Rodzina LaCallów wybierała się w Wigilię o północy na misa de gallo2, odpowiednik pasterki. Anna podziękowała za propozycję i pozostała z chłopcami w domu. O tej porze dzieci już spały, a zajmowanie się w kościele dwoma śpiochami mijało się z celem. Zresztą chciała w domowym zaciszu zastanowić się nad tajemniczym listem, który w końcu odebrała. Kiedy tylko go otworzyła, stało się jasne, kto próbował ją wytropić. To Agata, siostra Michała.
Przeszedł ją dreszcz. Tak bardzo chciała się ukryć, a odnalezienie jej okazało się banalnie proste. Jeśli Agacie się to udało, w każdej chwili mógł znaleźć ją Michał. Może nawet już wiedział, gdzie się ukryła. W końcu to jego rodzona siostra do niej dotarła. Anna nie miała odwagi przeczytać listu. Cóż ta kobieta mogła od niej chcieć? Zapewne wylała na papier pretensje o to, iż Anna wystawiła jej brata policji.
Nagle misterny plan ucieczki wydał się jej bezsensowny. Nie ucieknie, nie ukryje się przed przeszłością. Ona zawsze będzie do niej wracać.
Trzymała list w trzęsącej się ręce, odwracając wzrok od treści. Bała się. Już jako tako ułożyła sobie życie w Hiszpanii, zapominała o przykrościach, jakie ją spotkały. Niestety Agata nie zapomniała o niej, a to mogło oznaczać kłopoty.
– Nie, nie zepsuję sobie świąt! – postanowiła.
Początkowo chciała podrzeć korespondencję i wyrzucić bez czytania, ale w porę przypomniała sobie, że już kiedyś nie odczytała jednego maila, co miało wpływ na jej małżeństwo. Do dziś nie wiedziała, co właściwie wtedy napisała Sabina, była kochanka jej męża. Ale to już jest nieistotne, pomyślała. Włożyła list do książki, a tę umieściła na półce. Tylko pozornie zachowała spokój, bo jej myśli wciąż krążyły wokół czającego się niebezpieczeństwa.
– ¡Bon Nadal! – Życzenia świąteczne dało się słyszeć już od progu. Nawet chłopcy zwracali się dziś tymi słowami do każdej napotkanej osoby, czym wywoływali uśmiech na wielu twarzach. Bardzo spodobały im się te słowa, dlatego zaczepiali nawet przechodniów na ulicy, gdy szli do Carlosa z wizytą.
Anna zaskoczyła gospodarzy własnoręcznie przygotowanym poczęstunkiem, zwłaszcza że nigdy wcześniej nie próbowali tradycyjnych polskich potraw.
– Świetnie! Słyszałam, że wasza kuchnia jest pyszna! – Marta była nastawiona entuzjastycznie. Gospodyni na pierwsze danie przygotowała zupę przypominającą rosół, który Hiszpanie nazywają escudella. W smaku trochę różnił się od polskiej zupy, bo prócz różnych gatunków mięs wykorzystano butifarrę, katalońską kiełbasę. Bliźniacy tym razem nie żałowali, że nie ma tradycyjnego barszczu z uszkami, bo w zupie pływało sporo makaronowych muszelek, które uwielbiali. Tak się najedli, że nie byli już w stanie spróbować pieczonego kurczaka serwowanego na drugie danie.
– Nic się nie martwcie, bo to, czego dziś nie zjecie, będzie jutro w canelones. – Żona Carlosa zbierała talerze, by za chwilę wynieść je do kuchni. – Kto ma jeszcze miejsce na turrón?
Od razu podniosły się trzy pary rączek. Dzieci zawsze zmieszczą coś słodkiego.
– Napijemy się cava. Carlos, proszę otwórz butelkę.
– Dziękuję, że mogliśmy spędzić z wami te święta. Jest cudownie. – Anna wyraziła wdzięczność i wzniosła toast, gdy dostała kieliszek musującego wina.
– Cieszę się, że możesz być tu z nami. Niestety pojutrze wyjeżdżamy do mojej rodziny do Vic, więc Nowy Rok spędzimy osobno. Uważajcie dwudziestego ósmego i nie dajcie się nabrać, bo to Dzień Niewiniątek.
