Moja pierwsza podróż do Kraju Basków zaczęła się bez mapy, o niezbyt odpowiedniej, bo wieczornej porze, z lichym, kupionym w jednym z poznańskich marketów namiotem, bardziej nadającym się do biwakowania we własnym ogródku niż do podróży na drugi koniec Europy. A jednak wyruszyliśmy, mój przyjaciel i ja[2], wierząc, że u kresu naszej wędrówki zobaczymy zielone baskijskie góry, na których od wieków wypasa się stada owiec i koni, i usłyszymy język, od którego zaczęła się moja miłość do tego regionu. Oczyma wyobraźni widziałam typowe wiejskie domy, a przed nimi donice kwiatów i suszące się papryczki. Przed tą wyprawą przestrzegali nas wszyscy, rodzina i przyjaciele, a także nieznajomi spotykani na europejskich autostradach. Miał to być bowiem kraj niebezpieczny, zamieszkany przez nieobliczalnych bojowników, niemal ogarnięty wojną.
W tamtym czasie (był to 2001 rok) niemal jedyne informacje dotyczące regionu baskijskiego odnosiły się do zbrojnej organizacji separatystycznej ETA, a w Polsce prawie nie było prac na temat baskijskiej kultury[3]. Nie nastały jeszcze czasy popularności tanich linii lotniczych czy smartfonów z nielimitowanym dostępem do internetu. Jechaliśmy więc niemal w nieznane. Nie wszyscy wierzyli, że nam się uda. A jednak podróż do Kraju Basków autostopem się powiodła. Pozostały nam w pamięci twarze kierowców – choćby Portugalczyka, z którym po raz pierwszy przekroczyliśmy baskijską granicę, polskich kierowców TIR-a, którzy pomogli nam, gdy utknęliśmy na jednej ze stacji benzynowych, Hiszpana podróżującego z wnukiem, który zaoferował nam nocleg w swojej przyczepie, i wielu, wielu innych. Nasz niepozorny namiot przydał się może dwukrotnie, gdyż zwykle gościli nas w domach poznani przez nas w podróży ludzie. Odwiedzaliśmy ich rodziny i przyjaciół, a niektórzy z nich sami stali się naszymi przyjaciółmi.
Od tej pierwszej podróży minęło kilkanaście lat. Przez ten czas wracałam wielokrotnie do Baskonii, która stała się dla mnie miejscem szczególnym i bliskim. Przypadek, który sprawił, że na studiach trafiłam na lektorat języka baskijskiego na Uniwersytecie imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu, okazał się wydarzeniem, które wywarło na moje życie decydujący wpływ, związując je ściśle z niewielkim regionem zamieszkanym przez mniej ludzi, niż liczy populacja Madrytu czy Berlina[4]. Swoją drogą moja fascynacja językiem baskijskim bywała w tamtym czasie uciążliwa dla najbliższego otoczenia. Zdarzało się, że odpowiadałam po baskijsku mojej rodzinie lub znajomym (którzy tego języka oczywiście nie znali). W tym czasie w Kraju Basków wiele się zmieniło – od drobiazgów po kwestie fundamentalne. W 2002 roku hiszpańską pesetę zastąpiło euro. Dziś w baskijskich barach bez problemu można znaleźć bogaty wybór herbat i menu wegetariańskie, co było rzadkością w czasie moich pierwszych podróży. W stolicy regionu Vitorii-Gasteiz pojawił się tramwaj, a nawet powstały ruchome schody na starówce.
– Ci, którzy tak bardzo protestowali, mówiąc, że one tu nie pasują, teraz wciąż z nich korzystają i nie wyobrażają sobie bez nich życia – śmieje się jedna z mieszkanek tej dzielnicy. Zwłaszcza dla starszych osób jest to duże udogodnienie.
Pomimo tego, że wciąż wiele osób pali papierosy (choć dane wskazują na spadek liczby palących Basków – w Baskijskiej Wspólnocie Autonomicznej wolnych od tego nałogu ma być nawet siedemdziesiąt pięć procent mieszkańców, najwięcej od dwudziestu pięciu lat), w miejscach publicznych można już odetchnąć od dymu. Podczas pierwszych moich pobytów w Baskonii widziałam, z jakim zdziwieniem miejscowi reagują na to, że komuś, kto je posiłek w restauracji, może przeszkadzać dym tytoniowy dochodzący ze stolika obok. Co więcej, po rozszerzeniu zakazu palenia również na otwarte strefy, w których uprawia się sport, zaczęto mówić o konieczności ochrony przed dymem obszaru plaży (pomysłodawcy odwołują się tu nie tyle do restrykcji, ile do kwestii uwrażliwienia obywateli)3.
