Pokusa ZŁA. M. Robinson. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: M. Robinson
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Эротика, Секс
Год издания: 0
isbn: 9788378897699
Скачать книгу
Często zastanawiałem się, ile pamiętają z dzieciństwa. Nie były na tyle małe, by zapomnieć o okropnościach, jakie działy się w naszym domu. Społeczność miasta zapamiętała naszego ojca jako bohatera i cenionego oficera. Kiedy odszedł, wszyscy boleliśmy nad stratą… Pozornie, bo nigdy, co prawda, nie rozmawiałem o tym z nikim, lecz dla mnie to było zwycięstwo.

      Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie martwiłem się o to, jakich chłopaków wybiorą moje siostry. Wiedziałem, że jabłko nie pada daleko od jabłoni, a małe dziewczynki podziwiają swoich tatusiów. Modliłem się, by w tym przypadku nie była to prawda. Moja mama z nikim się nie umawiała, odkąd umarł ojciec, i to martwiło mnie jeszcze bardziej. Musiała być wykończona życiem u boku takiego męża i nie mogłem jej za to winić. Ojciec wielokrotnie przepuszczał rodzinę przez wyżymaczkę.

      Nigdy nie bił moich sióstr, tylko mamę i mnie. Wciąż widziałem smutek i ból w jej oczach za każdym razem, gdy na mnie patrzyła. Byłem jej małym synkiem, bitym przez mężczyznę, którego poślubiła, mężczyznę, którego kochała z takiego czy innego powodu, mężczyznę, któremu złożyła śluby, mężczyznę, z którym wychowywała rodzinę. Wiedziałem, że czuje się odpowiedzialna za każde jego działanie i ciosy, chociaż nigdy nie miała nad tym żadnej kontroli. Była ofiarą tak samo jak my wszyscy.

      Jednak nie możesz nic poradzić na to, co czujesz. Nie da się zmienić myśli. Nieważne, w jaki sposób pojawiłeś się na świecie, liczyło się tylko to, co czułeś, gdy w nocy twoja głowa dotykała poduszki i oczy się zamykały, by oddać kontrolę podświadomości.

      Nikt nie wie, co się dzieje, gdy zostajesz sam ze swoimi myślami. Każdy ma obawy i sprawy, które go przerażają, ale ja nie mogłem uciec od swoich, szczególnie we śnie.

      TRZY

*B*

      Dzwonek zadzwonił punktualnie o ósmej i moją pierwszą myślą było to, że Christine już do reszty postradała rozum, bo zawsze szła prosto do mojego pokoju, a nie dobijała się do drzwi. Kiedy jednak nasza pokojówka, Maria, otworzyła i stanął w nich Landon, wszystko stało się jasne i uśmiech wypełzł na moje usta.

      – Hej – przywitałam się.

      Wziął głęboki oddech.

      – Rany, Brooke, wyglądasz prześlicznie.

      – Dziękuję.

      Ubrałam się w czerwoną mini, czarny crop top i czarne sandały na koturnach. Podkręciłam końcówki włosów, a makijaż i biżuteria dodatkowo rozświetlały moją twarz. Chwyciłam torbę i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.

      – Pozwól, że ci poniosę.

      – Och, okej.

      Christine siedziała na tylnym siedzeniu, uśmiechając się niczym Kot z Cheshire, więc sięgnęłam w stronę drzwi od strony pasażera.

      – Poczekaj – powiedział, kładąc rękę na mojej dłoni, by otworzyć drzwi.

      – Uuu… Mój brat jest dzisiaj takim dżentelmenem, zdecydowanie powinnaś dać mu umoczyć.

      – Christine, zamknij się.

      Zachichotałam, a ona mrugnęła do mnie. Jechaliśmy w milczeniu, aż w pewnym momencie Landon wyciągnął rękę i chwycił moją. Pozostałam spokojna, lecz w środku wszystko we mnie buzowało.

      Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce, Christine dała mi buziaka i mocno przytuliła, raz jeszcze składając najlepsze życzenia. Zaraz potem wyskoczyła z samochodu, mówiąc tylko, że da nam czas dla siebie i że spotkamy się później.

