Oderwała wzrok od swojego ciała na ekranie, otworzyła przeglądarkę, kliknęła na historię, potem na „porn”. Ukazały się kolejne linki z datami. Mogła z łatwością śledzić seksualne fantazje Jacka z ostatnich miesięcy. Jakby przeglądała słownik jego chuci. Erotyczne fantazje dla manekinów.
Dwudziestego szóstego października oglądał dwa klipy. Russian Teen Gets Slammed By Big Cock i Skinny Teen Brutally Hammered. Cokolwiek o nich myśleć, tytuły były przynajmniej konkretne. Żadnych eufemizmów, upiększeń, aluzji czy ogólnikowych opisów tego, co dostanie człowiek siedzący przed ekranem. Sama szczerość i otwartość.
Odkąd go znała, Jack zawsze oglądał pornosy. Czasem i ona, kiedy była sama. Odnosiła się z pogardą do koleżanek, według których ich mężom nie przyszłoby do głowy oglądanie pornosów. To się nazywa wyparcie.
Do tej pory zainteresowanie Jacka pornosami nie miało wpływu na ich pożycie. Nie doszło do sytuacji albo – albo. Jednak ostatnio nie dążył do zbliżeń, chociaż nadal szukał zaspokojenia u Skinny Teen Brutally Hammered.
Oglądając kolejne klipy, czuła coraz większy ucisk w żołądku. Dziewczyny na filmach były młode, chude i uległe. Jack zawsze lubił, żeby jego dziewczyny były szczupłe i młode. To nie on się zmienił, tylko ona. Zresztą czy większość mężczyzn nie chce, żeby ich kobiety tak wyglądały? Na Östermalmie1 starzenie się i tycie jest nie na miejscu. W każdym razie jeśli chodzi o kobiety.
W ostatnim miesiącu Jack aż siedem razy oglądał jeden film. Young Petite Schoolgirl Brutally Fucked By Her Teacher. Faye kliknęła na „play”. Młoda dziewczyna w krótkiej wzorzystej spódniczce, białej bluzce koszulowej, krawacie, pończochach i warkoczykach jak u Pippi Pończoszanki ma problemy w szkole. Największe dotyczą nauki biologii. Zaniepokojeni rodzice załatwiają jej korepetycje i zostawiają dziewczynkę samą w domu. Dzwonek do drzwi. Na progu czeka mężczyzna około czterdziestki, w marynarce z łatami na łokciach i z teczką w ręku. Wchodzą do jasnej kuchni. Dziewczynka przynosi podręczniki, otwiera je. Omawiają mięśnie w ciele człowieka.
„Będę wymieniał kolejne nazwy mięśni, a ty będziesz pokazywać je na sobie, potrafisz?” – pyta nauczyciel grubym głosem.
Dziewczyna robi wielkie oczy, kiwa głową i wydyma usta. Pokazuje kolejno dwa mięśnie. Kiedy on pyta o gluteus maximus, to znaczy mięsień pośladkowy wielki, podciąga lekko spódniczkę, odsłaniając brzeg majtek i pachwinę. Nauczyciel uśmiecha się i kręci głową.
„Wstań, pokażę ci” – mówi.
Dziewczynka odsuwa krzesło i wstaje. Wtedy on sunie swoją wielką dłonią od kolana w górę, pod spódnicę, podwija ją jeszcze bardziej i wsuwa palec do majtek. Dziewczynka wydaje jęk. Taki idealny, pornosowy superjęk. Sugerujący zdumioną niewinność i lekkie poczucie grzechu. Jakby przyznawała, że wie, że nie powinna. Nie powinna, ale nie może się oprzeć, bo pokusa jest zbyt wielka.
On wsuwa i wysuwa palec kilka razy. Potem pochyla ją nad biurkiem i pieprzy od tyłu. Ona krzyczy, jęczy, drapie blat. Prosi o więcej. Kończy się to w ten sposób, że on każe jej włożyć okulary – spadły jej podczas tej jazdy – kiedy ma spuścić jej się na twarz. Dziewczynka przyjmuje jego nasienie z grymasem rozkoszy i półotwartymi ustami.
W filmach pornograficznych, jak nigdzie indziej, widać wyraźnie, jak bardzo mężczyźni cenią własne nasienie. Wydzielają je spragnionym i patrzącym nabożnie kobietom, których usta są półotwarte, jakby przyjmowały jakiś dar.
