Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Erin Hunter
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Природа и животные
Год издания: 0
isbn: 9788382030112
Скачать книгу
kotki się zamgliło.

      – Ruda. Jak twojego ojca.

      – Nie wiem, dlaczego nadałaś Ziębce imię – mruknęła druga karmicielka.

      – Potrzebowała imienia.

      – Żyła tylko przez chwilę. – Orlicowe Skrzydło zastrzygła wąsami. – Klan Gwiazdy nadałby jej imię.

      Wyżek poczuł, jak matka drży. Wspominanie Ziębki chyba jej nie rozweselało. Położył delikatnie łapkę na matczynym policzku, starając się odwrócić jej uwagę.

      – Mam piasek w uszkach.

      – Tak, kochanie? – Blada Ptaszyna pochyliła się i zaczęła czyścić mu futerko.

      Rozluźniła się, a Wyżek wtulił się w nią z ulgą. Nawet nie pamiętał Ziębki.

      Czy powinienem? – zastanawiał się.

      Na wejście do żłobka padł cień.

      – Uspokoiłaś go już? – Piaszczysty Kolec wsunął głowę między gałązki janowca. – Im szybciej zacznie ponownie kopać, tym lepiej.

      – Ledwie skończyłam go czyścić – zaprotestowała kotka.

      – Poćwiczymy jakieś inne zdolności – obiecał kocur.

      Wyżek odchylił głowę poza zasięg języka matki.

      – Czy to na pewno dobry pomysł? – spytał, patrząc na nią. Nie chciał opuszczać Bladej Ptaszyny, jeśli wciąż była smutna, ale ton głosu ojca był ponaglający.

      – Jeśli tylko tego chcesz, kochanie – powiedziała, tracąc ostrość spojrzenia.

      Wyżek poczuł rozczarowanie. Nie chciała, żeby z nią został?

      Chce, bym trenował! Żebym był równie silny jak Piaszczysty Kolec – pomyślał.

      Stoczył się z krawędzi legowiska.

      – To do zobaczenia.

      Blada Ptaszyna nie odpowiedziała, patrzyła tępo w ścianę żłobka.

      – Chodź, Wyżku. – Ojciec cofnął się, robiąc mu przejście.

      Malec wypełzł na oszronioną trawę i z radością zauważył, że spojrzenie ojca się rozjaśniło.

      – Wiedziałem, że ten jeden upadek cię nie zniechęci. – Kocur pieszczotliwie smagnął syna ogonem. – Poćwiczmy przemieszczanie kamieni. Podkopki muszą się uczyć, jak popychać głazy większe niż one same.

      – Naprawdę? – Kociak zrównał z nim krok.

      – To bardzo ważna umiejętność. – Piaszczysty Kolec wskazał rząd kamieni obok nory starszyzny. – Spróbujmy z tymi. Zaczniemy od małych.

      Małych? – Wyżek gapił się na otoczaki wielkości wróbli.

      Kocur zatrzymał się przy najbliższym kamieniu i przywołał syna świśnięciem czubkiem ogona.

      – Złap go przednimi łapkami i używaj własnego ciężaru, by toczyć go ku sobie.

      Malec przełknął nerwowo.

      – Nie zmiażdży mnie?

      – Pierwsza zasada kopania tuneli: zawsze jesteś silniejszy, niż sądzisz.

      Kątem oka dostrzegł mignięcie brązowej sierści.

      – Dotknąłem twojego ogona! Teraz ty jesteś królikiem!

      – Wcale nie!

      – Wcale tak.

      Ryjówek i Kaszelek gonili się wokół Łownych Skałek, a gałązki wrzosów kołysały się za nimi.

      Piaszczysty Kolec podsunął kamień Wyżkowi.

      – Tocz ten.

      Malec skupił na nim wzrok.

      – Dlaczego zawsze ja muszę być królikiem?!

      – Wcale nie musisz!

