Leżałam obok niego na kanapie. Pokój pokryty był dębową boazerią, a na podłodze leżał chiński dywan. Stało też łóżko z baldachimem i biurko o rzeźbionych nogach, a przy nim mały nocny stolik i tapczan, na którym spoczywaliśmy. Na stoliku znajdowało się zdjęcie rodziny pułkownika: żony o uśmiechu damy z wyższych sfer, zadziornego ośmioletniego chłopca i dziewczynki młodszej ode mnie zaledwie o kilka lat, ubranej w piękne białe kimono. Obok umieszczono miseczkę z okrągłymi owocami amanatsu. Dzięki nim w pomieszczeniu roznosił się cytrusowy zapach.
Podwładni pułkownika twierdzili, że jest genialnym taktykiem. Chodziły plotki, że niedługo ma zapaść decyzja o nadaniu mu wyższego stopnia. Pracował bez wytchnienia, a gdy u niego byłam, zawsze nad czymś rozmyślał. To prawda, że bywał brutalny, ale często okazywał też czułość. Nie upokarzał mnie już podczas gwałtu i za każdym razem wyglądał, jakby wstydził się tego, co wówczas zrobił. Jednak mimo to, kiedy był na miejscu, nadal wzywał mnie prawie każdej nocy.
Przesunęłam stopą po jego umięśnionej nodze. Gładka skóra na klatce piersiowej lśniła od potu. Oparł się o poduszkę dakimakura i wpatrywał w sufit, na którym powoli wirował wiatrak z plecionej trawy.
Poprzedniej nocy w ogóle nie spałam, bo zastanawiałam się, jak przekonać go, by pozwolił na przeprowadzenie aborcji Soo-hee w szpitalu w Pushun. Przejechałam palcem po stoliku.
– Pułkowniku, dostał pan już list od swojej rodziny w Nagasaki? – zapytałam.
– Przyszedł wczoraj.
– To wspaniale. Co u nich słychać?
– Nic, co powinno cię obchodzić.
Narzuciłam na siebie yukatę i ułożyłam się wygodnie w pościeli.
– Kiedy ich pan znów zobaczy? – dopytywałam.
– Nie wiem – odparł. – Nie jestem wróżką. Pewnie nieprędko. Dlaczego pytasz?
– Słyszałam, że wojna się kończy.
Pułkownik zgromił mnie wzrokiem.
– Kto tak powiedział?
– Przepraszam, pułkowniku – powiedziałam. – To tylko głupia plotka.
Skierował wzrok z powrotem na sufit. Założył ręce na nagiej piersi.
– Zjedz trochę amanatsu – rozkazał. – Przywieźli je z Kumamato specjalnie dla oficerów. Na pewno w stacji nie macie takich rzeczy.
Położyłam mu rękę na nodze. Była wilgotna od potu i biło od niej ciepłem.
– Dziękuję, że się pan o mnie troszczy. – Wzięłam do ręki jeden z owoców. – Co się stanie po zakończeniu wojny? To znaczy kiedy Japończycy pokonają Amerykanów?
– To jasne, będziemy rządzić całym kontynentem.
– Oczywiście. Ale co będzie z kobietami do towarzystwa, gdy wojska wrócą do Japonii?
Pułkownik podniósł głowę z poduszki.
– Skąd przychodzą ci do głowy takie pytania? Wyglądam na jasnowidza? Skąd miałbym wiedzieć, co się z kimś stanie po wojnie?
Miał rację. Znowu zadawałam zbyt wiele pytań. Schyliłam głowę.
– Niech pan przebaczy głupiej dziewczynie – powiedziałam.
Pułkownik znów opadł na poduszkę.
– Nie zjadłaś żadnego amanatsu. Jedz śmiało. Jesteś za chuda.
– Dziękuję, pułkowniku.
Gdy obierałam owoc, yukata się rozchyliła, odsłaniając moją pierś. Pułkownik wpatrywał się w nią w milczeniu, więc słyszałam tylko szum wentylatora.
– Nie jem amanatsu o tej porze roku – rzekł, wbijając we mnie wzrok. – Są kwaśne. Zjedz, ile chcesz.
Ponownie zapatrzył się w sufit. Zjadłam kolejny kawałek owocu. Rzeczywiście był kwaśny, ale nie przeszkodziło mi to w zjedzeniu całego.
– Pułkowniku – zaczęłam wreszcie – czy mogę o coś spytać?
– Tak.
– Moja siostra jest w ciąży. Aborcję ma przeprowadzić doktor Watanabe. Proszę, niech ją pan wyśle do szpitala w Pushun. Tam lepiej się nią zajmą.
Pokręcił głową.
– Nie zrobię tego.
– Proszę, niech pan to dla mnie zrobi.
Zamachnął się i zrzucił mnie z łóżka. Upadłam z łomotem na podłogę, a resztki amanatsu potoczyły się po chińskim dywanie.
– Dlaczego miałbym przejmować się losem jakiejś Koreanki? – zdziwił się. – Moim jedynym obowiązkiem jest służyć cesarzowi.
Wstałam na kolana i podpełzłam do niego. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, gdy uniosłam się lekko i zaczęłam pieścić jego penisa. Nie zadziałało, więc postanowiłam spróbować ustami. Przysunęłam twarz i poczułam odpychający zapach po odbytym wcześniej stosunku.
Pułkownik przechylił się do tyłu i wziął butelkę sake ze stolika.
– To nic nie da – skwitował ze spokojem.
– Proszę, pułkowniku – błagałam. – Zrobię, co pan zechce.
Wyciągnął korek z butelki i sięgnął po szklankę, zupełnie mnie ignorując.
– Zostaw mnie samego. Natychmiast – rozkazał.
Podczas gdy nalewał sobie alkohol, pokłoniłam się, założyłam tabi i zori, a potem wyszłam.
Wlokłam się ze zwieszoną głową, klucząc pomiędzy niskimi tynkowanymi budynkami. Wybrałam tę drogę, by przejść wąską ścieżką obok lecznicy. Zatrzymałam się i przyłożyłam rękę do ściany, za którą prawdopodobnie czekała na aborcję Soo-hee.
Próbowałam. Byłam gotowa na wszystko. Ale zawiodłam i teraz życie onni zależało od sprawności rąk grubego doktora Watanabe.
– Jesteś czysta – powiedział lekarz. Siedziałam z rozłożonymi nogami na łóżku w lecznicy. – Nie mam pojęcia, jak ty to robisz. Jesteś jedyną, która do tej pory nie zaszła w ciążę ani nie złapała żadnej choroby. Masz wyjątkowe szczęście.
Byłam na wizycie kontrolnej. Co miesiąc gruby doktor zakładał lniany kitel, a potem badał mnie, szukając śladów choroby. Żołnierze, gdy korzystali z naszych usług, mieli obowiązek używać prezerwatyw, ale przez problemy z zaopatrzeniem zmuszano nas do ich mycia i używania, dopóki nie pękły. Zwykle starczały tylko na dwa albo trzy razy i wszystkie dziewczęta oprócz mnie były na coś chore. Może grzebień matki jednak mnie ochronił.
– Proszę pana – poprosiłam, wstając z łóżka i zakładając bieliznę – czy mogę spotkać się z moją siostrą przed jutrzejszym powrotem żołnierzy? Będę wtedy już zbyt zajęta, żeby ją zobaczyć. Leży piętro wyżej, to zajmie tylko chwilę. Proszę, niech mi