Faye wyłączyła komputer kilkoma kliknięciami myszy na brzydkiej podkładce z logo Nordea. Skoro Jack tego chce, dostanie właśnie to.
Podniosła się i odsunęła fotel, który skrzypnął niechętnie. Ciemność za oknem była nieprzenikniona. Śnieg przestał prószyć. Wyszła z gabinetu, zabierając kieliszek.
W swojej garderobie miała wszystko, co trzeba. Spojrzała na zegarek. Wpół do dziesiątej. Samolot zaraz wyląduje, wkrótce Jack wsiądzie do taksówki, korzystając z usług dla VIP-ów, a więc przejazd z Arlandy nie zabierze mu dużo czasu.
Wzięła szybki prysznic i zgoliła lekki odrost na wzgórku łonowym. Umyła całe ciało, umalowała się, ale nie tak jak zwykle, tylko niestarannie, młodzieńczo. Naróżowała policzki, wytuszowała rzęsy aż za mocno i jako wisienkę na torcie pomalowała usta wściekle różową szminką znalezioną na spodzie kosmetyczki, przypuszczalnie upominek z jakiegoś eventu.
Zamiast Faye, swojej żony i matki swego dziecka, Jack dostanie młodszą i bardziej niewinną, nietkniętą, czyli taką, jakiej mu potrzeba.
Wybrała jeden z cieńszych szarych krawatów Jacka i zrobiła niedbały węzeł. Założyła jego okulary do czytania, których wstydził się używać przy innych i dlatego chował je przed oczami gości. Prostokątne czarne oprawki Dolce & Gabbana. Sprawdziła rezultat w lustrze. Wyglądała na dziesięć lat mniej. Prawie tak jak wtedy, kiedy wyjeżdżała z Fjällbacki.
Nie była już niczyją żoną. Niczyją matką. Po prostu idealnie.
Weszła na palcach do pokoju Julienne po zeszyt i ołówek z różowym meszkiem. Przystanęła, kiedy dziewczynka mruknęła przez sen. Czyżby się obudziła? Jednak po chwili znów oddychała spokojnie.
Faye weszła do kuchni, już miała nalać wina do kieliszka, ale zatrzymała się i sięgnęła do szuflady z plastikowymi kubkami córki. Napełniła duży kubek z motywem Hello Kitty, z przykrywką i słomką. Doskonale.
Kiedy klucz zgrzytnął w drzwiach, siedziała, przewracając strony „The Economist”. Jack upierał się, żeby pismo zawsze leżało na wierzchu, chociaż tak naprawdę tylko ona je czytała.
Jack postawił walizkę na podłodze, zdjął buty i włożył cedrowe prawidła, żeby jego ręcznie szyte włoskie buty z miękkiej skóry trzymały kształt. Nie poruszyła się. W odróżnieniu od jej dyskretnego błyszczyka Lancôme różowa szminka lepiła się na wargach i wydawała syntetyczny zapach.
Jack ostrożnie otworzył lodówkę. Nadal jej nie zauważył. Poruszał się cicho, widocznie myślał, że obie z córką śpią.
Obserwowała go z miejsca, gdzie siedziała w ciemnym salonie. Jak obca zaglądająca przez okno patrzyła na swego męża, który nie wiedział, że jest obserwowany. Jack był zawsze spięty, a teraz, kiedy myślał, że nikt go nie widzi, poruszał się zupełnie inaczej niż zwykle. Miał rozluźnione, niemal niedbałe ruchy. Jego zazwyczaj strzelista sylwetka była lekko zapadnięta, naprawdę nieznacznie, ale dla niej, znającej go tak dobrze, dość, żeby dostrzec różnicę. Twarz miał gładszą niż zwykle, bez tej ostatnio częstej zmarszczki między brwiami, którą miał również w sytuacjach towarzyskich, nierozerwalnie związanych z jego karierą, ich wspólnym życiem, w którym śmiechy i brzęk kieliszków przekładały się następnego dnia na wielomilionowe transakcje.
Przypomniała sobie, jaki był, kiedy się poznali. Jego łobuzerskie spojrzenie, wesoły śmiech, dłonie, które ciągle musiały jej dotykać, bo nigdy nie miały dość.
Światło lodówki oświetliło mu twarz, Faye nie mogła oderwać od niego oczu. Kochała go. Jego szerokie plecy, wielkie dłonie, którymi chwycił karton soku i podniósł do ust. Zaraz poczuje te dłonie na sobie i w sobie. Boże, jak go pragnęła.
Chyba się