– Przyjąłem, Demon Cztery.
– Lepiej przyślijcie tam marines, na wypadek jakby coś tam żyło.
I gdyby była tam niestabilna czarna dziura… – dodał w myślach, ale nie powiedział tego na głos. Zapewne wiedzieli, co robić.
– Przyjąłem, Demon Cztery. Dziękujemy za pomoc.
– „Black Demons” zawsze do usług – odparł z nonszalancją, której w rzeczywistości nie czuł. Niewiele brakowało!
A mówią, że definicja szaleństwa to wykonywanie ciągle tych samych czynności i oczekiwanie innych wyników. Czas znowu na to samo…
Zbliżała się grupa ośmiu obcych myśliwców, obecnie w odległości jakiegoś tysiąca kilometrów. Wycelował i wystrzelił jeden z ostatnich kraitów. Wybuch, który chwilę później nastąpił, zmiótł siedem z ośmiu. Ostatniemu Gregory dowalił serią z gatlinga, patrząc, jak wrak zapada się w sobie coraz bardziej, aż w końcu znikł wśród promieniowania rentgenowskiego.
To dowodziło, że Sh’daar korzystali z podobnego źródła mocy co ludzie – miniaturowych czarnych dziur, zmieniających spienioną energię wirtualną u samych podstaw wszechświata w coś rzeczywistego. Gdy okręt ulegał zniszczeniu, czarna dziura często pochłaniała sporą część wraku, po czym znikała. Czasami utrzymywała się dość długo, by zakłócać grawitację, ale na szczęście tym razem nie miało to miejsca.
Niestety, były szanse, że jednak do tego dojdzie, bo śladem ośmiu myśliwców leciało dziesięć kolejnych.
– Cholera – warknął Gregory. – Ile jest tych cholerstw?
AI myśliwca dała mu odpowiedź, choć bardziej w formie wrażenia niż słów. Ponad sześć tysięcy spośród początkowych dziewięciu.
Zbyt wiele. Zniszczyli ich już tysiące, ale groziły im tysiące kolejnych.
– Do wszystkich okrętów, tu BCI „Ameryki” – odezwał się głos. – Lecą do nas kolejne jednostki, powtarzam, kolejne jednostki. Tym razem większe okręty.
Zajebiście – pomyślał Gregory. Po prostu zajebiście.
TC/USNA CVS „Ameryka”
Mostek flagowy/BCI
Godzina 5.35 TFT
Admirał Gray wpatrywał się w masę obcych okrętów lecących w stronę jego grupy bojowej. Taktyczne AI „Ameryki” naliczyły ich ponad trzysta, w tym kilka monstrów, które musiały pierwotnie być planetoidami o wielokilometrowych średnicach.
Nie było ucieczki przed tak potężnymi siłami wroga…
Widział jedynie trzy opcje taktyczne: kapitulację, walkę na śmierć i życie lub rozkaz, by flota rozproszyła się, dzięki czemu być może chociaż kilka okrętów wróci do domu przez AGTR. Żaden z tych wyborów szczególnie mu się nie podobał… aż pojawiła się czwarta opcja.
– Otworzyć kanał komunikacyjny z tą flotą – rozkazał oficerowi komunikacyjnemu na mostku „Ameryki”. – Użyć protokołów Agletsch. Zobaczmy, czy będą skłonni z nami rozmawiać.
– Już są skłonni rozmawiać, admirale – głos należał do Konstantina, a raczej do klona tej potężnej AI. – Właśnie się z nimi komunikuję.
Klon Konstantina znajdował się w cylindrze przyłączonym do osi „Ameryki” za obrotową sekcją mieszkalną. Był połączony przez sieć elektroniczną lotniskowca z AI samego okrętu. Wcześniej się nie odzywał i Gray w zasadzie zapomniał, że w ogóle tu jest. Teraz jednak cieszył się, że słyszy jego głos.
– Co mówią, Konstantin?
Zapadła krótka, ale pełna napięcia cisza.
