Zatrzymała potok mrocznych myśli, stwierdzając, że towarzystwo Liwii źle na nią wpływa. Praca asystentki, bez względu na to, dla kogo miała pracować, mogła jej pomóc wykaraskać się przynajmniej z problemów finansowych, więc musiała ją zdobyć.
Zapukała i chwilę odczekała, nasłuchując, ale nikt nie otworzył. Z ciężkimi obawami nacisnęła klamkę i weszła w wąski korytarz, w oddali słysząc głosy. Miękka wykładzina wyciszyła jej niepewne kroki. Minęła kilkoro drzwi i poszła w kierunku ostatniego i otwartego pomieszczenia na końcu korytarza.
Głosy się nasiliły, a gdy minęła róg ściany, umilkły. Pomieszczenie było przestronne, a duże okna do ziemi wpuszczały promienie słoneczne, rozświetlając jasne ściany. Na środku stał duży owalny stół z ustawionymi w równych odstępach krzesłami. Najbardziej zaskakiwały puste regały i blaty szafek umieszczone pod ścianą, a jeszcze bardziej dwójka osób zupełnie od siebie różnych, choć każde z nich było nad wyraz osobliwe.
– Mamy kolejną kandydatkę na asystentkę – powiedział mężczyzna o wysokim głosie, lecz niskim wzroście, z modnie przyciętymi włosami i wąsikiem. Ubrany był w granatowy garnitur. Stał i trzymał rękę na oparciu krzesła, na którym siedziała kobieta.
– Dziwna, tylko stoi i patrzy – powiedziała kobieta w różowym garniturze z białą koszulą, ze związaną pod szyją turkusową wstążką. Wyczesane blond włosy błyszczały, wijąc się falami na ramionach. Perfekcyjny makijaż podkreślał jej urodę, a niezliczona ilość biżuterii – zamożność. Trudno było określić wiek, mogła mieć zarówno ponad czterdzieści, jak i trzydzieści lat.
– Dzień dobry – rzuciła Hana, z uśmiechem podchodząc bliżej stołu. – Staram się o stanowisko asystentki.
– Wygląda jak nieszczęście – powiedział mężczyzna z niesmakiem, nawet nie ściszając głosu.
– Ubrałam się na różowo, jak było w ogłoszeniu.
– Koszmar, nic gustu. Poza tym sweter nie jest różowy – dodał. – To lawenda.
– Tylko to znalazłam, ale mam różowe rajstopy i spódnicę. – Hana nie zrażała się, wciąż się uśmiechając.
– Tanie rzeczy kompletnie niepasujące do siebie. Nic dziwnego, że szukasz pracy.
– Czy mogę dowiedzieć się czegoś o stanowisku, o które się staram? W ogłoszeniu nie było zbyt wiele. – Hana chciała przejść do ważniejszych spraw. – Nie ma nic o wymaganiach i doświadczeniu.
– Wymagania to poświęcenie, otwartość i ogromne zaangażowanie – odrzekła kobieta ze spokojem, przyglądając się kandydatce bez wyraźnych emocji. – Teraz powiedz, co umiesz i jak chcesz mnie przekonać do tego, żebym cię zatrudniła.
– Jestem punktualna, pierwsza przychodzę i ostatnia wychodzę, sto procent zaangażowana. Lubię pracować w grupie i tworzyć wspólne projekty, ale i na jednoosobowym stanowisku wywiązuję się z każdego przydzielonego mi zadania – zapewniła lekko i z przekonaniem w głosie.
– Jakie projekty?
– Każde, wszystkie i nawet niemożliwie do zrealizowania – szarżowała z uśmiechem. – Jestem pełna poświęcenia i oddania, a takiej osoby pani szuka.
– Ma gadane. – Mężczyzna zmierzył kandydatkę wzrokiem, lecz wciąż był nieprzekonany.
– Nie mam męża, dzieci, psa, więc jestem dostępna o każdej porze dnia i nocy. Mogę nadzorować zespół, podejmować istotne decyzje i działać. Budowanie wizerunku i strategii firmy, planowanie jej rozwoju, cokolwiek będzie potrzebne, ja to zrobię. – Skinęła głową na podkreślenie swoich słów, w które wkładała optymizm i energię.
