Quo vadis. Генрик Сенкевич. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Генрик Сенкевич
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Книги для детей: прочее
Год издания: 0
isbn: 978-83-7791-855-5
Скачать книгу
mi znać, bo ja muszę jechać do Ancjum.

      – Dobrze.

      – A jeśli któregokolwiek rana obudziwszy się powiesz sobie, że dla jednej dziewczyny nie warto się dręczyć i czynić dla niej tylu zabiegów, to przyjeżdżaj do Ancjum. Tam nie zbraknie ni kobiet, ni uciech.

      Winicjusz począł chodzić szybkimi krokami, Petroniusz zaś spoglądał czas jakiś za nim, wreszcie rzekł:

      – Powiedz mi szczerze – nie jak zapaleniec, który coś w siebie wmawia i sam się podnieca, ale jak człowiek rozsądny, który odpowiada przyjacielowi: czy tobie zawsze jednakowo chodzi o tę Ligię?

      Winicjusz zatrzymał się na chwilę i spojrzał tak na Petroniusza, jak gdyby go przedtem nie widział, po czym znów począł chodzić. Widocznym było, że hamuje w sobie wybuch. Wreszcie w oczach, z poczucia własnej bezsilności, z żalu, gniewu i niepokonanej tęsknoty, zebrały mu się dwie łzy, które przemówiły silniej do Petroniusza niż najwymowniejsze słowa.

      Więc zamyśliwszy się przez chwilę rzekł:

      – Świat dźwiga na barkach nie Atlas, ale kobieta, i czasem igra nim jak piłką.

      – Tak! – rzekł Winicjusz.

      I poczęli się żegnać. Lecz w tej chwili niewolnik dał znać, że Chilon Chilonides czeka w przedsionku i prosi, aby mógł być dopuszczony przed oblicze pana.

      Winicjusz kazał wpuścić go natychmiast, Petroniusz zaś rzekł:

      – Ha! Nie mówiłem ci! Na Herkulesa! Zachowaj tylko spokój; inaczej on tobą owładnie, nie ty nim.

      – Pozdrowienie i cześć szlachetnemu wojskowemu trybunowi i tobie, panie! – mówił wchodząc Chilon. – Niech szczęście wasze równe będzie waszej sławie, a sława niech obiegnie świat cały, od słupów Herkulesa aż po granice Arsacydów.

      – Witaj, prawodawco cnoty i mądrości! – odpowiedział Petroniusz.

      Lecz Winicjusz spytał z udanym spokojem:

      – Co przynosisz?

      – Za pierwszym razem przyniosłem ci, panie, nadzieję, obecnie przynoszę pewność, że dziewica zostanie odnaleziona.

      – To znaczy, żeś jej nie odnalazł dotąd?

      – Tak, panie, alem odnalazł, co znaczy znak, który ci uczyniła; wiem, kto są ludzie, którzy ją odbili, i wiem, między jakiego bóstwa wyznawcami szukać jej należy.

      Winicjusz chciał się zerwać z krzesła, na którym siedział, lecz Petroniusz położył mu dłoń na ramieniu i zwracając się do Chilona rzekł:

      – Mów dalej!

      – Czy jesteś zupełnie pewny, panie, że dziewica nakreśliła ci rybę na piasku?

      – Tak jest! – wybuchnął Winicjusz.

      – A zatem jest chrześcijanką i odbili ją chrześcijanie.

      Nastała chwila milczenia.

      – Słuchaj, Chilonie – rzekł wreszcie Petroniusz. – Krewny mój przeznaczył ci za odszukanie dziewczyny znaczną ilość pieniędzy, ale nie mniej znaczną ilość rózeg, jeśli go zechcesz oszukiwać. W pierwszym razie kupisz nie jednego, ale trzech skrybów, w drugim filozofia wszystkich siedmiu mędrców, z dodatkiem twojej własnej, nie stanie ci za maść gojącą.

      – Dziewica jest chrześcijanką, panie! – zawołał Grek.

      – Zastanów się, Chilonie. Tyś człek niegłupi! Wiemy, że Junia Sylana wraz z Kalwią Kryspinillą oskarżyły Pomponię Grecynę o wyznawanie chrześcijańskiego zabobonu, ale wiemy także, że sąd domowy uwolnił ją od tego zarzutu. Czyżbyś ty chciał go teraz podnosić? Czy chciałbyś w nas wmówić, że Pomponia, a z nią razem i Ligia mogą należeć do nieprzyjaciół rodu ludzkiego, do zatruwaczy fontann i studzien, do czcicieli oślej głowy, do ludzi, którzy mordują dzieci i oddają się najplugawszej rozpuście? Pomyśl, Chilonie, czy ta teza, którą nam głosisz, nie odbije się jako antyteza na twoim grzbiecie.

