Zanim nadejdzie jutro Tom 2 Ziemia ludzi zapomnianych. Joanna Jax. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Joanna Jax
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7835-713-1
Скачать книгу
a w każdym spojrzeniu Polaka czy Litwina widział nienawiść. Wystarczyło, że coś uroił sobie w głowie, by niewinny człowiek nagle znikał w tajemniczych okolicznościach. Co prawda po wyjściu Armii Czerwonej i oficjalnym oddaniu rządów w ręce Litwinów nie mógł się panoszyć jak wcześniej, ale nadal mógł bardzo wiele.

      Tak, mógł dużo i miał wysokie notowania na wierchuszce, ale wciąż targały nim pewne opory dotyczące Niny. Z jednej strony, niewiele wystarczyłoby, żeby Nina Korcz z powrotem przybyła do Wilna, z drugiej – wciąż pamiętał jej okrutne słowa. Były momenty, że z tęsknoty gryzł poduszkę, ale potem jakby powracał do rzeczywistości i dręczyły go myśli, że przecież Nina go nienawidzi. A on tak bardzo chciał, żeby go kochała… Próbował ją do tego zmusić, ale okazało się, że nie jest to właściwa droga. Niekiedy dumał, iż być może teraz, gdyby zawrócił ją z drogi do nieprzyjaznego Kazachstanu, pokochałaby go z wdzięczności. A gdyby zaopiekował się nią i dzieckiem, okazałaby mu odrobinę sympatii?

      Marzył o wspólnym domu, pełnym ciepła i prawdziwej, nie udawanej miłości. Ale Nina była aktorką, i to dobrą, mogłaby go przecież znowu oszukać? Czy rozpoznałby, że robi to z miłości, a nie z wyrachowania?

      Przecież dał jej szansę. Mogła być jego carską księżniczką, jego miłością. Dał jej wszystko, po czym okazało się, że te jego starania na nic się zdały, bo Nina ani przez moment, ani przez jedną krótką chwilę, nie należała do niego. Miał tylko jej ciało, ile razy chciał i kiedy chciał, ale teraz już wiedział, że jej dusza należy do tego paniczyka, doktorka z pańskiego dworku, Pawła Zawiślańskiego. Czy mógł mieć do niej żal, bo kochała innego? Właściwie nie powinien mieć. Tak jak nie powinien go mieć do siebie, że zakochał się w niewłaściwej kobiecie. A jednak miał. Zwłaszcza do niej. Był szczęśliwym człowiekiem, który okres ponurego dzieciństwa i kompleksów miał już za sobą. Tak było, dopóki nie potrącił jej przypadkiem w teatrze. I wtedy wszystko się zmieniło. W pewnym momencie Nina stała się jego obsesją. A im bardziej go odpychała, tym bardziej jej pragnął. Być może to stare zadry dały o sobie znać i jeśli Boris nie mógł czegoś mieć na własność, od razu czuł się gorszy od innych. Jakby nie docierało do niego, że nie istnieje człowiek na tej ziemi, który miałby wszystko.

      Kolejny raz wszedł do Zacisza, zamówił kieliszek wódki z zakąską, po czym przywołał gestem ręki Wiesława Potopka. Ten przeprosił klientów i niemal natychmiast udał się do Aristowa. Nie tylko dlatego, że bał się tego człowieka jak diabeł święconej wody, ale z uwagi na nowe zajęcie, jakie sobie znalazł. Nie obawiał się, że robi coś nielegalnego, bowiem z jego usług korzystali najwyżsi rangą oficjele. A mianowicie Wiesiek Potopek stręczył dla nich urodziwe aktoreczki, baletnice i damy z wyższych sfer, które nie pogardzały ani sypianiem z wrogiem Polski, ani też groszem i przywilejami, jakie miały z tego tytułu. Podrzędni żołnierze litewscy i radzieccy, gdy jeszcze w Wilnie było ich mrowie, albo korzystali z usług zwykłych prostytutek, albo brali siłą, co im właśnie wpadło w ręce. I chociaż legenda głosiła, że wszyscy komuniści są równi, znajdowali się wśród nich nieco równiejsi. Życzyli sobie najlepsze wódki białe, gatunkowe lub burżujskie koniaki, nigdy nie jadali podejrzanie wyglądającego mięsa i nie cuchnęli dziegciowym mydłem, a jedynie wodą kolońską, tak intensywną, że aż kręciło w nosie.

      Jako że Wiesław Potopek z racji wieloletniej pracy w najlepszej wileńskiej knajpie z dansingami znał wszystkich, bez trudu potrafił wskazać odpowiedni „towar” dla oficjeli. Z wdzięczności otrzymywał wynagrodzenie, głównie w naturze, ale w czasie wojny dodatkowe deputaty na jedzenie i węgiel były na wagę złota, niemal dosłownie. Zubożali Polacy bowiem pozbywali się kosztowności wszelakich, nawet ślubnych obrączek, byle tylko zjeść coś pożywnego.