I wreszcie najważniejsze: zmieniła się też sytuacja polityczna. W 2018 roku ETA ogłosiła samorozwiązanie, co wyznaczyło nowy rozdział we współczesnej baskijskiej (i europejskiej) historii. Stanowiło to finał długiego procesu, kolejnych etapów odchodzenia od przemocy. Informacje o tym wydarzeniu pojawiły się w Polsce, lecz miały charakter raczej marginalny. W mediację zaangażowani byli międzynarodowi eksperci, między innymi Kofi Annan. Tym bardziej, rozmawiając z wieloma Polakami, zwłaszcza młodymi, dziwiłam się, że tak często nie wiedzą nawet, czym była ETA. Można to jednak uznać za pozytywny znak, zważywszy, że rozgłos, jaki zdobyła ta organizacja, związany był zwykle z ofiarami jej akcji. Dawny niebezpieczny region wydaje się dziś budzić zupełnie inne skojarzenia, a nawet staje się atrakcją turystyczną (w ofercie biura podróży Albatros znalazłam jakiś czas temu ofertę wycieczki do Kraju Basków, „najbardziej tajemniczego i magicznego regionu Hiszpanii”4). Podobna przemiana wydaje się zachodzić również w samym Kraju Basków. Pewien baskijski nauczyciel powiedział mi ostatnio, że w gronie jego dwunastoletnich uczniów nie wszyscy mieli wiedzę na temat istnienia i działalności ETA[5].
W 2019 roku minęło czterdzieści lat od uzyskania statutu autonomicznego. Co zmieniło się w tym czasie? Jakim „krajem” stał się Kraj Basków? Czym jest kultura baskijska, a może raczej: czym są kultury baskijskie[6]? Na pewno region jest obecnie bardziej wielokulturowy. Współczesna Baskonia stała się celem podróży dla imigrantów spoza Hiszpanii, a ich obecność nieodwracalnie zmieniła miejscowy pejzaż. Sześćdziesięcioletni Martin zauważył, że po raz pierwszy w życiu zobaczył osobę czarnoskórą, gdy był na studiach, a dziś egzotycznie wyglądający przybysze są jego sąsiadami i kolegami jego dzieci i wnuków. Nowym zjawiskom kulturowym towarzyszy jednak pragnienie zachowania tego, co uznaje się za tradycyjne. Ale czym jest baskijska tradycja? Dyskusja na temat specyfiki współczesnej baskijskiej kultury czy charakteru tożsamości Basków nie ustaje. Widać to na wideoklipie poświęconym cyklicznemu biegowi o nazwie Korrika, którego celem jest promowanie języka baskijskiego. W 2019 roku rapującym muzykom i hiphopowym występom młodych tancerzy towarzyszyły tu elementy ludowych tańców i gry na tradycyjnych instrumentach; wyraźnie obecne były wątki wielokulturowe i feministyczne (między innymi w słowach piosenki)5.
Współczesną Baskonię charakteryzuje więc kulturowa różnorodność, w tym wielojęzyczność (oprócz dwóch głównych języków regionu – hiszpańskiego i baskijskiego – coraz większe znaczenie mają tutaj języki imigrantów), złożoność postaw i tożsamości. Przebywając w różnych środowiskach językowych, światopoglądowych czy tożsamościowych, nierzadko miałam wrażenie, że jestem w różnych Krajach Basków. A także czasem, że ich mieszkańcy niewiele wiedzą o tych, którzy zamieszkują inne baskijskie światy.
Zależało mi na tym, aby w książce wybrzmiały różne głosy, żeby ukazać choć namiastkę baskijskiej różnorodności, przedstawić wielość perspektyw. Chciałam przybliżyć baskijskie tradycje, wartości i specyfikę konkretnych miejsc, bo Kraj Basków to nie tylko region naznaczony piętnem terroryzmu i nacjonalizmu, choć oczywiście