Pamiętnik Wandy Półtawskiej to świadectwo niezwykłe i bardzo osobiste – dziennik duszy. Ksiądz Wojtyła czytał go i uzupełniał swoimi uwagami, podkreśleniami i komentarzami. Jako papież zachęcał swą przyjaciółkę, by te notatki przejrzała i przygotowała w jakiejś formie do druku. Zostały opublikowane w 2008 roku w książce Beskidzkie rekolekcje.
List biskupa Wojtyły do Ojca Pio z prośbą o modlitwę za Wandę Półtawską
Po tamtych wakacjach, w 1962 roku, też pojechał do Rzymu. Rozpoczął się II Sobór Watykański, w którym młody, czterdziestodwuletni biskup Wojtyła brał udział. Utrzymywali kontakt listowy. Wiedział o różnych kłopotach w rodzinie Półtawskich, modlił się w jej intencji. Gdy Wanda poinformowała go o wynikach badań, odpisał: „I tutaj, Dusiu, pragnę Cię, tak jak umiem, zmobilizować do walki o Twoje zdrowie i życie”. Rozwiał jej wątpliwości, czy aby nie lepiej pozostawić wszystko Panu Bogu i niech będzie tak, jak ma być. Napisał, że „obowiązek walki o życie i zdrowie nie sprzeciwia się w niczym oddaniu się Panu Bogu do dyspozycji”. Dodał też, że zaniechanie tej walki i niewykorzystanie wszystkich możliwych środków dla ratowania zdrowia i życia, byłyby absolutnie niezgodne z wolą Bożą.
Wymiana korespondencji między Krakowem a Rzymem trochę trwa. Informacje dochodzą więc zawsze z kilkunastodniowym opóźnieniem. Gdy tylko Wanda Półtawska otrzymuje list od Brata, zgadza się na operację. W sobotę, 17 listopada, zostaje przyjęta do szpitala onkologicznego w Krakowie. Tego samego dnia w Rzymie biskup Wojtyła pisze po łacinie list do człowieka, którego poznał przed czternastu laty. Prosi go o modlitwę o uzdrowienie swojej przyjaciółki.
Kuria Metropolitalna w Krakowie
Rzym, 17 XI 1962
Wielebny Ojcze,
Proszę o modlitwę w intencji czterdziestoletniej matki czterech córek z Krakowa w Polsce (podczas ostatniej wojny przebywała pięć lat w obozie koncentracyjnym w Niemczech), obecnie ciężko chorej na raka i będącej w niebezpieczeństwie utraty życia: aby Bóg przez wstawiennictwo Najświętszej Dziewicy okazał swoje miłosierdzie jej samej i jej rodzinie.
Drugi list biskupa Wojtyły do Ojca Pio z podziękowaniem za modlitwę
Dzięki łańcuchowi dobrych ludzi list następnego dnia, w niedzielę, trafia do rąk adresata. Zawozi go Angelo Battisti, na co dzień maszynotypista w watykańskim Sekretariacie Stanu, a w soboty i niedziele zarządca niedawno otwartego przez Ojca Pio szpitala w San Giovanni Rotondo. Po wielu latach, gdy Karol Wojtyła zostanie papieżem, Battisti opowie dziennikarzom, jak sprawy się miały. Na polecenie stygmatyka otworzył zaklejoną kopertę i przeczytał na głos prośbę. Ojciec Pio wysłuchał w skupieniu i powiedział: „Przekaż, że będę się modlił w intencji tej matki”. A potem miał dodać: „Jemu nie można odmówić”.
Mija kilka dni. W środę, 21 listopada, w szpitalu w Krakowie Wanda Półtawska przygotowywana jest do operacji. Cierpi nie tyle z powodu bólu fizycznego, który znikł – przypuszcza, że za sprawą leków przeciwbólowych – co z powodu upokorzenia i zimnego, przedmiotowego traktowania. W dzienniku zapisuje: „Straszny oddział, straszni pacjenci. Medycyna odhumanizowana. Bez ani jednego ciepłego słowa. Traktowanie jak rzecz. Brutalne badania: wlewy, rektoskopie”. Choć zdaje sobie sprawę, że i tak, jako lekarz i znajoma profesora, jest traktowana lepiej niż zwykli pacjenci. Drażni ją, że po raz kolejny wykonują jej te wszystkie badania, nie informując o powodach. Chyba jako ostatnia dowiaduje się, że operacji nie będzie, owrzodzenie zniknęło, śluzówka wygojona. Andrzej Półtawski przekazuje radosną wiadomość do Rzymu. W środę, 28 listopada, Karol Wojtyła pisze, również po łacinie, drugi list do Ojca Pio, a Angelo Battisti w najbliższą sobotę zawozi go do San Giovanni Rotondo.