– Prezentujesz się okropnie, jak możesz budować wizerunek firmy, jeżeli siebie nie potrafisz zaprezentować? – Mężczyzna miał na twarzy wyraźną niechęć. – I te włosy… i kolor, a raczej jego brak – kontynuował zniesmaczony. – Na pewno ciebie nie przyćmi – zwrócił się do kobiety. – Ale jeśli ma ci towarzyszyć, to zaszkodzi, raczej nie pomoże.
– Wydaje się żywiołowa – powiedziała kobieta, unosząc jedną brew.
– Desperatka szukająca pracy, kto wyszedłby tak na ulicę? – przekonywał mężczyzna.
– Różowy nie jest moim kolorem, ale obiecuję, że popracuję nad wizerunkiem. – Hana mówiła z przekonaniem, nie zwracając uwagi na krytykę.
– Jesteś gotowa na poświęcenie? – zapytała kobieta.
– Oczywiście, lubię być elementem całości, tworzyć i dawać coś od siebie. Jeśli będzie mi dana szansa, udowodnię, że idealnie nadaję się na stanowisko asystentki, zawsze przygotowanej i zawsze na czas. Nie zawiedzie się pani, obiecuję. Jestem sumienna, uczciwa, a w naszym świecie to rzadkość. Cechuje mnie dokładność i operatywność…
– Zatrzymaj się, zaraz wymienisz całą encyklopedię – jęknął mężczyzna i przyłożył rękę do czoła, robiąc minę, jakby rozbolała go głowa. – Jest zbyt energiczna, pochopna, mówi bez oddychania.
– Masz ze sobą jakieś dokumenty? – Kobieta popatrzyła na teczkę w dłoni kandydatki.
– Proszę. Przepraszam, powinnam się przedstawić.
– Twój strój już nam wiele o tobie powiedział. Nie sądzę, by dane to zmieniły. – Mężczyzna odebrał teczkę i podał kobiecie. – Ale śmiało, nasza umiłowana szefowa chętnie pozna twoje imię.
– Hana Swat, bardzo mi miło. Hana przez jedno „n”. Mój tata je wybrał, imię japońskie, które znaczy „kwiat” – mówiła, by rozładować stres spowodowany oczekiwaniem. Nie potrafiła niczego wyczytać z twarzy kobiety.
– Masz duże doświadczenie. – Kobieta przeczesała dłonią włosy i, odkładając dokumenty, zadźwięczała biżuterią zawieszoną na dłoni. – Ale nie jako asystentka.
– Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.
– Dlaczego nie pracujesz w swoim zawodzie?
– Pracowałam do niedawna. To stało się dość niespodziewanie.
– Co się wydarzyło?
Hana zawahała się, ale postanowiła powiedzieć prawdę.
– Nie docenili mnie. Poświęcałam się i bardzo starałam, udało się, zdobyliśmy główną nagrodę. Miałam dostać awans i swój zespół, ale stanowisko zgarnęła córka właściciela. Zielona i niedoświadczona, zaraz po studiach.
– Uniosłaś się dumą? – Mężczyzna po raz pierwszy popatrzył na nią przychylnie.
– Odeszłam, a teraz… jestem tutaj.
– Pokazuje waleczność – dodał mężczyzna z uśmiechem. – Ma szansę być pożyteczna. – Zerwał się z miejsca i podszedł do dziewczyny.
Hana znieruchomiała, gdy mężczyzna zaczął dotykać jej włosów. Uwolnił z gumki i rozsypał na plecach.
– Myślę, że jest potencjał.
– Przepraszam, kim pan jest?
– Fryzjerem – odpowiedział zaskoczony. – Przecież to rzuca się w oczy. Widać, że nie zna się na ludziach – rzucił do kobiety.
– Z tym niestety muszę się zgodzić – mruknęła Hana.
– Moja firma działa od tygodnia i mam wobec niej ogromne ambicje – powiedziała kobieta, wstając i podchodząc bliżej. – Muszę niektórym udowodnić, że znam się nie tylko na właściwym doborze zastawy na kolację. Czy jesteś w stanie mi w tym pomóc, Hano?
– Oczywiście,