W każdym razie zmartwienie nie odcisnęło piętna na jej wyglądzie. Mimo że w domu panował chłód z powodu oszczędności na ogrzewaniu, włożyła cienką jedwabną kamizelkę, pasującą do obcisłych, jedwabnych spodni. Violet przypuszczała, że dostała ją od Craiga, kiedy jeszcze obsypywał ją prezentami, żeby zawrócić jej w głowie. Po ujawnieniu afery zerwał z Phillipą i twierdził, że nic nie wiedział o jej poczynaniach. Jednak zanim zdążył usunąć ją z grona znajomych na Facebooku, zdołała poinformować świat, że to oszust i ktokolwiek kupi skradzione oprogramowanie, popełni przestępstwo.
– Chyba nie nakłoniłaś go do wystawienia mi referencji? – zagadnęła Phillipa z nadzieją w głosie. Gdy Violet wydała pomruk zgrozy, dodała pospiesznie: – Przepraszam, siostrzyczko. Wiem, że czasami trudno ze mną wytrzymać, ale dziękuję za pomoc. Przemyślałam swoje postępowanie i nawiązałam kontakt z Andym. On też wyleciał z roboty.
– Nie znienawidził cię po tej aferze z Craigiem?
– Nie, to dobry chłopak.
Ale na tyle niemądry, że myślał niewłaściwą częścią ciała, gdy wystawiał ci fałszywe referencje, pomyślała Violet.
– Wyjaśniłam, że ja też padłam ofiarą oszusta, i mi wybaczył. Cóż, wszyscy popełniamy błędy. W każdym razie nadal mnie uwielbia. Załatwia nam pracę w barze u kolegi na Ibizie. Spakowałam wszystkie ciuchy, które dostałam od tego łotra, Craiga. Nic mu nie oddam. W końcu przez niego omal nie trafiłam za kratki.
Violet bezwładnie opadła na krzesło i popatrzyła na siostrę. Nigdy nie mieszkała sama. Od śmierci rodziców dźwigała ciężar odpowiedzialności za Phillipę, wychowywała ją, a nierzadko również ponosiła konsekwencje jej nieodpowiedzialnych wybryków.
– Kiedy wyjeżdżasz? – spytała.
– Jutro rano do Leeds, a stamtąd w dalszą drogę. Andy musi wynająć komuś mieszkanie i pozałatwiać sprawy urzędowe przed odlotem. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu?
– Wręcz przeciwnie. Moim zdaniem to doskonały pomysł – odrzekła zgodnie z prawdą.
Odetchnęła z ulgą, że nie będzie musiała przed nią ukrywać wizyt w szpitalu, co z pewnością nie przyszłoby jej łatwo. Znudzona, rozgoryczona Phillipa zasypałaby ją gradem kłopotliwych pytań. Nawet gdyby wymyśliła w miarę wiarygodny pretekst do wyjścia, siostra znała ją na tyle dobrze, by natychmiast wyczuć kłamstwo. Doszła też do wniosku, że być może los dał jej wreszcie szansę, żeby zaczęła żyć własnym życiem.
Przypomniała sobie uszczypliwe uwagi Damiena na temat jej relacji z Phillipą. W drodze do domu jej myśli wciąż krążyły wokół niego. Najgorsze, że nie myślała o nim tak źle, jak by chciała. Gdy odtwarzała gorzkie słowa, które usłyszała, natychmiast zobaczyła oczami wyobraźni zmysłową linię ust, z których padły. Kiedy skwitował jej błagania lekceważącym machnięciem ręki, zwróciła uwagę na silne przedramiona, porośnięte ciemnymi włoskami wokół zegarka na ręce.
Uradowana pozytywną reakcją siostry, Phillipa oszalała ze szczęścia. Paplała bez przerwy, że zbrzydł jej angielski klimat, że marzy o wyjeździe do ciepłego kraju i pracy w barze, klubie albo gdziekolwiek, byle nie przy komputerach!
Wyjechała wczesnym rankiem następnego dnia. Na odchodnym obiecała, że wróci po rzeczy, choć nie będzie wiele potrzebowała prócz podkoszulków, spodenek i kostiumów bikini.
Gdy Violet została sama, rozpoczęła przygotowania do wizyty u matki Damiena. Przesłał jej wiadomość, że będzie czekał w holu szpitala.
„Wizyty rozpoczynają się o siedemnastej. Przyjdź za dziesięć piąta, ani sekundy później” – napisał.
