– Kim pani jest? – zapytał, nie kryjąc zniecierpliwienia.
Osoba, którą zobaczył, nie przypominała smukłej, jasnowłosej Phillipy Drew, świadomej swojej urody i siły oddziaływania na płeć przeciwną. Młoda kobieta, która siedziała przed nim sztywno wyprostowana, w grubej, czarnej jesionce i praktycznych pantoflach na niskim obcasie, wyglądała na śmiertelnie przerażoną.
– Panna Drew. Myślałam, że pan wie… – wykrztusiła z trudem, przyciskając torebkę do piersi.
– Proszę mi wierzyć, że po dwóch koszmarnych tygodniach nie mam ochoty do żartów, zwłaszcza z osobą, która wtargnęła do mojego gabinetu pod fałszywym nazwiskiem.
– Nie okłamałam pana! – zaprotestowała Violet. – Naprawdę nazywam się Drew. Violet Drew, siostra Phillipy.
– Niemożliwe! – Damien wstał, okrążył ją jak drapieżnik, osaczający ofiarę. W końcu przysiadł na krawędzi biurka, tak że musiała zadrzeć głowę, żeby popatrzeć mu w twarz.
– Wszyscy nam to mówią – przyznała szczerze Violet. – Phillipa odziedziczyła wzrost, figurę i urodę po mamie, a ja po tacie – wyjaśniła chyba tysięczny raz w życiu.
Po chwili bliższej obserwacji Damien dostrzegł rodzinne podobieństwo w jasnoniebieskich oczach w oprawie gęstych, ciemnych rzęs. Przypuszczał też, że miały ten sam kolor włosów, ale Phillipa swoje rozjaśniała.
– Czemu zawdzięczam pani wizytę?
Zaskoczona jego oszałamiającą aparycją, Violet na próżno usiłowała sobie przypomnieć wcześniej przygotowaną mowę obrończą. Nie zdążyła jeszcze zebrać myśli, gdy Damien przemówił jako pierwszy:
– Przypuszczam, że siostrzyczka zwaliła na panią brudną robotę, kiedy jej łzy, błagania i próba uwiedzenia nie dały rezultatu.
Violet zrobiła wielkie oczy.
– Usiłowała pana uwieść?
– Najwyraźniej uznała mnie za półgłówka, któremu zawróci w głowie ładna buzia – potwierdził z nieskrywaną odrazą.
– Nie wierzę – skłamała.
Phillipa zawsze używała swego uroku osobistego do manipulowania ludźmi. Chłopcy zabiegali o jej względy, choć porzucała kolejnych, nie bacząc na ich uczucia, z wyjątkiem Craiga Edwardsa. Łatwe podboje nie przygotowały jej na zamianę ról. Violet okropnie się za nią wstydziła.
– Nie wiem, czy panu mówiła, ale została wykorzystana przez ukochanego, który zawrócił jej w głowie tylko po to, żeby uzyskać jakieś pliki… Przepraszam, ale nie znam szczegółów.
Damien wyliczył informacje, które na szczęście nie trafiły w niepowołane ręce.
– Czy chciałaby pani poznać sumę, którą straciłaby moja spółka, gdyby pani siostra lepiej zaplanowała kradzież? – spytał na koniec.
– Na szczęście do tego nie doszło – przypomniała Violet.
– Jakie okoliczności łagodzące pani jeszcze znajdzie? Bo te, które pani wymieniła, już słyszałem z ust pani siostry. Opowieść o elokwentnym bankierze, który próbował jej kosztem zrobić błyskawiczną karierę dzięki kradzieży moich pomysłów, nie trafiła mi do przekonania. Widziałem ją krótko, ale nie zrobiła na mnie wrażenia bezbronnej ofiary. Zdemaskowałem ją jako konspiratorkę, na szczęście nie na tyle sprytną, żeby zrealizować przestępczy plan.
Violet popatrzyła z niechęcią na bezwzględnego przystojniaka.
– Phillipa nie prosiła mnie o interwencję – wyjaśniła. – Przyszłam z własnej woli, ponieważ widziałam, jak bardzo jest załamana. Z całego serca żałuje tego, co zrobiła.
– To nieistotne. Z mojego punktu widzenia popełniła przestępstwo i zasłużyła na karę.