Wielebny Ojcze,
Kobieta z Krakowa w Polsce, matka czterech córek, dnia 21 listopada, jeszcze przed operacją chirurgiczną niespodziewanie odzyskała zdrowie. Bogu niech będą dzięki. Także Tobie, wielebny Ojcze, serdecznie dziękuję w imieniu jej własnym, jej męża i całej rodziny.
Battisti wspomina, że gdy przeczytał słowa o wyzdrowieniu lekarki, Ojcec Pio westchnął: „Bogu niech będą dzięki”. A potem podniósł z biurka poprzedni list polskiego biskupa i dał go Battistiemu z poleceniem, by zachował oba te dokumenty. To dziwne. Za kilka lat, spodziewając się śmierci, poprosi Battistiego, by spalił całą korespondencję. Zniszczone zostały wszystkie listy przechowywane w klasztorze i Domu Ulgi w Cierpieniu. Listy od kardynała Wojtyły leżały w Rzymie. Battisti odnalazł je przypadkiem ćwierć wieku później, w październiku 1978 roku, gdy ten, który je pisał, został wybrany na papieża.
Biskup Wojtyła prosił Ojca Pio o modlitwę w chwili, gdy stygmatyk nie miał w Watykanie dobrej prasy. Równo rok wcześniej klasztor i szpital w San Giovanni Rotondo wizytowane były przez wysłannika Świętego Oficjum. Raport z tej wizytacji, przedstawiony papieżowi Janowi XXIII, był bardzo nieprzychylny Ojcu Pio. W 1962 roku wprowadzono zarządzenia ograniczające korespondencję zakonnika i jego kontakty z niektórymi córkami duchowymi. Czciciele Ojca Pio uznali te restrykcje za ograniczanie wolności stygmatyka i nazwali ten okres „trzecim prześladowaniem”. Raport z wizytacji, a także plotki o Ojcu Pio, jakie w tym czasie pojawiły się w prasie i środowiskach kościelnych, były jedną z głównych przeszkód w późniejszym procesie beatyfikacyjnym. Biskup Wojtyła wiedział o tej sytuacji. Miał przyjaciół w Watykanie, choćby Polaków, którzy znali sprawę i wiedzieli, że wyjazdy do San Giovanni Rotondo czy utrzymywanie korespondencji z Ojcem Pio, w niektórych kościelnych kręgach jest podejrzane, a nawet zabronione. Skoro zdecydował się poprosić kapucyna o wstawiennictwo w tak ważnej dla siebie sprawie, musiał być przekonany, że pomimo różnych pogłosek jest to człowiek święty, zjednoczony z Bogiem tajemniczą więzią, jakiej doświadczyć mogą tylko wielcy mistycy.
W kolejnych latach jeszcze kilkakrotnie pisał do San Giovanni Rotondo z prośbą o duchowe wsparcie. W trakcie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II znaleziono list, napisany po włosku i datowany na 14 grudnia 1963 roku, w którym biskup Wojtyła (w tym czasie również przebywał w Rzymie na sesji soboru) prosi o modlitwę w intencji pewnej sparaliżowanej kobiety oraz w sprawie swojej „skromnej osoby” i trudności, na jakie napotyka. Chodziło zapewne o konflikt z władzami PRL w sprawie nominacji nowego arcybiskupa krakowskiego. Od czasu śmierci kardynała Sapiehy (w 1951 roku) władze komunistyczne przez dziesięć lat uniemożliwiały wybór nowego ordynariusza, a gdy wreszcie udało się zatwierdzić na to stanowisko arcybiskupa Baziaka, niespodziewana śmierć hierarchy spowodowała konieczność podjęcia nowych, trudnych negocjacji. Z listu wynika ponadto, że wciąż nie znamy całej korespondencji biskupa z Krakowa z Ojcem Pio.