– Nie chciałem się na to zgodzić, ale twoje zachowanie przybliża mnie do podjęcia tej decyzji, wszystko zależy od ciebie.
O czym on do cholery mówi? Co ja niby robię? Spoglądam prosto w jego mroczne, czarne oczy. Uścisk na mojej szyi powoduje, że się krztuszę.
– Ostrzegam cię po raz ostatni. Nie wchodź mi w drogę, nie patrz na mnie i moich przyjaciół, daj spokój mojej siostrze, a może ci odpuszczę.
Nie pojmuję, o co mu chodzi. Przecież to on cały czas na mnie wpada. Gdzie się nie odwrócę, zawsze go widzę, nawet teraz siedzi w moim pokoju.
Po tych słowach puszcza mnie i jakby nigdy nic, wychodzi spokojnie. Od razu łapię gwałtownie haust powietrza. Kiedy już mogę swobodnie oddychać, przeglądam się w lustrze. Patrzę z szeroko otwartymi oczami na ślady palców, które zostawił na mojej szyi. Nie był delikatny, choć w stosunku do mnie zawsze taki był. Znamy się, zresztą trudno nazwać to znajomością, od pięciu dni, bo tyle minęło od spotkania na dziedzińcu, a koleś już coś do mnie ma. Zawsze jakiś palant znajduje sobie słabą ofiarę, ale ja nie jestem słaba, potrafię o siebie walczyć. Może właśnie to mu nie pasuje, że postawiłam się mu przy kolegach, a teraz postanowił dać mi nauczkę?
*
– Lexi, wstawaj, czyżbyś wczoraj zabalowała? – Powoli otwieram oczy i widzę pochylającą się nade mną Lizzi.
– Nie, po prostu dobrze mi się spało. – Przeciągam się na łóżku.
– Kim powiedziała, że idziemy dziś na mecz hokeja. Już nie mogę się doczekać! – piszczy podekscytowana.
– Spoko, daj mi tylko chwilkę na wyszykowanie się, to zaraz do was dołączę – mówiąc to, łapię po drodze bieliznę i pędzę pod prysznic.
Stoję pod gorącym strumieniem wody, który rozluźnia każdy mój zastygły po nocy mięsień. Zastanawiam się, co dziś na mnie czeka. Czy pojawią się jakieś niespodzianki? Odkąd dostałam się tutaj, jeszcze nie było dnia, abym nie stoczyła potyczki z panem i władcą tej szkoły. Ostatni mecz był nawet interesujący, choć dość brutalny, ale mogłabym polubić ten sport, a później, jak zwykle, spotkanie bandy Knoxa zepsuło mi resztę popołudnia. Zakładam na siebie obcisłe, dżinsowe rurki, do tego białe sneakersy Calvina Kleina i przylegający granatowy top, na to zarzucam czarną ramoneskę, robię lekki makijaż i jestem gotowa.
*
Zajęcia mijają powoli, ale dość spokojnie. Jeszcze tylko dwie godziny do meczu. Lizzi nie daje mi o tym zapomnieć, co chwilę wysyłając durne SMS-y o tym, że spotkała się z nim w strefie VIP. Kim załatwiła nam miejscówki przy samym lodowisku, to może być fajna zabawa. W całym kampusie czuć podekscytowanie przed kolejnym meczem tutejszej drużyny. Dookoła widzę ludzi ubranych w koszulki w barwach drużyny, czyli biało-granatowe. Sporo z nich ma pomalowane twarze, dokładnie w tych samych barwach. Śmieję się pod nosem z tych dziwactw, choć każda uczelnia przechodzi dokładnie to samo przed meczem. Ta nie należy do wyjątków.
– W końcu jesteś – mówią chórem dziewczyny.
– Przepraszam was, ale zagadałam się z pewnym kolesiem – tłumaczę im swoje spóźnienie.
Oczywiście teraz nie dają mi spokoju, przez co muszę przejść lawinę ich pytań.
*
Plotkujemy do czasu, kiedy spiker ogłasza skład drużyn. Jakie jest moje zaskoczenie, gdy na lód wjeżdża nie kto inny jak Knox we własnej osobie. Wygląda władczo, posyłając każdemu z przeciwnej drużyny to samo spojrzenie co mi, mówiące, żeby z nim nie zadzierać. Ma na sobie strój do hokeja, wygląda w nim kurewsko seksownie i niebezpiecznie, rozgląda się po trybunach i jakby wyczuwając, zatrzymuje wzrok na mnie, nasze spojrzenia krzyżują się, a ja już wiem, że mam ogromne kłopoty.
