Racer. Katy Evans. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Katy Evans
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Эротика, Секс
Год издания: 0
isbn: 978-83-66654-71-6
Скачать книгу
Uśmiecham się. – Teraz. Najszybciej, jak to możliwe. Sezon zaczyna się za dwa dni.

      Patrzy na mnie, a potem śmieje się lekko i odpycha od ściany. Razem odchodzimy od gabloty.

      – Ja pierdolę, ty mówisz o Formule 1? – upewnia się.

      – Tak.

      – O Formule 1?

      – Tak. – Śmieję się. Czuję się podekscytowana na widok iskierek w jego niebieskich oczach.

      Wydyma wargi w szelmowskim uśmiechu, a potem przesuwa ręką po twarzy i poważnieje.

      – Kiedy wyjeżdżamy?

      „Boże, czy on się właśnie zgodził?”

      – Dziś wieczorem? Dasz radę?

      – Dam – zapewnia.

      Uśmiecham się i wyciągam rękę, aby go objąć. On robi to samo i czuję jego oddech za uchem. Gdy się od siebie odsuwamy, serce bije mi jak oszalałe.

      Ten facet to prawdziwe arcydzieło Bożych rąk. Naturalna selekcja ewolucji nie zdołałaby stworzyć czegoś takiego. On samym swoim istnieniem łamie prawo.

      Jego jedyną zasadą jest łamanie zasad, co sprawia, że w mój umysł wkrada się niepewność. Czy potrafię panować nad takim facetem?

      Drake, Clay i Adrian… Nawet gdy razem knuli przeciwko mnie w taki lub inny sposób, to nigdy nie zdołali tak bardzo rozstroić mnie nerwowo jak ten facet działający w pojedynkę.

      Ostatnie, czego chcę, to zaangażować się w związek z kierowcą. Nie mogę ciągle się tak przy nim czuć.

      – Twojej rodzinie nie będzie to przeszkadzać, jeśli…

      – Zajmę się tym. – Śmieje się z mojego zatroskania i obejmuje moją twarz, uśmiechając się do mnie z góry. – Jesteś tak cudowna, że to zagraża twojemu własnemu dobru. – Z roziskrzonymi oczami muska moje usta, budząc moje ciało i wywołując w nim ciarki. Potem odchodzi.

      – Prześlij mi informacje na temat lotu. Spotkamy się na lotnisku.

      – Dobrze, ale gdybyśmy mogli pozostać wyłącznie na stopie zawodowej, to byłabym naprawdę… wdzięczna.

      Racer przystaje i ogląda się, aby na mnie spojrzeć.

      Podchodzę do niego, nie mogąc złapać tchu.

      – Wczoraj wieczorem niewiele brakowało, a posunęlibyśmy się za daleko.

      – Nie dam ci się wymknąć. – Wygląda na nieprzejednanego. Zdeterminowanego.

      Załamuję ręce.

      – To bardziej skomplikowane, niż mi się wydawało.

      Patrzy na moją twarz, a ja oblizuję usta i całuję go w policzek. Znalazłam go. To kierowca, w którego zdecydowałam się uwierzyć, którego postanowiłam wprowadzić do naszej stajni oraz wypróbować i „to” nie może się wydarzyć, zwłaszcza przy mojej rodzinie.

      Odsuwam się, ale wtedy coś jakby zrywa się z uwięzi: Racer wydaje z siebie jęk, łapie mnie za ręce i przyciąga mocno do siebie.

      – Jesteśmy jednego zdania… – mówi. Jego oczy zaczynają migotać, a usta wyginają się w szelmowskim uśmiechu.

      – Co do czego? – pytam, po czym wzdycham.

      Ma wielkie ego, widzę to.

      – Co do tego, że jestem najlepszym kierowcą na świecie.

      Potrząsam głową.

      – Nie.

      – Nie chcesz naprawić mi auta i to jedyny powód, dla którego ciągle zaprzeczasz.

      – Nie. Nie zgadzam się z tobą, bo jeszcze za mało widziałam.

