Odwet Wysokiej Gwiazdy. Erin Hunter. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Erin Hunter
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Природа и животные
Год издания: 0
isbn: 9788382030112
Скачать книгу
– Królik wciąż uciekał. Doganiałem go. I wtedy usłyszałem odgłosy łap w lesie nade mną. Byłem blisko powierzchni.

      – Zorientowali się, że tam jesteś? – zaciekawiła się Łania Łapa, machając szybko ogonkiem.

      Biała Jagoda rzucił, prychając:

      – Żaden powierzchniowiec nie potrafi wąchać przez ziemię.

      – Ale mogli usłyszeć moje kroki – wyjaśnił opowiadający historię członek starszyzny, po czym ściszył głos. – Gdyby wzięli mnie za królika, zaczęliby kopać. Nie mogłem pozwolić, by odkryli tunele. Zamarłem więc. – Zrobił znaczącą pauzę. – Słyszałem, jak królik się oddala, czułem też powiew świeżego powietrza w tunelu. Zdobycz uciekała ku wyjściu. Miałem tylko nadzieję, że patrol Klanu Cienia nie zauważy jej i nie zagna z powrotem pod ziemię.

      – I co, stało się tak? – spytała Żytnia Łapa, wstrzymując oddech.

      – Powolne kroki członków Klanu Cienia nagle przyspieszyły do biegu. Usłyszałem, jak wołają: „Królik! Królik!”. – Zrobił okrągłe oczy, przypatrując się po kolei każdemu z młodych kotów.

      Sierść na grzbiecie Wyżka aż się zjeżyła.

      – I co się stało?

      – Ziemia poczęła się na mnie osypywać, gdy zaczęli uderzać łapami w glebę. Musiałem myśleć szybko. Jeśliby znaleźli wejście i pogonili za królikiem, wytropiliby i mnie, odkrywając przy okazji tunel. Należało go więc zablokować.

      – Zablokować? – zdumiała się Żytnia Łapa. – Jak?

      – Powodując zawał! Gleba była lekka i miękka. Gdybym zdołał poluzować odpowiednią jej ilość i odciąć tunel bez zwalenia sobie całego sklepienia na głowę, byłbym bezpieczny.

      Serce Wyżka zaczęło bić jak szalone.

      – A gdyby strop się zawalił?

      – Utonąłbym w glebie – wyjaśnił Płomienna Skóra, wzdychając.

      – O nie! – miauknięcie Żytniej Łapy było ledwie szeptem.

      – Słyszałem już głosy członków Klanu Cienia dochodzące z krańca tunelu, potem zaś odgłosy łapek królika, coraz bliższe. Zaraz za nimi silniejsze kroki. Patrol pędził wprost na mnie. – Kocur wyciągnął przednią łapę. – Zacząłem drapać glebę nad głową. Wysunąłem pazury i kopałem tak szybko, jak tylko byłem w stanie. Odgłos łap był już jak grom, który odbijał się w tunelu potężnym echem. Za kilka chwil wyczuliby mój zapach. Potem wpadliby na mnie. Drapałem sklepienie obiema łapami, aż usłyszałem jęk ziemi. Wyrzuciłem obie łapy przed siebie w ostatecznym uderzeniu i nagle strop zaczął się osypywać. Dałem susa w tył w ostatniej chwili, bo zaraz potem cały tunel zawalił się tuż przede mną. Przez ścianę z gleby usłyszałem pisk królika, którego dopadli członkowie patrolu Klanu Cienia.

      – I nie zorientowali się, że tam jesteś? – spytała Łania Łapa.

      – Było zbyt ciemno, a woń ziemi skutecznie zamaskowała mój zapach. Sądzili, że znaleźli się w ślepo zakończonej króliczej norze. Zawróciłem i skierowałem się ku domowi.

      Liliowy Wąs westchnęła.

      – Tęskno mi za tamtymi dniami.

      Płomienna Skóra przytaknął.

      – Ileż bym dał, by znów moc biegać w tunelach!

      Biała Jagoda położył ogon na łapach.

      – Mieliśmy wtedy dość podkopków, by móc patrolować wszystkie tunele.

