Listy zza grobu. Remigiusz Mróz. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Серия: Mroczna strona
Жанр произведения: Триллеры
Год издания: 0
isbn: 978-83-8075-726-4
Скачать книгу
na niego jak na dzieciaka, ale wcisnęła klawisz. Na ekranie pojawiło się okienko z informacją, że brakuje części archiwum lub że zostało ono uszkodzone. Zaorski zaklął w duchu.

      – Nie żartuj… – jęknęła Burzyńska. – Tyle zachodu na nic?

      – Przynajmniej hasło dobre.

      – I co z tego, jeśli plik jest zepsuty?

      Seweryn spojrzał na ułożone jedna na drugiej dyskietki.

      – Niekoniecznie – odparł.

      – Nie?

      Zamiast odpowiadać, skopiował plik na twardy dysk, a potem włożył kolejną dyskietkę i zrobił to samo. Po chwili cała ich zawartość znalazła się na komputerze.

      – Jeśli to podzielone archiwum, wszystkie pliki powinny być w jednym miejscu – odezwał się.

      – Nie wyskoczyłaby informacja, żeby włożyć następną dyskietkę? Lub coś w tym stylu?

      Wzruszył ramionami. Swojego czasu dzielił archiwa na części i nagrywał je na dyskietkach, ale nie pamiętał, czy przy samorozpakowującym się pliku EXE była możliwość, by dodać taki mechanizm. Tak czy owak, nie miało to żadnego znaczenia.

      Kliknął w pierwszy plik z brzegu, ale ponownie pojawiła się informacja o błędzie.

      – Kurwa mać… – mruknął, a potem na chwilę zamilkł. – Wygląda na to, że to tyle.

      – Tak po prostu?

      – A co proponujesz?

      – Nie da się jakoś naprawić tego archiwum?

      Odpowiedź mogła być tylko jedna. W ruch poszedł Google.

      Już po chwili Zaorski przekonał się, że po pierwsze zapomniał przynajmniej o połowie rzeczy, które kiedyś wyczytał w książce o WinRAR-ze, a po drugie – że istnieje wiele aplikacji, których twórcy zapewniali, że złamanie hasła do archiwum to tylko formalność. Być może jednak łatwiejszą metodą była prośba o konsultację z matematyczką.

      Seweryn spróbował z automatyczną naprawą archiwum, a potem głęboko odetchnął, zanim po raz kolejny nacisnął enter. Kiedy to zrobił, ponownie pojawiło się okienko z informacją o błędzie.

      Zastanawiał się przez chwilę, nawet nie odnotowując, kiedy Kaja postawiła na stole kubek kawy. Dopiero po kilku łykach zorientował się, że mógł popełnić błąd już na samym początku.

      – Może źle do tego podeszliśmy – powiedział. – Może te pliki powinny być ułożone po kolei.

      – Czyli?

      Spojrzał na dyskietki, a potem rozsunął je na stole.

      – Może liczby Catalana to nie tylko wskazówka co do hasła, ale też do kolejności, w jakiej mają być ułożone pliki…

      Burzyńska skinęła głową i pochyliła się nad dyskami. Oboje wpatrywali się w nie przez moment.

      2. 11. 42. 132. 429. 514.

      Zaraz potem wypisali na kartce ciąg, który przedstawiła im nauczycielka, i odszukali właściwe etykiety. Ułożyli je tak, by układały się zgodnie z liczbami Catalana.

      Dyskietka opisana jako „11” znalazła się na początku, tuż za nią „2”, po niej „514” i tak dalej. Moment później mieli gotowy ciąg. Seweryn ponownie zaczął zgrywać kolejne części archiwum, tym razem numerując ich nazwy tak, by archiwizator wiedział, gdzie szukać następnych fragmentów.

      Kiedy skończył, nabrał głęboko tchu. Kliknął dwukrotnie w archiwum, wpisał „Catalan” jako hasło i nacisnął enter.

