Kim była ta kobieta, pytali. Jak to możliwe, że ktoś taki jak ona, Amerykanka, na domiar złego, czuł się w jego obecności tak swobodnie, że bez wahania podniósł na niego rękę? Czyżby zamierzał ściągnąć zły los na Behraat dla kobiety, tak jak zrobił to jego ojciec?
Wszedł do windy i nacisnął przycisk, ze wszystkich sił starając się opanować gniew i frustrację. Otaczające go szklane ściany powtarzały jego odbicie, zmuszając do przełknięcia goryczy.
Czy członkowie Rady dostrzegali w nim cień jego ojca, wielkiego Rashida Al Masooda, który wyprowadził Behraat ze średniowiecza? Czy nigdy nie pozwolą mu zapomnieć, że ojciec uznał go za syna dopiero wtedy, gdy okazało się, że przyrodni brat Zafira, Tarik, zupełnie nie nadaje się na następcę tronu?
Kiedyś, dawno temu, pewnie ucieszyłaby go wiadomość, że w jego żyłach płynie krew wielkiego Rashida, ale teraz… Teraz przeklinał Najwyższą Radę oraz jej prawo do wyboru szejka. Gdyby ta banda tchórzy choć raz odezwała się w czasie panowania Tarika, Behraat nie byłby w takim stanie jak dziś. Jednak kiedy Tarik zniósł ostre prawa obowiązujące pod rządami Rashida, wszyscy oni zajęli się napychaniem sobie kieszeni łapówkami pobieranymi od nowego władcy, który zrujnował stosunki państwa z sąsiednimi krajami, przekreślił i pogwałcił pokojowe traktaty oraz handlowe porozumienia. A teraz kwestionowali prawo Zafira do tronu, snując bezsensowne opowieści o rozdźwięku między rządem a plemionami. Zupełnie jakby błędy popełnił Zafir, nie jego ojciec. Zafir nienawidził ojca za to, że wychowywał go jak faworyzowanego sierotę, nie był jednak w stanie machnąć ręką na los ojczyzny. Poczucie odpowiedzialności i obowiązku wobec rodzinnego kraju miał we krwi, czy mu się to podobało, czy nie. Taką spuścizną obdarzył go Rashid – nie miłością, nie dumą, lecz tym piekielnym poczuciem odpowiedzialności za Behraat.
Wpadł do pokoju operacyjnego i widok twarzy Lauren na ogromnym plazmowym ekranie przywołał go do rzeczywistości. Przygryzła dolną wargę, głębokie cienie przyćmiły urodę jej szeroko rozstawionych czarnych oczu. Była bledsza niż kiedykolwiek, szal, którym luźno przesłoniła wcześniej włosy, zniknął, czarne loki opadały jej na czoło. Bawełniany T-shirt z długimi rękawami podkreślał jędrną krągłość jej piersi. Siedziała prosto, z palcami splecionymi na stole i wypisaną na twarzy niechęcią. Zbuntowana i szczera do bólu, zmysłowa i ostrożna, Lauren od razu podbiła jego serce.
Polecił ochronie zamknąć ją w osobnym pokoju i skonfiskować wszystko, co przy sobie miała. Taka kara powinna spotkać każdego, kto mógł stanowić zagrożenie dla nowej władzy. Dowody, które udało się zebrać, nie wróżyły dziewczynie niczego dobrego.
Zafir nie potrafił jednak otrząsnąć się z wrażenia, że zdradził ją i zranił.
‒ Zaplanowała to wszystko – spokojnie wyjaśnił Arif. – Najwyraźniej chce wykorzystać twoją słabość do niej. Szkoda, że nie powiedziałeś mi o niej zaraz po powrocie, bo wtedy mógłbym…
‒ Nie.
Wciąż głęboko poruszony jej widokiem, Zafir bezwiednie przejechał dłonią po twarzy. W jego obecnym życiu nie było miejsca na żal, a tym bardziej na słabość. Był tym, kim był, i popełnił błąd, pozwalając jej zbliżyć się do siebie.
‒ Jaką mogłaby mieć motywację?
Arif, najdawniejszy przyjaciel jego ojca, był teraz jego najwierniejszym sojusznikiem.
‒ Chodziła po centrum handlowym ze znajomym dziennikarzem, który doskonale wiedział, że się tam zjawisz. Wszystko zaplanowała.
W głosie Arifa brzmiała gorzka nienawiść do kobiet, wszystkich, niezależnie od narodowości.
