Na początku nie miałem spójnej koncepcji rozwoju firmy. Z perspektywy czasu mogę nawet powiedzieć, że nie miałem żadnej koncepcji. Gdy już pierwsze pomysły jak od wewnątrz ma funkcjonować firma wykrystalizowały się, to i tak po pewnym czasie zmieniały się. Czasami radykalnie. Najczęściej jednak ewoluowały pod wpływem doświadczeń, szkoleń, spotkanych osób, przeczytanych książek i rezultatów podejmowanych działań. Zatem w książce nie zdradzam systemu „jak wygrać szóstkę w lotto”, lecz pokazuję, co zrobiliśmy w mojej firmie, aby wygrać. Mam nadzieję, że uda ci się to powtórzyć!
Co jest w książce?
Opisuję w niej zmianę – zależną od wielkości organizacji i czasu jej życia – postrzegania istotnych z punktu widzenia funkcjonowania firmy obszarów, na które – jako właściciel, a później lider – musisz zwracać szczególną uwagę. Pokazuję też zmianę podejścia twojego i otoczenia do firmowych spraw.
Z biegiem lat przekonasz się, że to, co kiedyś było dla ciebie sufitem, w kolejnych fazach rozwoju twojej firmy jest już podłogą. Coś, co było niesamowitym wydatkiem, jak np. reklama w prasie branżowej, po paru latach funkcjonowania jest oczywistością, którą firma nabywa bez zastanowienia.
Firma rozwija się w sposób płynny. Zmiany nie pojawiają się jako dobrze określone punkty w czasie i przestrzeni. Nie możesz zadekretować, że dziś jesteś małą, a od jutra będziesz średnią firmą. Do tego musi dorosnąć cała organizacja – łącznie z tobą. Rozwój najlepiej widać z zewnątrz. W szczególności, gdy odwiedzasz klientów, z którymi dawno nie współpracowałeś, a oni ze zdziwieniem mówią: „Nie wiedziałem, że takie rzeczy też robicie”. O tym, że z perspektywy twojego biznesu niewiele z takiego stwierdzenia wynika, dowiesz się później.
Dla mnie takim punktem przełomowym, w którym dostrzegłem, że z upływem czasu niepostrzeżenie jesteśmy inną firmą, była uwaga Gabi Benesz, z którą pracuję od początku naszej firmy, czyli od 2001 roku. W tym czasie dwukrotnie była na urlopie macierzyńskim i wychowawczym. Za każdym razem, gdy wracała do pracy po przerwie, mówiła, że wraca do innej organizacji. Większej, lepszej i wymagającej od niej nowych kompetencji.
Książka, którą trzymasz w rękach, jest linearną historią rozwoju firmy. Nie zawsze konsekwentnie trzymałem się wszystkich tu zawartych rad. Byłbym hipokrytą, gdybym twierdził inaczej. Nie było wcale idealnie. Zarządzając firmą, popełniałem wiele błędów. Dziś na bazie wniosków wyciągniętych ze skutków naszych decyzji – tych złych i tych dobrych – twierdzę, że podawane w książce rozwiązania są słuszne i najlepsze z możliwych.
W niektórych przypadkach pewnie uznasz, że powinno być inaczej. Będziesz musiał się sparzyć, przekonać na własnych błędach i być może do jakiegoś wyzwania wypracować własne rozwiązanie. Z tego punktu widzenia, książka ta może być dla ciebie inspiracją do poszukiwana własnej drogi bądź pokonania jej fragmentu wedle twojego pomysłu.
Być może przedstawione przeze mnie propozycje i argumenty warto poznać jedynie po to, aby się z nimi nie zgodzić. Aby stały się źródłem polemiki, punktem wyjścia do jakichś wiążących, wartościowych wniosków. Zrobisz coś po swojemu, wiedząc jednocześnie, że można inaczej. A świadomość, że inni też mieli podobne problemy, na pewno będzie dla ciebie pokrzepiająca.
Nie jest to rzecz jasna podręcznik z teorii zarządzania, choć w paru miejscach od teorii i cytatów autorytetów naukowych nie uciekniemy. Tego, czym się dzielę w książce, nauczyłem się, eksperymentując na „żywym organizmie”. Wszystkie rady i spostrzeżenia są owocem rocznych przemyśleń z perspektywy osiemnastoletnich, jak wspomniałem, doświadczeń.