Mecz rozpoczyna się, a wtedy Kim trąca mnie delikatnie łokciem. Zerkam na nią, a ta uśmiecha się do mnie słodko.
– No wyduś to z siebie – mówię.
– Po meczu chłopaki z drużyny organizują małą imprezkę na lodowisku. – Szczerzy się do mnie.
– No i? – Mrużę oczy.
– Zostajemy na niej – oznajmia.
– Oszalałaś. Nie słyszałaś, co powiedział mi twój brat? – Wtedy ktoś strzela pierwszą bramkę, a tłum wokół nas skanduje imię Knoxa. – Założę się, że mnie na niej nie chce. Wracam po meczu prosto do pokoju.
– Obiecuję, że tym razem wstawię się za tobą. – Patrzy na mnie tymi swoimi kocimi oczkami. No i jak jej tu odmówić?
– Dobra, ale tylko jedno jego krzywe spojrzenie na mnie, a wracam do akademika – ostrzegam. Ale przecież nie mogę chować się przez tego palanta po kątach.
– Super! – piszczy, a tłum ponownie wstaje, krzycząc.
– A jak w ogóle udało im się przekonać zarząd szkoły do udostępnienia lodowiska? – pytam zaciekawiona.
– Lexi, to przecież mój brat, Knox Black. – Gestykuluje rękoma, nie wierząc, że jeszcze o to pytam.
Po co w ogóle o to pytam, przecież to proste. Ten palant jest tu pieprzonym BOGIEM.
Mecz okazuje się pestką dla naszej drużyny, Knox strzela połowę bramek, przy okazji przepychając się brutalnie z jednym gościem z drużyny. Zdecydowanie nie lubią się, a mnie podoba się to, że ktoś nie liczy się z tym, kim on jest, mając to gdzieś. Mecz kończy się naszą wygraną, a Knox wściekły schodzi po ostatnim starciu z kolesiem z przeciwnej drużyny. Trener patrzy na niego, a ten ignoruje go, rzucając część sprzętu pod ławki, po czym znika w tunelu prowadzącym do szatni. To powinno dać mi do myślenia, ale ja głupia zostaję z dziewczynami.
ROZDZIAŁ IV
KNOX
Staram się, uwierzcie, że się staram, ale ta dziewczyna pojawia się wszędzie tam, gdzie właśnie jestem. Nie mogę pozwolić sobie, aby nawet ona odnosiła się do mnie bez szacunku. Czy ja aż tak dużo wymagam? Cholera, ale przyciąga mnie do siebie. Opieram się temu na tyle, na ile potrafię. W chwili gdy jestem blisko niej, mam ochotę zrobić zupełnie co innego, niż robię. A co robię? Krzywdzę, zastraszam ją, chcę, żeby trzymała się z dala ode mnie. A ona, w cholerę, musi jeszcze przyjaźnić się z moją siostrą. To wszystko jest popieprzone. Dlatego gdy widzę ją całą rozpromienioną, jak wchodzi na aulę, rozglądając się za wolnym miejscem, to aż skręca mnie w środku. Wygląda jak pieprzony anioł. Niewiele kobiet potrafi zwrócić moją uwagę na siebie, a ona robi to za każdym razem, gdy się pojawia. Zresztą robi to nawet wtedy, kiedy jej nie widzę, ale kurewsko ją wyczuwam. Jej wzrok pada na kogoś z tyłu, odwracam się i widzę Patricka i jedno puste miejsce obok niego. Skupiam z powrotem uwagę na Lexi, a ta, nie spuszczając z niego oczu, zmierza w jego kierunku. Wyciągam nogi, przez co ona potyka się, a ja czekam, aż otrzeźwieje, waląc tyłkiem o schody. Jednak ona z gracją łapie równowagę, piorunując mnie wzrokiem. A miałem już nadzieję, że stanie się pośmiewiskiem na auli. Wyprowadza mnie z równowagi, gdy się odzywa, przez co wyciągam ją z auli. Ponownie jej grożę, ale te pieprzone usteczka wodzą mnie na pokuszenie, mam ochotę mocno zassać jedną z jej soczystych warg. Jej oddech przyśpiesza, a ja nadal staram się ją zastraszyć, przez co wzburzony sprawiam jej ból swoją siłą. Ratuje ją przede mną jeden z chłopaków, ale na odchodne naciskam nieco mocniej na jej kruche ciało. Chcę, aby po tym trzymała się jak najdalej ode mnie.
*
Po późnym treningu udajemy się z chłopakami do naszej ulubionej kampusowej knajpki. To, co widzę, rozwściecza mnie. Ta dziewczyna nie przyjmuje