Zafir milczał.
‒ Znaleźli go? – odezwał się w końcu.
Zmieszany wyraz twarzy starszego mężczyzny mówił sam za siebie. Młody władca wyłączył monitor.
‒ Musimy jak najszybciej opanować sytuację – rzekł Arif. – Jeśli to nagranie wpadnie w ręce dziennikarzy…
‒ Rozruchy mogą wybuchnąć z nową siłą – dokończył szejk.
Tarik wykorzystał zbyt wiele kobiet, oślepiony i ogłupiony poczuciem władzy, i Zafir w żadnym razie nie mógł się pokazać swoim poddanym w tym samym świetle.
Jeśli nie znajdą tego nagrania przed dziennikarzami, zaufanie, jakie nowy szejk zdołał zaskarbić sobie u mieszkańców Behraatu, zniknie w jednej chwili. Już teraz członkowie Rady Najwyższej kwestionowali jego propozycje politycznych i gospodarczych zmian, szukając sposobów na podważenie jego opinii.
‒ Porozmawiam z nią – powiedział, zastanawiając się, czy przypadkiem nie robi błędu w ocenie kobiety, która jako pierwsza od lat zrobiła na nim naprawdę duże wrażenie.
Jak on śmiał ją zamknąć?
Lauren zerknęła na kamerę w kącie pokoju. Miała ochotę podejść, zbliżyć twarz do oka urządzenia i zażądać, aby natychmiast ją uwolniono, zdawała sobie jednak sprawę, że byłaby to tylko strata czasu i energii.
Fala gorącej furii, która do tej pory ją napędzała, powoli opadała. Teraz do głosu dochodziła rozpacz. Rozejrzała się po niewielkim pokoju o białych ścianach i betonowej podłodze. Zapach środków dezynfekcyjnych przyprawiał ją o mdłości. Nie było tu nic, żadnych mebli czy sprzętów poza plastikowym krzesłem i stołem. Okno zasłonięto kawałkiem plastiku. To wnętrze w niczym nie przypominało wspaniałego foyer, w którym stała zaledwie dwie godziny wcześniej.
Nawet gdyby przyszła jej ochota okłamywać się, że wszystko to jakaś okropna pomyłka, skrzecząca rzeczywistość natychmiast przywołałaby ją do porządku.
Siedziała sztywno wyprostowana, lecz każda mijająca minuta napawała ją rosnącym przerażeniem i niepewnością. W uszach wciąż dzwoniły jej słowa tamtego starszego mężczyzny.
Zafir, szejk Behraatu?
Zakrawało to na jakiś koszmar, ale jak inaczej można było wytłumaczyć całą tę sytuację? Potarła oczy i przełknęła ślinę, z trudem, bo gardło miała wyschnięte na wiór, zupełnie jak papier ścierny. Zabrali jej plecak i komórkę, więc mogła tylko pomarzyć o butelce z wodą mineralną, którą tam miała, i nawet o zdrowotnym batoniku z płatków owsianych, który doprawdy nie był jej ukochanym przysmakiem.
Gdy klamka poruszyła się, naciśnięta z zewnątrz, wzięła głęboki oddech i wyprostowała się pośpiesznie.
Do pokoju wszedł Zafir.
Rzucił okiem na kamerę w kącie i pomarańczowa lampka natychmiast zgasła.
Wszystko wskazywało na to, że wystarczyło jedno jego spojrzenie, aby świat posłusznie zmienił oblicze.
Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie. Zmienił tradycyjny strój na zachodni, lecz wciąż był tym zimnym, obojętnym nieznajomym, którego spoliczkowała, powodowana idiotycznym impulsem. Podwinięte rękawy białej bawełnianej koszuli odsłaniały silne brązowe ramiona, czarne dżinsy opinały muskularne nogi, które spoczywały między jej udami w tym najbardziej intymnym akcie zaledwie kilka godzin przed tym, jak nieoczekiwanie zniknął z jej życia.
Zafir, którego znała w Nowym Jorku, był dla niej tajemnicą, ale był też dobrym, pełnym czułości człowiekiem. Prawie od razu poczuła się przy nim bezpiecznie. Nie był chłopakiem z sąsiedztwa, co to, to nie, lecz zachowywał się jak stuprocentowy dżentelmen.
Czy była to tylko maska, którą włożył, by zaciągnąć ją do łóżka?
Podszedł bliżej, zmuszając ją do podniesienia wzroku. Żołądek zwinął jej się w twardą kulkę