Można było odnieść wrażenie, iż Gitanas świetnie się bawi, snując tę ponurą opowieść. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu Chip poczuł, że naprawdę kogoś lubi. Jego kochający inaczej znajomi z college’u w D. i w redakcji „Warren Street Journal” byli tak szczerzy i otwarci w swoich zwierzeniach, że już samo to wykluczało nawiązanie jakichś bliższych kontaktów, jeśli zaś chodzi o heteroseksualistów, to od dawna reagował na nich tylko na dwa sposoby: zazdrościł im sukcesów albo bał się, że zarażą go pechem, który przyniósł im niekończący się ciąg porażek. W przypadku Gitanasa sprawy miały się zupełnie inaczej.
– Dale Meyers mieszka we wschodnim Iowa – ciągnął Litwin. – Ma dwie asystentki, wielki komputer i trzy miliardy dolarów. Twierdzi, że nigdy nie zamierzał przejmować kontroli nad naszymi liniami lotniczymi i że to jedna z jego asystentek popełniła błąd przy wprowadzaniu danych, w związku z czym komputer wciąż kupował nowe akcje, nie meldując o stanie posiadania. W związku z tym Dale bardzo przeprasza wszystkich Litwinów. Dale doskonale zdaje sobie sprawę, jak ważne jest posiadanie własnych linii lotniczych ze względu na prestiż i poczucie dumy narodowej, ale z powodu kryzysu ekonomicznego w Rosji i krajach nadbałtyckich nikt nie chce korzystać z usług litewskich linii lotniczych, w dodatku zaś amerykańscy inwestorzy zaczęli wycofywać pieniądze z Funduszu Czterech Miast. W związku z tym Dale nie ma innego wyjścia, jak tylko pozbyć się tego, co w litewskich liniach lotniczych najcenniejsze, czyli ich floty powietrznej. Trzy Jaki-40 trafią do firmy transportowej z Miami, sześć turbośmigłowych maszyn Aerospatiale kupi nowo powstająca firma lotnicza z Nowej Szkocji. Prawdę powiedziawszy, transakcji już dokonano. Były linie lotnicze – nie ma linii lotniczych.
– O kurczę! – mruknął Chip.
Gitanas z zapałem pokiwał głową.
– Właśnie! Otóż to! Jaka szkoda, że nie da się latać na podwoziach od ciężarówek! Ale to jeszcze nie wszystko. Wkrótce potem amerykański konglomerat o nazwie Orfic Midland zamyka port Kaunas. Dosłownie z dnia na dzień. Był port – nie ma portu. Nieco później sześćdziesiąt procent Narodowego Banku Litwy zostaje połknięte przez jakiś maleńki bank z przedmieść Atlanty, który bezzwłocznie likwiduje całe nasze rezerwy walutowe, a następnie dwukrotnie podnosi stopy procentowe. Dlaczego? Żeby pokryć straty związane z całkowicie chybioną emisją dilbertowskich kart MasterCard. O kurczę! Interesujące, co? Wygląda na to, że my, Litwini, mamy cholernego pecha.
– No i jak wam idzie, panowie? – zapytała Eden, wchodząc do pokoju z April. – Może jednak chcielibyście skorzystać z salki konferencyjnej?
Gitanas położył sobie teczkę na kolanach i otworzył ją.
– Właśnie opowiadam Chipowi o moich bolesnych doświadczeniach z Ameryką.
– Usiądź sobie tutaj, złotko – Eden rozłożyła ogromną płachtę papieru na podłodze przy drzwiach. – Teraz będziesz mogła narysować naprawdę duże obrazki. Narysuj mamusię, kochanie. Naprawdę dużą mamusię.
April przykucnęła na środku płachty i narysowała wokół siebie zielone koło.
– Poprosiliśmy o pomoc Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy – ciągnął Gitanas. – Sądziliśmy, że skoro tak bardzo zachęcali nas do prywatyzacji, to może teraz zainteresuje ich wiadomość, że nasz kraj zamienił się w ostoję anarchii rządzonej przez kryminalistów. Niestety, Międzynarodowy Fundusz Walutowy rozpatruje prośby o pomoc krajów stojących na krawędzi bankructwa według wielkości ich produktu narodowego brutto. W poniedziałek zajmowaliśmy dwudziestą szóstą pozycję na liście, dzisiaj już dwudziestą ósmą. Wyprzedził nas Paragwaj. Zawsze ten Paragwaj.
