Lebiedź spojrzał na Popowskiego i uśmiechnął się. Położył mu rękę na kolanie. W powietrzu zawisła cisza, lecz po chwili przerwał ją ich gromki śmiech, a generał klepnął Michaiła w kolano tak mocno, że mimo kalesonów aż go zapiekło.
– Krugłow jednak zwyciężył… Misza. – Generał zaczął mówić wstrząsany jeszcze resztkami śmiechu. – Dopiął swego i za miesiąc, dwa obejmie stanowisko i wprowadzi się do wymarzonego gabinetu w Jasieniewie, na dziewiątym piętrze.
Popowski zamarł. Czyżby się przesłyszał? Po chwili pomyślał, że generał żartuje. Bo chyba nie zwariował?
– Nie rozumiem, towarzyszu generale… Co Krugłow?
– No to wlej. – Lebiedź podstawił szklankę. – To proste. Odkąd Gribow został ministrem spraw zagranicznych, frakcja Pietryckiego uzyskała przewagę w Biurze Politycznym i teraz wszyscy muszą się im podporządkować… trzeba nawet powiedzieć, że chcą się podporządkować. Stało się to modne i praktyczne. Pietrycki twardo stoi przy Władimirze Władimirowiczu i prezydent to docenia. Dobrze wiesz, co to znaczy.
– Ale dlaczego Krugłow? Nie rozumiem. – Popowski był wyraźnie poruszony.
– Krugłow poszedł na współpracę z GRU…
– To znaczy?
– Generał Fiedia Łopatin poparł kandydaturę Krugłowa na szefa SWZ w zamian za to, że ten nie będzie wychodził z gabinetu i zostawi pole wywiadowi wojskowemu. Łopatin ma swoje interesy, ale musi się liczyć z nami, a nie zawsze jest nam po drodze.
– No wiem, towarzyszu generale, ale dlaczego ten bałwan Krugłow?
– Sam sobie odpowiedziałeś. – Lebiedź stuknął swoją szklanką o szklankę Michaiła i wypił. – Nie będziesz miał łatwo, Misza… oj, nie… Nie masz ty w nim przyjaciela.
– Zdaję sobie sprawę, towarzyszu generale. – Teraz wypił Popowski. – Świński ryj na czele rosyjskiego wywiadu. – Zaczerpnął głęboko powietrza i z niedowierzaniem pokręcił głową. – Odchodzę! – oznajmił. – Pies go jebał! Odchodzę!
– Wolałem, żebyś się o tym dowiedział wcześniej ode mnie. Byłem pewny, że tak zareagujesz. To oczywiste, bo masz zdrowy instynkt wywiadowcy i tak czy inaczej podjąłbyś taką decyzję. Jesteś jednym z moich najlepszych oficerów, więc… Ale chciałem z tobą porozmawiać też o czymś innym…
– Krugłow i tak by mnie zwolnił albo przeniósł do hotelu – odezwał się Popowski, jakby nie dosłyszał ostatniego zdania. – Odchodzę!
– Oczywiście, że by cię zwolnił, i to w pierwszej kolejności. Co więcej, rozgniecie cię jak muchę. Nie dlatego, że jesteś jego zaprzeczeniem, ale dlatego, że łączy cię ze mną. Pamięta, że jesteś synem Wiktora, i na tym kończy się uzasadnienie twojego wyroku. Wiem, że Pietrycki opracował reformę naszej służby, którą mają rozpocząć po moim odejściu, a to oznacza czystkę. Reformę robić ma już Krugłow przy wsparciu ludzi Łopatina. Czyli GRU zabierze od nas to, co najsmaczniejsze. Po Saszy Lebiedziu nienaruszone ma zostać tylko archiwum, mówią.
– To wygląda jak pucz.
– Wygląda, ale to nie jest pucz, Misza…
– To skąd ta nagła zmiana konstelacji? Dlaczego prezydent…
– Lubow.
– Co Lubow? – zdziwił się Michaił.
– Jestem jak ta czereśnia. He, he… – Generał uśmiechnął się niewyraźnie. – Mam raka trzustki. Trzymałem to w tajemnicy przed wszystkimi, przed prezydentem też, ale ostatnie rokowania nie są dobre i musiałem podjąć decyzję. Nie mogę już tego ukrywać.
Popowski nawet nie spojrzał na generała, bo jakoś dziwnie ta wiadomość wcale go nie zaskoczyła. Poczuł żal, ale nic więcej. Może dlatego, że przez długie miesiące cierpiał ze swoim ojcem i pamiętał, jaką poczuł ulgę, gdy ten zmarł. Generał Lebiedź miał córkę i Popowski wiedział, że z nim będzie tak samo.