– Zbliżające się siły są po naszej stronie – odezwała się w końcu AI. – Małe myśliwce Sh’daarów wydają się… nazywają je anty-Outsiderami, co jest nieco mylące, ale chyba dobrą aproksymacją będzie słowo „rebelianci”.
– Kontrrewolucjoniści? – zaproponował Gray. Kiedyś przeczytał to słowo w tekście o dwudziestowiecznej historii politycznej.
– Można tak powiedzieć. Należy pamiętać, że Sh’daarowie zaczęli jako tak zwani Outsiderzy, odrzucający Schjaa Hok ur-Sh’daarów.
– Transcendencję – wtrącił Gray, przypominając sobie najbliższy odpowiednik obcego terminu. – Pamiętam.
Poznali tę historię dwadzieścia lat temu, podczas ekspedycji Koeniga do tej części czasoprzestrzeni. Początkowo karłowatą galaktykę N’gai zamieszkiwały setki obcych cywilizacji, które ludzie znali obecnie jako ur-Sh’daar… pierwotni Sh’daar. Gdy ich kultura wkroczyła w swoją wersję osobliwości technologicznej, niemal miliard lat temu z punktu widzenia ludzkości, niektórzy z nich z różnych powodów odrzucili transformację lub w jakiś inny sposób jej uniknęli. Stali się wtedy Outsiderami.
– Czy to znaczy, że te roje myśliwców to Sh’daarowie, którzy popierają transcendencję ur-Sh’daarów?
– Nie mam wystarczających danych na temat ideologii czy interakcji politycznych Sh’daarów, by stwierdzić to z całą pewnością, ale jest to możliwe.
– To po cholerę nas atakują?
– Nie mam wystarczających danych, aby sensownie na to odpowiedzieć – odparł Konstantin. – Wygląda jednak na to, że ta grupa rebeliantów poczuła się zagrożona naszym przybyciem. Być może chcą dołączyć do pierwotnych ur-Sh’daarów i boją się, że zaszkodzimy ich planom.
– Jeśli chcą to zrobić, proszę bardzo – stwierdził Gray. – Atakowanie nas bez prowokacji nie jest racjonalne.
– Znów, admirale, zaznaczam, że nie mamy twardych danych, jeśli chodzi o ich motywy, potrzeby i aspiracje. Zbyt wcześnie, aby spekulować na temat ich działań.
Cholerna maszyna.
– A tymczasem co z naszymi kumplami?
Nadlatujące okręty Sh’daar rozproszyły się. Sensory dalekiego zasięgu „Ameryki” wykryły promieniowanie gamma, czyli ślad anihilacji pozytronowej. Obcy używali antymaterii jako broni.
– Wygląda na to, że atakują rebeliantów, admirale.
– Czy to znaczy, że nas ratują?
– Na to wygląda.
– Do wszystkich okrętów – Gray odezwał się na kanale taktycznym floty. – Przerwać działania bojowe i wycofać się. Kawaleria właśnie przybyła. Nie wchodźcie im w drogę.
Myśliwce Sh’daarów wciąż nacierały na grupę bojową „Ameryki”, próbując przełamać obronę ludzi. Nowo przybyła flota wkroczyła jednak do akcji i za pomocą precyzyjnych strumieni antymaterii dezintegrowała miniaturowe jednostki.
Wtedy resztki obcych myśliwców zaczęły uciekać, rozpraszając się w stronę pobliskich słońc.
– Admirale, Adjugredudhra dowodzący okrętem flagowym Sh’daarów „Prastara Nadzieja” przesyła pozdrowienia – oznajmił Konstantin. – Ma nadzieję, że nasze siły nie poniosły wielkich strat, i żałuje, że miał miejsce atak anty-Outsiderów na nasze okręty. Sugeruje, abyśmy polecieli za flotą Sh’daarów do centrum galaktyki, w okolice Sześciu Słońc.
Gray wypuścił z siebie powietrze. Czuł się słaby… Na tyle, że nie wiedział, czy zdołałby ustać przy pełnej grawitacji.
Mało brakowało…
–