– O kurczę – powiedział Chip.
– Z jakiegoś powodu Paragwaj stał się przekleństwem mojego życia.
– A nie mówiłam ci, że Chip doskonale się nadaje? – przerwała mu Eden. – Posłuchaj, czy…
– Międzynarodowy Fundusz Walutowy twierdzi, że pierwsze programy pomocowe mogą zostać uruchomione najwcześniej za półtora roku.
Eden opadła z westchnieniem na fotel.
– Czy potrzebujecie jeszcze dużo czasu?
Gitanas wyjął z teczki wydruk komputerowy i podał go Chipowi.
– To witryna amerykańskiego Departamentu Stanu, Biura do spraw Europy i Kanady. Litewska ekonomia pogrążona w głębokim kryzysie, bezrobocie sięga dwudziestu procent, przerwy w dostawie wody i elektryczności nie tylko na prowincji, ale nawet w Wilnie. Czy jakikolwiek biznesmen zainwestowałby swoje pieniądze w takim kraju?
– Może litewski…
Gitanas spojrzał na niego z uznaniem.
– Dobre. Mnie jednak zależałoby na tym, żeby na tej stronie i innych, podobnych, pojawiły się zupełnie inne informacje, optymistyczne informacje napisane poprawną angielszczyzną, o tym, że wreszcie uwolniliśmy się od przytłaczającej sowieckiej spuścizny, że inflacja na Litwie wynosi niespełna sześć procent, że rezerwy walutowe per capita są takie same jak w Niemczech, że nadwyżka w handlu zagranicznym przekracza sto milionów dolarów za sprawą wzmożonego popytu na nasze bogactwa naturalne.
– Moim zdaniem, Chip, byłbyś wręcz idealny do tej roboty – powiedziała Eden.
Chip postanowił w duchu, że do końca życia nie spojrzy na nią ani się do niej nie odezwie.
– Jakie są główne bogactwa naturalne Litwy?
– Przede wszystkim żwir i piasek.
– A więc ogromne strategiczne złoża piasku i żwiru. Nieźle.
– Ogromne to mało powiedziane. – Gitanas zamknął teczkę. – A teraz pytanie konkursowe: jaki mógłby być powód nagłego zwiększenia popytu na te niesłychane bogactwa?
– Na przykład boom budowlany w pobliskich krajach, Łotwie i Finlandii. Na niemal całkowicie pozbawionej piasku Łotwie i w cierpiącej na bolesny niedostatek żwiru Finlandii.
– A w jaki sposób te kraje obroniły się przed globalnym kryzysem ekonomicznym?
– Łotwa ma silne, stabilne instytucje ekonomiczne. To najważniejszy ośrodek finansowy państw nadbałtyckich. Finlandia nie dopuściła do odpływu krótkoterminowego kapitału spekulacyjnego i obroniła przed obcymi zakusami swój słynny przemysł meblowy.
Litwin z zadowoleniem skinął głową, a Eden zabębniła pięściami w biurko.
– Gitanas, on jest fantastyczny! To doskonały kandydat, wart luksusowego apartamentu w Wilnie i diety w dolarach.
– W Wilnie? – zapytał Chip.
– Jasne. Przecież reklamujemy kraj, więc będziemy potrzebowali przynajmniej jednego zadowolonego amerykańskiego klienta, który jest tam, na miejscu. Poza tym praca w sieci będzie tam znacznie bezpieczniejsza.
Chip parsknął śmiechem.
– Naprawdę myślisz, że amerykańscy inwestorzy przyślą ci pieniądze z powodu niedoboru piasku na Łotwie?
– Już mi je przysyłają. Nie musiałem pisać o piasku i żwirze, wystarczył jeden mały żarcik. Przysyłają dziesiątki tysięcy dolarów, ale ja chcę, żeby to były miliony.
– Mój drogi Gitanasie – odezwała się Eden – wprost trudno sobie wyobrazić lepszą chwilę na podpisanie umowy. Za każde podwojenie wpływów Chip otrzymuje dodatkowy procent udziału w zyskach. Co ty na to?
– Jeśli