Violet pobladła.
– Już została ukarana. Przecież straciła pierwszą w życiu posadę…
– Przestudiowałem jej życiorys – przerwał jej w pół zdania. – Skoro zaczęła pracować dopiero w wieku dwudziestu dwóch lat, to proszę mi uprzejmie wyjaśnić, co robiła przez poprzednich sześć, od czasu opuszczenia szkoły? O ile mnie pamięć nie myli, dała moim pracownikom do zrozumienia, że uczestniczyła w intensywnych kursach komputerowych, a następnie zdobyła praktykę podczas pracy w firmie komputerowej w Leeds. Niejaki pan Phillips wystawił jej doskonałe referencje, ustne i pisemne.
Violet nie mogła zaprzeczyć. Phillipa nie zdradziła, jakim cudem dostała pracę w czołowej firmie, zatrudniającej najlepszych specjalistów. Za to doskonale pamiętała Andrew Phillipsa. Phillipa omamiła go zaklęciami miłosnymi i obietnicą małżeństwa, gdy dostał kierownicze stanowisko w Leeds. Ledwie wyszedł za próg, porzuciła go dla Grega Lamberta, którego potem na własną zgubę zamieniła na podstępnego Craiga Edwardsa.
– No, proszę. Zamieniam się w słuch – nalegał Damien. Nagle ruszyło go sumienie, że wyładowuje bezsilną złość na okrutny los na niewinnej dziewczynie, która przyszła niewątpliwie w szlachetnych intencjach. – Doceniam pani dobre serce, ale najwyższa pora, żeby spojrzała pani na siostrę obiektywnie. To oszustka, mistrzyni manipulacji.
– Znam jej wady, ale nie mogę pozwolić, by trafiła do więzienia za jeden błąd.
– Podejrzewam, że popełniła ich wiele, ale zawsze uchodziły jej bezkarnie. Wystarczyło, że pokazała białe ząbki w uśmiechu albo biust w głębokim dekolcie.
– Mówi pan okropne rzeczy.
– Wyznaję zasadę, że nawet w najtrudniejszych sytuacjach trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – oświadczył z kamienną twarzą.
W tym momencie sumienie przypomniało Damienowi, że nie stosował tej zasady do siebie. Lekceważył zmartwienie matki swoim nieustabilizowanym stylem życia.
– Co teraz? – spytała Violet bezradnie.
– Zasięgnę rady prawników, ale za tak poważne przestępstwo z pewnością czeka ją więzienie.
Violet nie wiedziała, jak zaapelować do jego serca, jeżeli je w ogóle posiadał. Jeszcze nie spotkała tak bezwzględnego człowieka. Do tej pory znała samych idealistów, wyrozumiałych i życzliwych. Jej przyjaciele pracowali społecznie, uczestniczyli w marszach protestacyjnych i akcjach charytatywnych, dyskutowali godzinami, jak naprawić świat. Sama raz w tygodniu prowadziła w domu opieki zajęcia plastyczne. Damien Carver z całą pewnością nie należał do jej świata. Nie ulegało wątpliwości, że nie tylko nie podziela, lecz wręcz gardzi wartościami, które uważała za niepodważalne. Nie zobaczyła w jego oczach współczucia. Równie dobrze mogła apelować do ściany.
– Phillipa nie przeżyje ani jednego dnia w celi! – zaszlochała.
– Skoro nie pomyślała o tym, zanim sięgnęła po owoce cudzej pracy, to teraz dostanie nauczkę. Musi ponieść zasłużoną karę dla przykładu.
– To jej pierwsze wykroczenie, panie Carver. Rozumiem, że nie dostanie od pana referencji, ale…
Damien parsknął śmiechem.
– Chyba pani żartuje! Oczywiście, że oddam ją w ręce wymiaru sprawiedliwości. Pewnie nie posadzą jej z mordercami, ale to już nie moja sprawa. Będzie ją pani mogła odwiedzać raz w tygodniu. Miejmy nadzieję, że przemyśli swoje postępowanie. Gdy wyjdzie po odsiedzeniu kary, dostanie jakąś fizyczną pracę. Oczywiście będzie odnotowana w rejestrze przestępców, ale czego się spodziewała?