      Znów wyskoczyło okienko, ale tym razem pojawił się na nim pasek postępu. Kiedy doszedł do końca, zastąpiła go informacja o tym, że pomyślnie rozpakowano archiwum.

      Zaorski klasnął, a serce zabiło mu szybciej. Wraz z Kają wpatrywali się w monitor, nie odzywając się słowem. W folderze pojawił się plik z rozszerzeniem .jpg.

      – Co to jest? – odezwała się nieobecnym głosem Burza.

      Zdjęcie? Jakaś grafika? Seweryn spodziewał się raczej plików tekstowych, w których Burzyński opisywałby swoje plany dotyczące listów na wypadek śmierci czy… cóż, właściwie Zaorski sam nie wiedział, co mogłoby stanowić tak pilnie strzeżoną tajemnicę. Z pewnością jednak nie żadne zdjęcie.

      Kaja potrząsnęła głową.

      – Tylko jeden plik? – spytała. – Tyle zachodu po to, żeby…

      Kiedy urwała, musiał cofnąć rękę, bo gwałtownie sięgnęła po myszkę. Kliknęła dwukrotnie w jotpeg, ale zamiast zdjęcia lub obrazka pojawiła się informacja, że pliku nie można otworzyć.

      – Nie wierzę… – rzuciła. – Co to ma znaczyć?

      – Że twój ojciec jest upierdliwy nawet po śmierci?

      Popatrzyła na niego, jakby przyłożył jej do ciała rozgrzany pręt.

      – Trochę go rozumiem – dodał. – Ja zamierzam zrobić to samo dla moich córek.

      Czekał, aż się oburzy. Właściwie był przyzwyczajony do tego, że jego mniej lub bardziej wyszukane żarty spotykały się z podobną reakcją. Gdyby miał czas się przed nimi powstrzymać, być może niekiedy by się na to decydował. W istocie jednak same wypływały z jego ust – co nie raz i nie dwa doprowadziło do niewygodnych sytuacji.

      Ta do nich nie należała. Kaja po chwili uśmiechnęła się i z niedowierzaniem pokręciła głową.

      – Znam kilku ludzi z Instytutu Sehna, którzy mogą rzucić na to okiem – dodał Zaorski.

      – Jest na co? – spytała bez nadziei. – Wygląda, że tym razem to naprawdę uszkodzony plik.

      – Może da się go cudownie uzdrowić.

      Przysiadła na skraju stołu i przez chwilę się zastanawiała.

      – Co ci szkodzi? – spytał.

      – To, że nie wiem, co jest na tym zdjęciu.

      – O ile to zdjęcie.

      Skinęła głową, a potem skrzyżowała ręce na piersi i popatrzyła na niego z góry.

      – Gwarantujesz dyskrecję w razie czego? – zapytała.

      – Niczym szóstkę w Lotto.

      – Mówię poważnie… – zaczęła, zmieniając nieco ton. – Sam mówiłeś, że nie bez powodu mój ojciec tak to zabezpieczył. Nie chcę nawet zgadywać, co to może być.

      Zaorski posłał kontrolne spojrzenie dzieciakom, które właśnie skończyły morusać się spaghetti, a potem popatrzył na Burzę.

      – Mogę ci zagwarantować, że jeśli to materiały porno, zachowam je dla siebie i będę je pielęgnował.

      – A jeśli nie?

      – To ludzie z Sehna będą zawiedzeni. Ja też.

      Wiedział, że cokolwiek powie, Burzyńska i tak ostatecznie przystanie na propozycję. Nie miała innego wyjścia i gotowa była pewnie na znacznie więcej, byleby w końcu poznać zawartość dyskietek.

      Seweryn przesłał sobie plik mailem i zapewnił Kaję, że jak tylko dowie się czegokolwiek, da znać. Potem skinął na dziewczynki i ruszył do wyjścia.

      – A deser? – spytała Lidka, kiedy zakładał jej kurtkę.

      – Będzie w domu.

      – Ale nie mamy w domu nic słodkiego.

      – Mamy