      Landon znów złapał mnie za rękę i ramię w ramię ruszyliśmy w kierunku domu. Wszędzie było pełno ludzi, a alkohol lał się strumieniami. Nigdy nie lubiłam pić. Nie podobało mi się, jak potem ludzie głupio i bezmyślnie się zachowywali, nigdy bym nie chciała stracić w ten sposób samokontroli. Może to z powodu mojej cholerycznej osobowości. Landon poprowadził nas do baru i napełnił dwie szklanki. Wzięłam jedną, by nie wyjść na niedojrzałą.

      Kilka kolejnych godzin spędziliśmy ze znajomymi. Ludzie składali mi życzenia, przytulali i dawali buziaki. Co jakiś czas wyłapywałam też spojrzenia i szepty innych osób. W końcu wstałam, by pójść do łazienki, i po drodze wpadłam na Marie, jedną z moich cheerleaderek.

      – Jak tam między tobą i Landonem? Czy to już oficjalne? Ten facet kocha się w tobie od podstawówki – mówiła, idąc za mną do łazienki.

      – Tak naprawdę to nie wiem. – Wzruszyłam ramionami. – To znaczy on idzie do college’u – odparłam, nakładając puder.

      – Idzie do UM, Brooke, nie do Dakoty Południowej. Będzie miał mieszkanie koło kampusu z Aaronem i Jacobem. Nie odjedzie więc daleko.

      – No nie wiem. Nie chcę się niczego w tym dopatrywać. Myślę, że po prostu będziemy spędzać razem czas i zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi.

      – Zaprowadzi was przed ołtarz. Wy jesteście sobie pisani, wiesz o tym, tak jak i wszyscy wiedzą. Przestań się wykręcać.

      – Nieważne. – Przewróciłam oczami.

      – Całowaliście się?

      – Nie! My tylko się spotkaliśmy i zaprosił mnie na wieczór. Między nami nic nie zaszło.

      – No cóż, dziewczyno, zatem czeka cię niespodzianka. W całej szkole gadają, że ma dużego kutasa i naprawdę wie, co z nim robić.

      – O Boże, przestań!

      – Wiesz, przespał się już ze Stacy i Amber, a mnie się wydaje, że także z Jamie i może z Celeste.

      – Skąd możesz to wiedzieć? – Potrząsnęłam głową.

      Usiadła na krawędzi wanny.

      – Ja wiem wszystko. Słyszałam też, jak Stacy mówi Victorii, a Amber rozmawia o tym z Ashley. No wiesz, takie tam szkolne ploteczki.

      Zaśmiałam się.

      – Ale mi zależy na szczegółach, więc lepiej rób notatki – dodała.

      Znów wywróciłam oczami.

      – Spotkałaś może Christine? Nie widziałam jej już parę godzin.

      – Widziałam ją z Derrickiem. Wiesz, jak uwielbiają obnosić się ze swoimi namiętnościami. Wyglądają, jakby naoglądali się za dużo oper mydlanych.

      – Prawda.

      – Zamierzasz ją pieprzyć? – Właśnie miałam minąć róg, za którym zostawiłam Landona, lecz słysząc te słowa, stanęłam jak wryta. Rozpoznałam głos Aarona, a osobą, z którą rozmawiał, musiał być Landon. Zatrzymałam się, by posłuchać odpowiedzi.

      – Nie, stary, to nie tak.

      – Oczywiście, że nie. Robiłeś do niej maślane oczy, odkąd pamiętam.

      Do konwersacji włączył się Jacob:

      – Nie mogę uwierzyć, że tyle czasu zajęło ci wyhodowanie jaj i zaproszenie jej.

      – Ona nie jest jak inne – zapewnił Landon.

      – Skąd możesz to wiedzieć? – spytał Aaron.

      – Po prostu wiem – odparł nonszalancko.

      – Cholera, człowieku, nawet jej nie dotknąłeś, a już jesteś pod pantoflem – wytknął mu Jacob z paskudnym śmiechem. – Jej rodzice to najlepiej dobrana para, jaką widziałem. Wiem, bo moja mama zawsze zrzędzi mojemu ojcu, czemu nie może być jak ojciec Brooke.

      Uśmiechnęłam się. Może mogłabym być jak oni… Z Landonem.

      – Jej rodzice są dobrymi ludźmi, ale