Zanim książka trafiła w twoje ręce przeczytali ją inni, podobni do mnie. Tacy, którzy również lata temu zaczęli i rozwinęli własne biznesy. To dodatkowa wartość tej książki. Uwzględniłem w niej szereg spostrzeżeń, uwag, przemyśleń, którymi ta wąska grupa pierwszych czytelników zechciała się ze mną podzielić.
Napisałem tę książkę również dlatego, abyś wiedział, jak to jest. Prowadzenie firmy to nie tylko przepiękna perspektywa sukcesu, tak często opisywana w książkach i czasopismach biznesowych, lecz ma również ciemną stronę zmagania się z problemami, o których osoby zatrudnione na etacie nie mają pojęcia. Jak w każdej historii zdarzają się zawirowania, słabsze czy smutne momenty, chwile grozy oraz niefajne emocje. Tak było też ze mną.
Stąd na koniec wprowadzenia: zaczynając przygodę z własną firmą, zawsze warto mieć w pamięci myśl, że po drodze bardzo wiele musi się nie udać, aby… na końcu się udało.
Struktura książki
Zgodnie z interpretacją modelu rozwoju organizacji Larry’ego Greinera – książka została podzielona na cztery główne działy opisujące następujące po sobie etapy rozwoju firmy. Począwszy od twojego pomysłu, a na osiągnięciu w biznesie zatrudnienia na poziomie liczby Dunbara, kończąc.
Dla przejrzystości każdy etap podzieliłem na części opisujące najważniejsze obszary w rozwoju firmy. Każdy z nich zaś na rozdziały, w których poruszam konkretne tematy. Więc jeżeli twoim problemem są kłopoty z marketingiem, możesz prześledzić, jak według mnie ten obszar powinien być rozwijany na poszczególnych etapach rozwoju organizacji.
Oczywiście może zdarzyć się, że jeden z obszarów w twojej branży jest mniej istotny. W takim przypadku nie musisz się na nim koncentrować. Być może wystarczą ci proste rozwiązania proponowane przeze mnie do zastosowania we wcześniejszych cyklach rozwoju firmy.
Mówiąc wprost, taka struktura książki obejmuje wszystko, co z perspektywy osoby zarządzającej jest istotne w rozwoju firmy. Przeglądając spis treści, łatwo znajdziesz fragment pasujący do twojej obecnej sytuacji.
Podziękowania
Gdyby nie wiara mojej kochanej żony Anny we mnie i pomysł, że marketing w internecie ma sens, i gdyby nie jej cierpliwość podczas mojej mentalnej nieobecności w trakcie pisania, książka ta na pewno by nie powstała.
Nie byłoby jej, gdyby nie wiara rodziców, którzy na początku – jako jedyni – zainwestowali pieniądze, tak do końca nie wiedząc w co. W 2001 roku mało kto wiedział, co to jest reklama w internecie.
Bez pomysłów, zaangażowania i stalowych nerwów Marty Krysik (wiceprezes zarządu) i Marcina Grucy (członka zarządu GoldenSubmarine) nie byłoby sukcesu agencji.
Nie miałby miejsca dynamiczny rozwój agencji, gdyby Michał Grzybkowski i Sebastian Kulczyk nie uwierzyli, że można połączyć dwie firmy, chociaż wtedy nikt w mojej branży tego nie zrobił.
Dziękuję każdemu, kto dziś współtworzy załogę Złotej Łodzi Podwodnej, codziennie dostarczając dawki kreatywnej energii popychającej ją do przodu. Z niektórymi z Was rozwijam tę firmę od kilkunastu lat! To jest chyba dowód, że się lubimy :).
Dziękuję także tym, którzy w ciągu 18 lat byli członkami naszego zespołu, a obecnie pracują w innych firmach. Mam świadomość, że również mocno kształtowaliście oblicze firmy, jak i moje spojrzenie na nią.
Dziękuję koleżankom i kolegom z branży, którzy chwalili się nie tylko sukcesami, ale też mówili, co ich boli i jak to rozwiązują.
Dziękuję pierwszym recenzentom za cenne uwagi i słowa łechcące moją próżność. W szczególności Janowi Zającowi, Elizie Kicińskiej, Wincentemu Kokotowi, Jakubowi Kwaczyńskiemu, Marcie Ulman, Izabeli Tchórzewskiej i Piotrowi Kosińskiemu.
Dziękuję Krzysztofowi Ratnicynowi za wzięcie byka za rogi i redakcję tekstu. Urszuli Łopacie za kreatywny projekt okładki, a Bogumile Pepasińskiej za świetne ilustracje.
Serdecznie