      Kładąc uszy, by wyciszyć dźwięki zabawy kolegów, Wyżek uniósł łapki i oparł je na kamieniu. Jęknął, próbując go przyciągnąć; brzuszek naprężył mu się z wysiłku, ale kamień ani drgnął.

      – Spróbujmy z mniejszym. – Ojciec podsunął nowy obiekt ćwiczeń.

      Gdy kociak po niego sięgnął, z legowiska starszyzny wyczłapał Młócąca Stopa. Jego czarna sierść przypominała cień na tle zmarzniętego janowca.

      – Coś on za mały na ruszanie kamieni – zawyrokował.

      Piaszczysty Kolec pociągnął nosem.

      – Nigdy nie jest za wcześnie, żeby zacząć naukę umiejętności podkopków.

      Stary kocur przysiadł na łapach.

      – Ja nie ruszyłem swojego pierwszego kamienia, nim nie stałem się uczniem.

      Wyżek zazgrzytał zębami.

      Przesunę go! – postanowił. Zaparł się, ciężko dysząc. Pazurki ześlizgnęły się z kamienia, a tylne łapki wygięły. Z jęknięciem poleciał do tyłu i wylądował na swoim ogonie.

      – Ładny manewr, Wijku! – krzyknął Ryjówek zza Łownych Skałek.

      Wyżek odwrócił się ku niemu, kładąc po sobie uszy.

      – Dopiero się uczę!

      – Nie zwracaj na nich uwagi – poradził ojciec. – Ryjówek ma sposób myślenia wrzosowego sprintera. Nie wie, czym jest cierpliwość.

      Kociak poczuł ukłucie w sercu. Będzie musiał spędzić cały dzień, próbując poruszyć ten głupi kamień, podczas gdy koledzy bawili się w królika na Łownych Skałkach?

      Chłodne powietrze przeszył głos Wrzosowej Gwiazdy:

      – Niech wszystkie koty w zdolne łowić zwierzynę zgromadzą się pod Wysmukłym Kamieniem.

      Wyżek się odwrócił. Przywódczyni Klanu Wiatru stała na szczycie kamienia pośrodku Jaru Spotkań.

      – Zaczekaj tutaj – poprosił Piaszczysty Kolec. Potruchtał przez obóz w kierunku piaszczystego jaru.

      Młócąca Stopa otarł się o malca.

      – Spróbuj zacząć od jeszcze mniejszego – zasugerował, podążając za rudym kocurem.

      Kociak przysiadł i przypatrywał się strumieniowi pobratymców, płynącemu ku Wysmukłemu Kamieniowi. Osikowy Zachód i Pochmurny Pęd skoczyli lekko ku przyprószonemu śniegiem punktowi spotkań. Czerwony Pazur i Świtająca Pręga ruszyli w ich ślady. Polny Ślizg i Skowroni Plusk już czekali, przyglądając się Wrzosowej Gwieździe w napięciu. Ustąpili miejsca pozostałym wrzosowym sprinterom.

      Piaszczysty Kolec skierował się ku przeciwległemu krańcowi jaru, gdzie przysiadły podkopki. Stanął przy Wełnianym Ogonie i Hikorowym Nosie. Młócąca Stopa zeskoczył nieporadnie obok i skinął Trzcinowemu Pióru. Zastępca przywódczyni klanu skłonił w odpowiedzi głowę.

      Kaszelek bryknął ku Wyżkowi; jego oczy lśniły.

      – Nie idziesz?

      Ryjówek już pędził między kępami trawy.

      Kociak zamrugał.

      – Przecież nie jesteśmy dość duzi, by coś upolować.

      – A skąd to wiesz? – Kaszelek przechylił łepek. – Nigdy nie próbowałeś. Poza tym nie siądziemy między wojownikami. Możemy patrzeć o, stamtąd. – Wskazał nosem punkt, ku któremu kierował się Ryjówek. Był on położony blisko posłań wrzosowych sprinterów. – No chodź!

      Gdy pędzili na miejsce, wejście do obozu zaszeleściło. Liliowy Wąs i Biała Jagoda