      Chilon rozłożył ręce na znak, że to nie jego wina, po czym rzekł:

      – Panie! Wymów po grecku następujące zdanie: Jezus Chrystus, Boga Syn, Zbawiciel.

      – Dobrze. Oto mówię!… Cóż z tego?

      – A teraz weź pierwsze litery każdego z tych wyrazów i złóż je tak, aby stworzyły jeden wyraz.

      – Ryba! – rzekł ze zdziwieniem Petroniusz.

      – Oto dlaczego ryba stała się godłem chrześcijan – odpowiedział z dumą Chilon.

      Nastała chwila milczenia. W wywodach Greka było jednak coś tak uderzającego, że obaj przyjaciele nie mogli się oprzeć zdumieniu.

      – Winicjuszu – spytał Petroniusz – czy się nie mylisz i czy istotnie Ligia nakreśliła ci rybę?

      – Na wszystkich bogów podziemnych, można oszaleć! – zawołał z uniesieniem młody człowiek. – Gdyby mi nakreśliła ptaka, powiedziałbym, że ptaka!

      – A więc jest chrześcijanką – powtórzył Chilon.

      – To znaczy – rzekł Petroniusz – że Pomponia i Ligia zatruwają studnie, mordują schwytane na ulicy dzieci i oddają się rozpuście! Głupstwo! Ty, Winicjuszu, byłeś dłużej w ich domu, ja byłem krótko, ale znam dość i Aulusa, i Pomponię, dość nawet znam Ligię, żeby powiedzieć: potwarz i głupstwo! Jeśli ryba jest godłem chrześcijan, czemu istotnie zaprzeczyć trudno, i jeśli one są chrześcijankami, to na Prozerpinę! widocznie chrześcijanie nie są tym, za co ich mamy.

      – Mówisz jak Sokrates, panie – odpowiedział Chilon. – Kto kiedy badał chrześcijanina? Kto poznał ich naukę? Gdym wędrował przed trzema laty z Neapolis tu, do Rzymu (o, czemuż tam nie zostałem!), przyłączył się do mnie człowiek, lekarz, imieniem Glaukus, o którym mówiono, że był chrześcijaninem, a mimo tego przekonałem się, że był to dobry i cnotliwy człowiek.

      – Czy nie od tego cnotliwego człowieka dowiedziałeś się teraz, co znaczy ryba?

      – Niestety, panie! Po drodze w jednej gospodzie pchnął ktoś poczciwego starca nożem, a żonę i dziecko jego uprowadzili handlarze niewolników, ja zaś w obronie ich straciłem te oto dwa palce. Ale że między chrześcijanami nie brak, jak mówią, cudów, więc mam nadzieję, że mi odrosną.

      – Jak to? Zali zostałeś chrześcijaninem?

      – Od wczoraj, panie! Od wczoraj! Uczyniła mnie nim ta ryba. Patrz, jaka jednak w niej siła! I za kilka dni będę najgorliwszym z gorliwych, aby mnie przypuścili do wszystkich swych tajemnic, a gdy mnie przypuszczą do wszystkich tajemnic, będę wiedział, gdzie się ukrywa dziewica. Wówczas może moje chrześcijaństwo lepiej mi się opłaci od mojej filozofii. Uczyniłem też Merkuremu ślub, że jeśli mi pomoże do odszukania dziewicy, ofiaruję mu dwie jałówki jednych lat i jednakiej miary, którym każę pozłocić rogi.

      – Więc twoje wczorajsze chrześcijaństwo i twoja dawniejsza filozofia pozwalają ci wierzyć w Merkurego?

      – Wierzę zawsze w to, w co mi wierzyć potrzeba, i to jest moja filozofia, która zwłaszcza Merkuremu powinna przypaść do smaku. Na nieszczęście, wiecie, dostojni panowie, jaki to jest bóg podejrzliwy. Nie ufa on obietnicom nawet nieskazitelnych filozofów i wolałby może naprzód dostać jałówki, a tymczasem to jest wydatek ogromny. Nie każdy jest Seneką i mnie na to nie stać, gdyby jednak szlachetny Winicjusz chciał na rachunek tej sumy, którą mi obiecał… cośkolwiek…

      – Ani obola, Chilonie! – rzekł Petroniusz – ani obola! Hojność Winicjusza przewyższy twoje nadzieje, ale dopiero wówczas, gdy Ligia