– Nabrać? Czy wtedy robicie sobie żarty?
– Dokładnie tak. Nie macie tego w Polsce? – zapytał Carlos zdziwiony.
– Obchodzimy prima aprilis pierwszego kwietnia. Dzięki za ostrzeżenie. Będę czujna. – Anna uśmiechnęła się serdecznie do przyjaciela.
Ciepła rodzinna atmosfera trwała do późnego wieczora. Aż szkoda było wychodzić, ale Polka musiała zabrać chłopców na noc do domu. Zebrali się dopiero wówczas, gdy obiecała im, że kolejny dzień świąt też spędzą u LaCallów.
Kiedy zmęczone zabawą u Amelii dzieci zasnęły, Anna postanowiła przeczytać list od Agaty. Rozłożyła kartki na stole, jednak zanim skupiła się na treści, nalała sobie lampkę wina.
Robię wszystko, żeby tego nie czytać, uświadomiła sobie, a potem postanowiła, że mimo wszystko musi przez to przejść. Odstawiła opróżniony kieliszek i zagłębiła się w treść.
Droga Anno!
Pisząc ten list, mam ogromną nadzieję, że trafi do Ciebie, choć zupełnie nie wiem, gdzie Cię szukać. Zniknęłaś tak nagle, jakbyś zapadła się pod ziemię. Szukaliśmy Cię wszędzie, ale bezskutecznie. Michał poprosił mnie o pomoc. Jesteś jedyną osobą, którą kocha i której potrzebuje. Nawet moją pomoc odrzuca.
Któregoś dnia zobaczyłam, że Twoja ciotka spaceruje z Forêtem. Zapytałam ją o Was, ale milczała. Po chwili przyznała, że wyjechałaś i nie wrócisz. Stało się dla mnie jasne, że jesteś za granicą. Przypomniałam sobie o Barcelonie. To było pierwsze miejsce, które przyszło mi do głowy. Kochasz to miasto. Znalazłam namiar na firmę, w której byłaś na stażu, jednak nikt nie wiedział nic o Tobie, aż za którymś razem trafiłam na mężczyznę, który Cię zna. Potwierdził, że jesteś w Hiszpanii. Twój telefon jest wyłączony, prawdopodobnie zmieniłaś numer, ale miałam dawny adres i postanowiłam zaryzykować. Jeśli to czytasz, to znaczy, że mój plan się powiódł. Tyle w kwestii mojego dochodzenia, a teraz proszę, doczytaj, co mam do powiedzenia.
Nigdy nie byłyśmy blisko, nie nawiązałyśmy przyjaźni, ale akceptowałam Cię najpierw jako żonę Roberta, a potem jako dziewczynę mojego brata. Może nie do końca rozumiałam jego wybór, ale mniejsza o to. Widziałam, że jest szczęśliwy, a to było dla mnie najważniejsze. Jak zapewne wiesz, Michał został aresztowany pod zarzutem zabójstwa swojej dziewczyny sprzed lat. Pamiętam tamtą sprawę i do końca nie jestem pewna, co się wtedy w kamieniołomie wydarzyło. Michał jest dobrym człowiekiem i nie wierzę, by mógł zrobić tamtej dziewczynie krzywdę. Sama przecież go znasz. Czy kiedykolwiek był dla Ciebie niedobry? Czy uważasz, że mógłby kogoś skrzywdzić? Ciebie? Michał bardzo źle znosi areszt. Sprawa się przeciąga, a on wygląda i czuje się coraz gorzej. Jest załamany i wciąż mówi tylko o Tobie. Twierdzi, że życie bez Ciebie nie ma sensu i jeśli Cię nie odnajdę, to on ze sobą skończy, że jeśli Ty mu nie uwierzysz, to mogą go skazać, bo i tak nie będzie miał dla kogo żyć. Jest w depresji.
Muszę Ci wyznać, że u nas w rodzinie był kiedyś przypadek choroby psychicznej. Brat mojej matki cierpiał na urojenia. Nie pamiętam, jak fachowo nazywała się ta choroba, ale kiedy pojawiały się silne emocje, robił rzeczy, których potem nie pamiętał. Zawsze twierdził, że nigdy by tak nie postąpił. Mama opowiadała, że