– No właśnie.
– Przepraszam. To po prostu dziwne. Rozumiesz, prawda?
Wilde kiwnął głową.
– Rozumiem – mruknął.
– Chcę, żeby Laila była szczęśliwa. I żebyś ty był szczęśliwy. – Hester chciała dodać, że pragnąłby tego również David, ale nie przeszłoby jej to przez gardło.
– No to powiedz, o co chodzi z Matthew. – Wilde zmienił temat, zapewne wyczuwając jej skrępowanie.
Opowiedziała mu o Naomi Pine. Obserwował ją tymi swoimi przenikliwymi błękitnymi oczami, w których błyskały złote iskierki. Prawie się nie poruszał, kiedy mówiła. Niektórzy nazywali go kiedyś – być może nazywają do tej pory – Tarzanem i to przezwisko aż za dobrze do niego pasowało, jakby ze swoją śniadą cerą i długimi włosami starał się wejść w tę rolę.
– Mówiłaś o tym Laili? – zapytał, gdy skończyła.
– Nie. Matthew prosił mnie, żeby nie mówić.
– Ale mnie powiedziałaś.
– O tobie nie wspomniał.
Wilde niemal się uśmiechnął.
– Niezły znalazłaś sobie wybieg.
– To zawodowa przypadłość. Nic na nią nie poradzę.
Wilde popatrzył w dal.
– O co chodzi? – zapytała.
– Są ze sobą bardzo związani – zauważył. – Laila i Matthew. Dlaczego nie chce, żeby się o tym dowiedziała?
– Też się nad tym zastanawiam.
Na dłuższą chwilę umilkli.
W wieku osiemnastu lat Wilde rozpoczął studia w West Point i ukończył je z wyróżnieniem. Na uroczystość wręczenia dyplomów wybrał się do Wojskowej Akademii Stanów Zjednoczonych cały klan Crimsteinów – Hester, Ira i ich trzej synowie. Wilde służył potem za granicą, w jakiejś formacji sił specjalnych – Hester nigdy nie zdołała zapamiętać jej nazwy. To, co tam robił, było ściśle tajne i nawet teraz, po tylu latach, nie mógł i nie chciał o tym mówić. Ale to, co tam zobaczył, czego doświadczył i co stracił, mogło wytrącić go z równowagi albo, w jego przypadku, obudzić duchy przeszłości. Kto to mógł wiedzieć?
Po odejściu ze służby i powrocie do Westville przestał udawać, że próbuje się zasymilować i odnaleźć w „normalnym” społeczeństwie. Zatrudnił się jako prywatny detektyw w firmie ochroniarskiej o nazwie CRAW, u swojej przybranej siostry Roli, ale nie za bardzo to chyba wypaliło. Kupił sobie małą przyczepę mieszkalną, która doprowadzała do ekstremum pojęcie minimalizmu, i zamieszkał na obrzeżach cywilizacji, u podnóża gór. Co jakiś czas przenosił przyczepę w inne miejsce, ale zawsze gdzieś w pobliżu drogi. Hester nie miała pojęcia, dzięki jakim technologicznym nowinkom natychmiast wiedział, że ma gości. Miało to coś wspólnego z wykrywaczami ruchu, sensorami i kamerami noktowizyjnymi.
– Po co mi o tym mówisz? – zapytał.
– Nie mogę tu siedzieć przez cały czas – odparła. – Mam w mieście rozprawy sądowe, występy w telewizji i różne inne zobowiązania.
– Oczywiście.
– No i kto potrafi lepiej od ciebie namierzyć zaginioną osobę?
– Racja.
– W dodatku zobaczyłam ten włos na poduszce.
– Jasne.
– Matthew nie miał we mnie dotąd zbyt dużego oparcia.
– Świetnie daje sobie radę.
– Tyle że jego zdaniem dziewczyna, która od tygodnia nie chodzi do szkoły, wpadła w poważne tarapaty.
– Pewnie tak – przyznał Wilde.
Kiedy Tim skręcił w Downing Lane, zobaczyli Matthew, który żwawym krokiem oddalał się od domu. To był typowy krok nastolatka – spuszczona głowa, zgarbione w obronnym geście ramiona, szorujące po ziemi podeszwy butów, dłonie wbite agresywnie w kieszenie dżinsów. W uszach miał białe słuchawki AirPods i usłyszał ich dopiero, gdy się z nim zrównali. Wyciągnął jedną ze słuchawek.
Hester pierwsza wysiadła z cadillaca.
– Znalazłaś Naomi? – zapytał Matthew, a potem zobaczył wysiadającego z auta Wilde’a i uniósł brwi. – Co to…
– Powiedziałam mu – wyjaśniła Hester. – Zachowa to dla siebie.
– Znalazłaś Naomi?
– Rozmawiałam z jej ojcem. Twierdzi, że wszystko z nią w porządku. I że pojechała do swojej matki.
– Ale czy z nią rozmawiałaś?
– Z jej matką?
– Z Naomi.
– Nie, jeszcze nie.
– Może jej stary kłamie – mruknął Matthew.
Hester zerknęła na Wilde’a, a ten podszedł do nich bliżej.
– Dlaczego tak sądzisz, Matthew? – zapytał.
Chłopak starał się za wszelką cenę unikać ich wzroku.
– Czy nie moglibyście… eee… po prostu sprawdzić, czy nic jej nie jest?
Wilde postanowił wyciągnąć z niego coś więcej.
– Popatrz na mnie, Matthew – powiedział.
– Przecież patrzę – odparł chłopak, choć nie było to prawdą.
– Masz jakieś kłopoty?
– Ja? Nie.
– No to porozmawiajmy.
Hester się nie wtrącała. Dlatego między innymi tak ją zaniepokoił ten nowy związek między Lailą i Wilde’em. Nie chodziło o pamięć o Davidzie i ból, jaki odczuwała z powodu jego straty – a przynajmniej chodziło nie tylko o to. Wilde był ojcem chrzestnym Matthew. Po śmierci Davida chłopak mógł na niego liczyć. Wilde spełnił swoją powinność i zaczął odgrywać większą rolę w życiu chłopca. Nie starał się być jego ojcem, ojczymem ani nikim w tym rodzaju. Ale angażował się, bardziej niż bliski wujek, i Hester z Lailą były mu za to wdzięczne, uważając, jakkolwiek seksistowsko by to zabrzmiało, że chłopak potrzebuje jakiegoś męskiego wzorca.
Jak mogło wpłynąć na Matthew nawiązanie intymnych stosunków między Lailą i Wilde’em?
Chłopak nie był głupi. Jeżeli Hester potrzebowała tylko kilku minut, żeby odkryć, co jest grane, Matthew też musiał wiedzieć o romansie. Jak przyjął to, że ojciec chrzestny spędza niekiedy noc z jego matką? Co z nim będzie, jeśli ten związek się rozpadnie? Czy Laila i Wilde byli na tyle dojrzali, by zadbać o to, żeby Matthew zbytnio nie ucierpiał – czy też w ogóle o tym nie myśleli?
Matthew był teraz wyższy od Wilde’a. Kiedy on, do diabła, tak urósł?
– Porozmawiajmy, Matthew – powtórzył Wilde, kładąc dłoń na jego ramieniu.
– Idę na imprezę.
– W porządku.
– Do domu Crasha. Ryan, Trevor, Darla, Trish… wszyscy tam będą.
Wilde czekał.
– Ostatnio bardziej jej dokuczali. To znaczy Naomi. – Matthew zamknął oczy. – Potrafią być megaokrutni.
– Kto jej dokuczał? – zapytała Hester.