Schwytać szczęście. Dorota Milli. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Dorota Milli
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Любовно-фантастические романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-8195-330-6
Скачать книгу
grzywy, które gwałtem wdzierały się na brzeg. Ruszyły ku nim, zanurzając buty we wciąż wilgotnym po nocnym deszczu piasku. Ziarenka przyklejały się do ubrań, niektóre unoszone przez wiatr wpadały we włosy.

      – Dobrze, że na siebie wpadłyśmy – powiedziała Liwia, wkładając w to wyznanie dużo entuzjazmu. Starała się uwierzyć, że to będzie jej odmiana, na którą z upragnieniem czekała. Hana i jej naturalny gen optymizmu mógł jej pomóc dostrzec nie tylko mroki, lecz także blaski.

      – Pewnie. Gdyby nie ty, pewnie spędziłabym całą noc w tawernie, zalewając smutki w alkoholu.

      – Znajdziesz świetną pracę.

      – Liwio, teraz to przesadzasz z tym optymizmem.

      – Zawsze miałaś szczęście. Nie opuszczało cię na krok. Może właśnie tak musiało być i czeka cię coś fantastycznego?

      Hana przyjrzała się koleżance z wahaniem.

      – Może masz rację. Znajdę cudowną pracę, z fajnym szefem.

      – Może szefową?

      – Z miłymi współpracownikami, z którymi naprawdę się zaprzyjaźnię. – Hana poczuła powiew optymizmu, który jak wiatr z impetem dmuchnął w jej żagle. Odetchnęła pełną piersią. Ucieszyła się nawet z towarzystwa Liwii, bo napędzało do działania. Nie była już sama, mogła się na kimś wesprzeć. – Musimy to uczcić.

      – Co takiego? – Liwia ruszyła za Haną, która w pośpiechu wracała na bulwar.

      – Szarlotka z lodami będzie idealna.

      – Poczekaj! Nie za wcześnie na świętowanie?

      – A na nowe, czekające mnie perspektywy? Cieszenie się wolnością i nowym rozdziałem w życiu? Masz rację, to musiało się wydarzyć, bo czeka mnie coś znacznie lepszego. I jeszcze koktajl z truskawek – dodała z uśmiechem, wręcz biegnąc przez nikogo niezatrzymywana.

      Liwia zaśmiała się w głos. Właśnie za to uwielbiała Hanę. Za niekończące się źródło optymizmu, które wybijało w najmniej spodziewanym momencie.

      3

      – Znalazłaś pracę?

      – Nadal szukam. Pamiętasz? Ma być wymarzona. – Hana uśmiechnęła się do telefonu, nie mając zamiaru się poddawać. Minęła godzina, odkąd zasiadła do czytania ogłoszeń o pracę i przeglądała listę wymagań zbliżoną do jej wykształcenia i umiejętności. Odchyliła się na krześle, zerkając na Tancerza, który zataczał niespieszne kręgi.

      Sobotnie spotkanie z Liwią podładowało jej baterie i wzmocniło motywację. Koleżanka powstrzymała się od mrocznych scenariuszy, tylko potakiwała i zapewniała, że będzie dobrze. Gdy Hana wróciła, zabrała się do sprzątania, by wręcz wymazać obecność Grześka, tak jak on w mało wyszukany sposób pozbył się jej ze swojego życia. Przestała do niego dzwonić i wysłuchiwać informacji, że abonent jest niedostępny.

      Wywietrzyła mieszkanie, mimo że wieczór był chłodny, a słona wilgoć wdzierała się do środka. Przespała całą noc, a żaden koszmar i zmartwienie nie popsuło jej odpoczynku. Rano wstała w wyśmienitym humorze gotowa do działania.

      – Jesteś tam? – zapytała Liwia, gdy w słuchawce zapanowała cisza.

      – Naprawdę się tak o mnie troszczysz?

      – Masz duże aspiracje, a rynek pracy jest trudny.

      – Nie wierzysz, że szczęśliwe zakończenie jest możliwe?

      – Wiem, że możesz się zniechęcić, bo zawsze wynikną jakieś trudności.

      – Mam wrażenie, że traktujesz mnie jak klienta.