      Gdy próbuję się od niego oderwać, oddycha ciężko. Pachnie jak tuż po prysznicu i ma ciepłą skórę. Z muzeum wychodzimy ramię w ramię.

      – Co dostajesz za zwycięstwo w rajdach ulicznych? – pytam.

      – Idę z kimś do łóżka.

      – Ach tak.

      Potrząsa głową.

      – Wczoraj moja nagroda mnie zostawiła.

      – Czyżby? Ja nie byłam twoją nagrodą. Ta prawdziwa gdzieś tam oczywiście się podziewała i musi się czuć porzucona.

      – Płaci się jej za to, aby się cieszyła, czy ją wypieprzę czy nie.

      Mój uśmiech blednie. Uznaję, że ten temat jest zbyt osobisty, i odchrząkuję. Moja zazdrość o tego faceta jest nie na miejscu. On nie należy do mnie, ja nie należę do niego. Teraz jesteśmy tylko partnerami w interesach.

      – No to okej. Dziś wyjeżdżamy. Załatwię nam bilety.

      Racer mruży oczy, jakby nie rozumiał, dlaczego tak szybko się wycofałam.

      – Powiedziałem, że się stawię, i tak będzie. Nie kłamię.

      Zaciska zęby, co sprawia, że jego szczęka wydaje się kwadratowa, i spina mięśnie pleców. Wygląda na sfrustrowanego. Kiwam głową i oznajmiam:

      – Od jutra fakty wyglądają tak, że to się nigdy nie wydarzyło. To, co prawie zaszło między nami, nigdy nie miało miejsca.

      Uśmiecha się szeroko, unosi jedną brew i odpowiada krótko:

      – Zrozumiano. – Kiwa głową i idzie do czarnego jeepa cherokee odprowadzany moim wzrokiem.

      Uznaję, że mustang trafił do naprawy po tysiącu pocałunków w karoserię, którymi został uraczony podczas wyścigu.

      „Racer będzie prowadził Kelsey” – myślę ponuro i modlę się, aby na niej nie zostawił takich śladów. Nie mamy pieniędzy – ani miejsca na błędy.

      „Boże, spraw, proszę, żebym się nie myliła”.

      ★ RODZINA ★

Racer

      – Nie byłeś dziś na siłowni. – To pierwsze słowa wypowiedziane przez mojego ojca, kiedy spotykam się z rodziną na lunchu w restauracji obok siłowni, gdzie zwykle ćwiczę.

      – Nie. – Patrzę w jego pełne irytacji oczy. Wyglądam jak kopia tego faceta, tyle że on ma dwa dołeczki w policzkach, a ja jeden. Poza tym jego podniecają walki, a mnie samochody. Choć nie wie, że wciąż mam do czynienia z autami.

      Pochylam się, by pocałować mamę w policzek i zmierzwić włosy mojej osiemnastoletniej siostrze.

      – Powiedz tacie, żeby mi odpuścił. – Spoglądam na mamę, gdy ta upija łyk herbaty.

      – Odpuść mu trochę, Remy.

      Ojciec uśmiecha się szeroko i rozpiera wygodnie na siedzeniu.

      – Zrobię to, gdy on stanie się twardzielem.

      – Lubię szybkość. Czy nie to było waszym celem, kiedy dawaliście mi to beznadziejne imię?

      Ojciec rzuca mi gniewne spojrzenie.

      – To jak mieliśmy cię nazwać? John?

      – Tate. Po prostu Tate – odpowiadam.

      Na jego twarzy pojawia się złośliwy uśmieszek.

      – Kochanie, powiedz Johnowi, że oczekuję, iż mój syn będzie trenował każdego dnia. Bez żadnych wymówek. – Ojciec wbija we mnie wzrok. – Chociaż raz potraktuj coś poważnie.

      – Jeszcze zanim się obudziłeś, podnosiłem ciężary i przebiegłem ponad dziesięć kilometrów. Większość ojców moich przyjaciół