– Rozumiem – skwitował krótko.
– Przeszedłeś to ze swoim ojcem. Wiem. – Generał przerwał na moment i zaraz dodał: – Kiedy w Biurze Politycznym się dowiedzieli, że zwalnia się zielony fotel, rozpoczęła się walka i układ ruszył. Dlatego to nie jest pucz, nikt mnie nie wysadził, ale skutki mojego odejścia będą tak czy inaczej jak wybuch wodorowy, bolesny dla służby… i mogą być też takie dla Rosji.
– Dla kraju? – Popowski zrozumiał teraz, dlaczego generał zaprosił go do daczy w niedzielę i dlaczego siedzą teraz na zaśnieżonej ławce w zmrożonym czereśniowym sadzie. – O czym jeszcze mieliśmy porozmawiać? Jestem do dyspozycji, towarzyszu generale.
– Nim odejdę, spróbujemy ukręcić puczystom, jak mówisz, łeb. Mam plan pewnego przedsięwzięcia, które może nam się uda i wygramy, może nam się uda i nie wygramy, a może nam się nie uda i polegniemy… wy polegniecie, bo ja… i tak…
– Towarzyszu generale, jeśli polegniemy, to w słusznej sprawie. – Popowski odparł szczerze, z głębi serca, nieco naiwnie, ale jak prawdziwy czekista.
– Oni są gotowi wpędzić nasz kraj w prawdziwe nieszczęście, prą do konfrontacji z Zachodem, bo nie mają pomysłu na wyjście z wiszącego nad nami kryzysu i wydaje im się, że wciągną Amerykanów i Unię w konflikt w Iranie, żebyśmy mieli wolną rękę na Ukrainie. Posłuchaj uważnie, Misza – zaczął generał. – To będzie twoja ostatnia misja, a właściwie dwie misje. Mamy na nie niecałe dwa miesiące, dopóki rządów w Jasieniewie nie obejmie świński ryj, jak mówisz… – Roześmiali się obaj. – Robota bez śladów i papierów, robota dla patriotów. Muszę uderzyć po raz ostatni i po raz pierwszy. Inaczej cała moja służba, mój autorytet legnie w gruzach. Prezydent nawet się nie zorientuje, jak wciągną go w układ i nie będzie mógł nic zrobić. Do tej pory byłem dla nich przeszkodą, ale teraz z woli natury sytuacja uległa zmianie. – I odstawiając szklankę, zapytał: – Ufasz mi?
Misza poczuł się tak, jakby ktoś niespodziewanie pchnął go z całej siły, a on nie mógł złapać równowagi. Po raz pierwszy w jego szpiegowskim życiu ktoś go zapytał, czy może mu zaufać. Po raz pierwszy usłyszał to słowo z ust swojego szefa. Oczywiście znał je i wiedział dobrze, co znaczy, nawet często go używał, wykorzystując jego magiczną moc, ale tylko jako narzędzie pracy, szantażu, manipulacji, nigdy zaś wobec współpracowników, przyjaciół, bo w języku szpiegów zaufanie nie oznacza tego samego co w świecie zewnętrznym.
– Oczywiście, towarzyszu generale – odparł z pełnym przekonaniem, ale nie był pewien, czy tak rzeczywiście uważa. Bardzo chciał, żeby tak było, chciał zaufać generałowi i chciał, żeby on mu ufał, szczególnie teraz, gdy zdecydował się odejść ze służby razem z nim.
– Zaskoczyłem cię?
– Bardzo! – odparł Misza.
– Po raz pierwszy w życiu zapytałem mojego oficera, czy mi ufa… – Generał zawiesił głos, po czym dodał: – Do tej pory wydawałem tylko rozkazy i polecenia, więc wiem, że to musiało dziwnie zabrzmieć. Tym razem jednak nie mogę ci nic kazać. Mogę tylko cię przekonać i poprosić. – Podniósł się z ławki. – Zostaw tę wódkę. Nie będziemy już pić, pójdziemy się przejść.
Popowskiemu od razu się przypomniało, że Lebiedź zwykł omawiać najważniejsze sprawy, chodząc po swoim wielkim gabinecie, jakby wraz z pokonywaną odległością przybywało mu inwencji. Ruszyli wydeptaną ścieżką między zaśnieżonymi czereśniami.
– Jakiś czas temu… – zaczął generał – mieliśmy w Szwecji niespodziewaną