      – I kak, Wieslaw, masz ty dla mnie jaką krasawicę? – Aristow puścił oko do Potopka, który stanął prawie na baczność przy stoliku swojego najlepszego klienta.

      Towarzysz Aristow płacił sporo, bo i wymagania miał dość wyszukane. Lubił ostro się zabawić, a najbardziej pociągały go młode mężatki. A te – jak wiadomo – stanowiły trudne do zdobycia cele. Zakochane po uszy, wolały zdychać z głodu, niż zdradzać świeżo poślubionych małżonków.

      W normalnych okolicznościach nie miałby problemu, żeby oczarować kobietę. Był inteligentny, oczytany i posiadał dobre maniery, które tak imponowały damom. Poza tym miał słuszny wzrost, zawsze chodził wyprostowany jak struna, emanował pewnością siebie, co kobiety uwielbiały, i oczy potrafiące uwodzić ciepłym, pełnym zachwytu spojrzeniem. W swoje krótkie jasne włosy niekiedy wcierał niewielką ilość brylantyny, ale tylko po to, by pięknie błyszczały, nie zaś sprawiały wrażenie nieumytych. Cieszył się, że ma tak gęste włosy, bo to dawało mu gwarancję, iż zbyt szybko nie wyłysieje. Niekiedy wkładał mundur galowy i długo przeglądał się w lustrze, by podziwiać własne odbicie. Zapewne w czasach pokoju nie potrzebowałby Potopka i jemu podobnych, by uwodzić kobiety, teraz jednak wolał zdać się na kelnera, który świetnie znał tutejsze środowisko.

      Mimo tych wszystkich zalet, jakie posiadał, w duszy Borisa Aristowa wciąż tkwiła jakaś zadra, która dla świata zewnętrznego nie była widoczna, ale sprawiała, że każda porażka wywoływała w nim dawne kompleksy.

      Kiedy poznał Ninę Korcz, nie było wojny, nie sprawiała także wrażenia osoby do niego uprzedzonej. Dała mu kosza tylko z jednego powodu – była zakochana w innym mężczyźnie. Jednak do Borisa Aristowa podobne argumenty nie przemawiały, ponieważ niemal natychmiast odżywały dawne demony z czasów, gdy był prostym wiejskim chłopakiem.

      – Może Anna Sobczyńska? Ona wpatrzona w kapitana jak w obraz samego Stalina – zaproponował Potopek z nadzieją w głosie.

      W istocie kobieta ta najwyraźniej zapałała uczuciem do Aristowa, a nie tylko do tego, co mogła zyskać, zostając jego kochanką.

      – Ach, ta… Ona… za bardzo się… wliubiła. Sceny zazdrości mi robi i jeszcze gotowa popełnić jakieś szaleństwo, a mnie na dyskrecji zależy, Wieslaw. – Boris zmarszczył nos.

      Nie było to do końca prawdą, uwielbienie kobiet wcale nie męczyło Aristowa, ale Anna Sobczyńska nie podobała mu się aż tak bardzo, by miał ochotę spędzać z nią romantyczne wieczory.

      – Czyli chciałby kapitan kogoś nowego? – westchnął Potopek, bo wiedział, że czeka go poważny problem, choć i zapłata godziwa.

      Wiedział jednak, jak zmusić kobiety, by chodziły do Aristowa. Trzeba było naobiecywać im różne rzeczy, które może załatwić Boris z racji piastowanego stanowiska. Nie było to moralne ani też prawdziwe, ale Wiesiek pragnął nade wszystko mieć święty spokój, którego tak bardzo mu brakowało, gdy wracał z pracy do domu. Jego żona zachowywała się tak, jakby nie było wojny, a problem z aprowizacją i pieniędzmi wynikał jedynie z nieudolności małżonka. On i tak miał dobrze, bo w knajpie mógł się załapać na jakieś resztki, o ile nowy kierownik miał dobry humor. Jednak gdy zaczął przynosić do domu złoto, pieniądze i torby pełne jedzenia, jego połowica od razu zrobiła się dla niego miła. A jakże skakała koło niego, jak się wdzięczyła… Nareszcie zaczął być w domu niekwestionowanym władcą, a ona przestała utyskiwać. Poza tym mógł pomóc innym i wolał myśleć, że wypełnia niemal dziejową misję, a nie jest zwykłym śliskim skurwysynem.

      Wracając późnym popołudniem do domu, zaszedł na niegdysiejszą ulicę Wiwulskiego i zapukał do drzwi jednej z eleganckich kamienic. Otworzyła mu blada młoda kobieta z jasnymi włosami, ściągniętymi w ciasny kok. Nieco zdziwiła się, widząc w progu Potopka, i powiedziała znękanym głosem:

      – Panie Wiesławie, sprzedałam już wszystko, co miałam. Próbuję pozbyć się serwisu