      – Staram się tylko pomóc. Myślałaś o tym, by się przebranżowić? Otworzyć na nowe możliwości?

      – Nie biorę tego pod uwagę, ale wyciągnęłam wnioski i zamierzam popracować nad sobą. Nie jedna sroka, ale kilka, więc nie tylko praca, lecz także życie prywatne i jeszcze hobby. Balans, tak jak mówiłaś. Równowaga w moim wszechświecie.

      – Może określ to procentowo.

      – Słusznie. Siedemdziesiąt praca, bo najważniejsza, dwadzieścia procent życie prywatne, a reszta pasja.

      – To jest balans?

      – Życie prywatne w rozsypce, ale jak zacznie się coś klarować, zmienię proporcje.

      – Nic z tego nie wyjdzie.

      – Jeszcze się zdziwisz.

      – Jaka pasja? Na studiach angażowałaś się w różne akcje społeczne, lubiłaś to. Dołączysz do jakiejś fundacji, podejmiesz wolontariat?

      – Chciałabym spróbować czegoś nowego, rozszerzyć zakres zainteresowań. To musi być odskocznia od pracy, która pozwoli mi się zrelaksować. Może aerobik, taniec albo szachy? Ale zrobię to, dopiero gdy znajdę pracę i będzie mnie stać na różne zajęcia.

      – Przeczuwam, że jak tylko znajdziesz pracę, zapomnisz o postanowieniach, będziesz chciała się wykazać i poświęcisz się jej bez reszty.

      – Przygotuj sobie długą formułkę przeprosin, będę się ich domagać.

      – Tylko się nie zakładaj. – Liwia wsłuchała się w słowa Hany, która z entuzjazmem rozprawiała o swoich ambitnych planach. – Myślałaś o Grześku? – zapytała, starając się, by zabrzmiało to delikatnie. Na wczorajszym spotkaniu nie dotykała drażliwego tematu.

      – Pozbyłam się wszystkich jego śladów, nawet zarazków.

      – Powinnaś zgłosić kradzież na policję.

      – Mam ważniejsze sprawy na głowie. Muszę zapłacić czynsz, a zazwyczaj płaciliśmy na zmianę, teraz była kolej Grześka.

      – Zniknął w dobrym momencie.

      – Myślisz, że to zaplanował? – Hanie trudno było w to uwierzyć. Grzesiek wydawał się w porządku. Miał masę planów, jeszcze więcej pomysłów. Był lekkoduchem, przy którym zawsze czuła się radosna. Optymizmem przewyższał nawet ją, też nie dostrzegał ograniczeń, tylko możliwości. Żałowała, że tak mało spędzali ze sobą czasu.

      – Nie znam go, nawet nie widziałam. Miał jakieś kłopoty?

      – Wyjdę na okropną osobę, bo nie wiem, praca zajmowała… Ale to już słyszałaś – powiedziała ze smutkiem. – Może zasłużyłam?

      – Nie kradnie się na złość, ale by zyskać. Zgłoś to, a gdy policja go zatrzyma, będziesz mogła dowiedzieć się, dlaczego cię zostawił.

      – Nie wiem, czy chcę – wyszeptała.

      – Niczemu nie jesteś winna, Hano, nigdy w to nie uwierzę – zapewniła Liwia z mocą. – Chciałam ci pomóc, dlatego rozejrzałam się wśród swoich znajomych. Mam koleżankę, która pracuje w firmie, gdzie niedługo mogą potrzebować specjalisty do badania rynku. Tylko że praca jest w Gdańsku.

      – To nie problem. Będę mogła się przenieść i wynająć coś tańszego.

      – Mam nadzieję, że całkiem blisko i nadal będziemy mogły się spotykać.

      – Pewnie, czemu nie – rzuciła, nie wykazując aż takiego entuzjazmu, jak Liwia. – Podasz mi ich nazwę? – Weszła na odpowiednią stronę i uśmiechnęła się. – To gigant! Z nieba mi spadłaś! Tylko jak mogę się tam dostać?

      – Jeżeli jesteś zainteresowana, to dopytam o szczegóły.

      – Proszę, zrób to jak