który poczyniono w okresie nasilenia się doniesień o przypadkach znęcania się nad więźniami. Wraz z zamknięciem dla przedstawicieli mediów dostępu do osadzonych opinia publiczna traciła możliwość rozeznania się, jak dobrze lub źle traktowani są więźniowie, a tym samym przyszłość reformy systemu penitencjarnego wisiała na włosku. Trudno mi było uwierzyć, że to wszystko prawda, więc zadzwoniłam do dziennikarza zajmującego się sprawami kryminalnymi.
– Taaak, to wszystko się dzieje – odpowiedział. – Można tam wejść i zebrać materiał do artykułu, dajmy na to, o zróżnicowanym menu w stołówce. Możesz porozmawiać z każdym, kogo dorwiesz, ale nie da się z góry zaaranżować wywiadu z konkretnym więźniem. Ale nie jest aż tak źle. Możesz odwiedzić poszczególnych osadzonych, jeśli się zgodzą, ale tylko w ramach prywatnych odwiedzin, zastrzeżonych dla rodziny lub znajomych.
Dodał jeszcze, że jednym z powodów wprowadzenia tego zakazu był Charles Manson. Urzędnikom Wydziału Więziennictwa nie podobało się, że skazany udziela tylu wywiadów. Ich zdaniem mogły one poszerzać grono jego zwolenników, a ponadto sprawiać ból rodzinom ofiar.
– Kiedy to wprowadzono? – zapytałam.
– Dopiero co – odpowiedział.
To „dopiero co” oznaczało zaledwie dwa lub trzy dni wcześniej. Jestem trochę przesądna. Ilekroć widzę, że ktoś wchodzi do restauracji dziesięć sekund przede mną, mam pewność, że zajmie ostatni wolny stolik. Przysięgam, sprawdza się to w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach. Kiedy ma się takie nastawienie, trudno postrzegać świat w innych kategoriach. Moja przesądność doprowadziła mnie do wniosku, że mam do czynienia z jakimiś niewidzialnymi siłami, które odwodzą mnie od zajęcia się tym tematem.
5
Nieprzebrane pokłady wyrzutów sumienia
Osiemdziesięciokilometrowy odcinek Pomona Freeway, która łączy centrum Los Angeles ze zjazdem do więzienia Frontera, okrąża bezkres wysuszonych przedmieść, gdzie nie ma subtropikalnego uroku, tak charakterystycznego dla reszty L. A. Wskazówki udzielone przez służby więzienne doradzały zjazd na Euclid Avenue. Znałam tę aleję. W dzieciństwie jeździłam z rodzicami do kalifornijskiego Ontario do cioci na niedzielne obiady i ta część ulicy wyglądała mniej więcej tak samo jak wtedy – był to szeroki bulwar z wyznaczonym pośrodku pasem zieleni z peruwiańskimi drzewami pieprzowymi. Po bokach stały wspaniałe domy w stylu wiktoriańskim.
Kiedy tak jechałam, niemal czułam woń gajów pomarańczowych z dzieciństwa. Ta część Euclid Avenue znajduje się na wschód od Pomona Freeway. Więzienie jest po zachodniej stronie. Minęłam osiedla, które wyrosły na miejscu drzew pomarańczowych, i powietrze wypełnił zapach krowiego łajna. To poszatkowana i chaotyczna przestrzennie część stanu, którą wypełnia mieszanka mleczarni, stajni, centrów handlowych, domków szeregowych i instalacji chłodniczych. Na przyległym do więzienia pastwisku krowy rasy guernsey wolno przeżuwały trawę, zanurzone po racice w gnoju. Smród przyprawiał o zawrót głowy.
Widok wieżyczek strażniczych i ogrodzenia zakończonego