Jeżeli zamierzał jej w ten sposób przypomnieć o zależności od niego, to osiągnął cel. Nim nadeszła pora wyjścia, został z niej kłębek nerwów. Spędziła zbyt wiele czasu na doborze garderoby. Z miejsca odrzuciła możliwość skorzystania z propozycji zakupów u Harrodsa na jego koszt. Pozostały jej więc do wyboru tylko dwie z trzech posiadanych sukienek i ubrania sportowe.
Ukradkiem obejrzała w internecie zdjęcia jego byłych sympatii, pięknych, długonogich modelek. Niektóre z nich widziała w kolorowych czasopismach. Ze swoją raczej krągłą figurą, niewysokim wzrostem i długimi, niesfornymi lokami w niczym ich nie przypominała. Przewidywała, że niełatwo mu będzie przekonać matkę, że zafascynowała go jej odmienność. Nic dziwnego, że chciał jej zafundować nowy zestaw strojów. W końcu wybrała dżinsy, kremowy sweter i wygodne futrzane botki.
Damien czekał na nią w umówionym miejscu. Spostrzegła go natychmiast. Stał tyłem do wejścia i przeglądał gazety w szpitalnym kiosku.
Violet podeszła do niego na miękkich nogach. Na jego widok serce przyspieszyło do galopu, w ustach jej zaschło, a na czoło wystąpił pot. Jak mogła zapomnieć, jaki jest wysoki i jakie ma szerokie ramiona? Nawet tu, wśród ludzi przytłoczonych zmartwieniem o najbliższych, przyciągał zaciekawione spojrzenia.
Damien odwrócił się twarzą do niej i obserwował, jak podchodzi. Włożyła ten sam obszerny płaszcz, w którym zobaczył ją po raz pierwszy w swoim biurze. Jasne włosy spływające falami na ramiona kontrastowały z czernią materiału. Wyglądało na to, że rzadko chodziła do fryzjera i tylko po to, by je podciąć. Przypuszczał jednak, że niejedna dziewczyna wiele by dała, by uzyskać tak wspaniały, niewymuszony efekt.
– Przyszłaś punktualnie – pochwalił zamiast powitania. – Mama bardzo chce cię poznać. Widzę, że nie skorzystałaś z oferty zakupu ubrań.
– Mam nadzieję, że to, czy wzbudzę sympatię, nie będzie zależało do mojego wyglądu – odparła.
Idąc obok niego, usiłowała zachować dystans, ale musiała zmobilizować całą siłę woli, żeby oderwać od niego wzrok. Po drodze tłumaczył, że matka wypytywała o nią, ponieważ zaintrygowało ją, że zaczął chodzić z nauczycielką, ale udzielał tylko ogólnikowych odpowiedzi. W każdym razie niczego nie zmyślił.
– Czy poznałeś mnie w stołówce szkolnej? – zapytała, usiłując dotrzymać mu kroku.
– Polegam na twojej inwencji – rzucił krótko.
– Nie wstyd ci, że oszukujesz własną matkę?
– Bardziej obciążyłbym sumienie, gdybym nie zdołał jej przekonać, że poważnie myślę o przyszłości – odparł, patrząc z góry na jej jasną główkę.
Sięgała mu zaledwie do ramienia. Dziwiła go jej odraza do całkiem niewinnego kłamstwa po zawziętej obronie siostry, winnej poważnego przestępstwa. Nie pozwolił sobie jednak na analizowanie jej osobowości. Nigdy nie wnikał w motywy postępowania partnerek. Utrzymywał związki tylko tak długo, jak dawały radość i nie groziły komplikacjami. Przewidywał, że znajomość z Violet Drew nie dostarczy mu żadnych przyjemności.
Wjechali jedną z rozlicznych wind na piętro, na którym Eleanor Carver leżała w osobnej sali.
– Nic o tobie nie wiem – stwierdziła nagle Violet w popłochu. Złapała go za ramię i przyparła do ściany korytarza. – Gdzie dorastałeś? Jakie szkoły kończyłeś? Czy masz przyjaciół?
– Tym ostatnim pytaniem z całą pewnością wzbudziłabyś podejrzenia – zwrócił jej uwagę. – Zakochana dziewczyna nie może uważać swojego ukochanego za gbura, którego nikt nie lubi. – Po tych słowach wyciągnął rękę i pogładził ją po policzku.
Violet dosłownie zaparło dech. Wszystkie dźwięki ucichły, jakby dochodziły z oddali. Utonęła w głębi niebieskich oczu. Delikatne muśnięcie palców