      – I utrzymywać każdy w dobrym stanie – dodał drugi stary kocur. – A dziś po każdym zawale klan cieszy się, że jest o jeden tunel mniej do obsadzenia.

      Łania Łapa zmrużyła oczy.

      – A to nie lepiej, że nie musimy wysyłać tak wielu kotów pod ziemię? – Wskazała niesprawną łapę Liliowego Wąsa. – To bywa ryzykowne.

      – Żywot wrzosowego sprintera też do bezpiecznych nie należy – odparł Płomienna Skóra. – Na powierzchni spotkać można myszołowy, psy i lisy. Są równie groźne co zawał w tunelu. Ale im lepiej jesteśmy wyszkoleni, tym mniejsze podejmujemy ryzyko. Stąd wynika konieczność szkolenia młodzików, by znały rzemiosło podkopków. Nadejdzie chwila, gdy będziemy polegać na tunelach, jak kiedyś.

      Żytnia Łapa pochyliła łepek.

      – Ostatnio jest dość dużo królików. Teraz nasze terytorium obejmuje całe wrzosowisko, więc nawet w najgorsze śniegi znajdujemy dość pożywienia dla klanu.

      Płomienna Skóra uniósł się i siadł.

      – A jeśli inny klan zdecyduje się na inwazję?

      Łania Łapa się zjeżyła.

      – Damy radę ich odgonić.

      Ogon starego kocura zadrżał.

      – Tunele dają nam przewagę w czasie bitwy.

      Spojrzenie Wyżka przeskakiwało ze starszego na ucznia. Czy wrzosowi sprinterzy i podkopki zawsze się tak spierali? Jak Klan Wiatru był w stanie trzymać się razem przez tak wiele księżyców, skoro składał się z dwóch tak odmiennych grup?

      Rozdział 4

      Od strony wejścia do obozu rozległ się szelest. Wrócił Piaszczysty Kolec, a za nim Śliwkowy Pazur i Mglista Mysz. Wyżek dostrzegł, że sierść ojca powalana jest błotem, a jego barki oklapły; malec rzucił się mu na powitanie.

      – Cześć, kociaku! – miauknął kocur. – Miałeś udany dzień?

      – Tak! Płomienna Skóra opowiedział nam o swym pościgu za królikiem aż pod terytorium Klanu Cienia.

      – Och, to świetna opowieść. – Piaszczysty Kolec przejechał po grzbiecie syna ogonem, który był mokry i pachniał błotem. – My dziś pracowaliśmy przy tunelu ku rozpadlinie.

      – Piaszczysty Kolcu! – Wrzosowa Gwiazda wyskoczyła z Jaru Spotkań i przemierzyła obóz. Trzcinowe Pióro był tuż za nią. Przywódczyni omiotła zmartwionym spojrzeniem ubrudzoną sierść podkopków. – Jak idzie praca?

      – Nieźle – odrzekł lider patrolu. – Ostemplowaliśmy odcinek zaraz za torfową skarpą. Trochę tam stromo, ale podebraliśmy glinę z podnóża i umocniliśmy ściany tunelu.

      Trzcinowe Pióro zmrużył oczy.

      – To masa roboty.

      Śliwkowy Pazur otrząsnęła sierść.

      – Która się opłaci, gdy wszystko będzie skończone.

      – Czyli kiedy? – zaciekawiła się Wrzosowa Gwiazda.

      Mglista Mysz wymieniła spojrzenia z Piaszczystym Kolcem i odpowiedziała:

      – Tego jeszcze nie wiemy. Kopiemy na terenie, na którym nigdy dotąd nie pracowaliśmy, więc trudno przewidzieć, w którym miejscu natkniemy się na piach, glinę czy skałę.

      Zastępca przywódczyni stanął obok niej.

      – Nie jest to zbyt bezpieczne – powiedział.

      – To wyzwanie – odparł Piaszczysty Kolec i wyprężył dumnie pierś. – Przy którym jednakże uczymy się wielu nowych rzeczy. A gdy skończymy, Klan Wiatru będzie posiadał sekretną trasę ze szczytu wrzosowiska aż do samej rzeki.

      – A co ze ścianą klifu? – Wrzosowa Gwiazda zastrzygła uszami. – Przez litą skałę się nie przebijecie.

      – Mamy inny plan – odrzekła