Kitlińska oddała komórkę politykowi.
– To wszystko? – spytała.
– Tak. Ale ty z pewnością nie powiedziałaś mi wszystkiego.
Rozejrzała się uważnie. Reporter powinien być tu już kwadrans temu, a ona powoli zaczynała odczuwać niepokój. Może coś się stało? Gdyby nie to, że Hauer dostał równie enigmatycznego esemesa, mogłaby przypuszczać, że Bianczi ściągnął go tu zamiast siebie. Ale tak nie było. Najwyraźniej dziennikarz uznał, że w trójkę mogą coś osiągnąć.
– Więc? – dodał Patryk. – Co jeszcze wiesz?
– Tylko tyle, żeby nikomu nie ufać.
– Tak ci powiedział? – odbąknął Hauer. – Czy to twoja filozofia życiowa?
Nie odpowiadała, wciąż wodząc wzrokiem po okolicy. Był to jeden z tych momentów, kiedy jedynie dzięki służbowej broni czuła się komfortowo.
– Dodał, że dotarł do jakiejś tajnej notatki MSW – odezwała się w końcu.
– Jakiej notatki?
Wzruszyła ramionami.
– I to ma rzucić nowe światło na atak pod sejmem?
– Tego też nie wiem – przyznała Kitlińska. – Powiedział mi tyle, że pokaże mi ją, kiedy się spotkamy.
Hauer zaśmiał się nerwowo i sam potoczył wzrokiem dokoła.
– Zebrało mu się na teorie spiskowe? – rzucił, a potem westchnął. – Może nie powinienem się dziwić. Od dziecka na lekcjach polskiego na dobrą sprawę właśnie tego nas uczą.
– Czego?
– Doszukiwania się we wszystkim ukrytych znaczeń. Koń Wernyhory w Weselu gubi cholerną podkowę, a nauczyciel wytłumaczy ci, że to nie kowal dał ciała, tylko autor chciał stworzyć symbol wielkiego szczęścia, jakie spotka znalazcę.
Anita odchrząknęła.
– Bianczi brzmiał dość poważnie.
– Nie wątpię. Jeśli uwierzył, że na coś trafił, i zdołał przekonać do tego samego siebie, z pewnością przyłożył się też do tego, żeby przekonać ciebie.
Kitlińska nie miała zamiaru wdawać się w dyskusje z Hauerem. Wychodziła z założenia, że jakakolwiek rozmowa z politykiem mija się z celem, a oprócz tego zdawała sobie sprawę, że Patryk stawił się tak szybko, dlatego że sam ufał Biancziemu. Cokolwiek by mówił, fakty świadczyły same za siebie.
– I skąd niby miał tę notatkę? – odezwał się.
– Nie powiedział.
– Oczywiście, że nie.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Że ściemniał – odparł wprost Hauer.
– Po co miałby to robić?
Poseł UR wzruszył ramionami.
– A kto wie, co chodzi po głowie Biancziemu? – odparł. – Może wymyślił sobie, że jeśli nas tutaj ściągnie, będzie miał dobry materiał.
– Może – przyznała Kitlińska, jednak zrobiła to bez przekonania. Zatoczyła ręką krąg, wskazując w ten sposób Patrykowi okolicę. – Ale w takim razie gdzie on jest?
– Niechybnie wyłoni się zza jakiegoś drzewa razem z kamerą NSI.
Anita zerknęła na boki.
– Jakoś nigdzie nie widzę ani jego, ani żadnego obiektywu. Jesteśmy tutaj tylko my, Hauer.
Obawiała się, że będzie musiała powtórzyć mu to jeszcze kilka razy, zanim dotrze do niego, że nie tylko coś jest na rzeczy, ale także że nie poszło po myśli Biancziego. Patryk jednak spasował i zamiast odpowiedzieć, sięgnął po telefon.
– Dzwonisz do niego?
– Nie – odparł. – Mówił, żeby się z nim nie kontaktować.
Powód mógł być tylko jeden – reporter musiał usunąć wszystkie połączenia, które sam nawiązał, i wiadomości, które wysłał. I nie chciał, by jakiekolwiek przychodzące pozostawiły ślad.
Kilkanaście minut później oboje stracili cierpliwość, ale żadne z nich nie miało zamiaru opuszczać miejsca umówionego spotkania.
– Może i to nie żaden wybieg z jego strony, tylko zwykła pomyłka – odezwał się po chwili Patryk.
– Pomyłka?
– Mógł doszukać się spisku tam, gdzie go nie było. A teraz stara się jakoś to odkręcić i zanim to zrobi, nie ma zamiaru się pokazywać.
– Z pewnością.
Hauer mówił z dziwnym, wręcz nienaturalnym spokojem. Sprawiał wrażenie alkoholika, który po długim wyczekiwaniu w końcu wziął łyk upragnionego trunku i wprawił się w błogostan.
– Słyszałaś kiedyś o teorii Ramseya?
– Nie – mruknęła Kitlińska, niespecjalnie zainteresowana tym, czego ta dotyczyła.
– To twierdzenie, które tłumaczy uporczywe doszukiwanie się przez nas teorii spiskowych – wyjaśnił Patryk, kładąc dłonie na kółkach wózka.
– Jest bardziej wiarygodne od twojej koncepcji z koniem Wernyhory?
– Tak. Zresztą teoria dotyczy także tego, że odnajdujemy kształty w chmurach, figury geometryczne na rozgwieżdżonym niebie i tak dalej.
– I do czego się sprowadza? – spytała niechętnie.
– Do tego, że w Warszawie jest przynajmniej dwójka ludzi, którzy mają identyczną liczbę włosów na głowie.
– Co proszę?
– A mówiąc ogólniej, do tego, że w każdym zbiorze znajdzie się wystarczająco dużo elementów, by utworzyć z nich jakiś wzorzec.
Anita przestała słuchać. Niektórzy wyłączali się, gdy rozmowy zmierzały w kierunku polityki, kwestii takich jak aborcja, dyskryminacja mniejszości narodowych czy moda, dla niej takim tematem była matematyka.
Hauer jeszcze przez chwilę rozwodził się nad tym, że człowiek jest skonstruowany tak, by szukać porządku w chaosie, a ona zaczęła odnosić wrażenie, że nie mówi o teoriach matematycznych, ale o aktualnej sytuacji w kraju.
Ignorując kolejne uwagi Patryka, włączyła LTE w telefonie i sprawdziła portale informacyjne. Nie było na nich nic nowego, wszędzie powtarzały się te same zdjęcia spod sejmu.
Anita przypuszczała, że niebawem pojawią się także amatorskie filmiki. Mgliście pamiętała, że kilka osób, zamiast udzielać pomocy rannym, wyjęło komórki i zaczęło kręcić.
Przeglądając witrynę NSI, natrafiła jednak na nagłówek, który nagle pojawił się na głównej stronie i zajął większą część najważniejszej kolumny. Początkowo nie mogła uwierzyć w to, co widzi.
Hauer dopiero po chwili uświadomił sobie, że rozmówczyni kompletnie przestała go słuchać.
– Co się stało? – spytał.
Kitlińska zacisnęła usta i podała mu komórkę.
– Sam zobacz – odparła. – To tyle, jeśli chodzi o twoją teorię Ramseya.
Patryk wbił wzrok w wyświetlacz, a ona obserwowała jego reakcję. Cokolwiek wcześniej zapewniało mu spokój ducha, najwyraźniej przestało działać. Oczy mu się rozszerzyły, oddech przyspieszył, a wargi się