Lwów - kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918. Grzegorz Gauden. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Grzegorz Gauden
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Документальная литература
Год издания: 0
isbn: 9788324229628
Скачать книгу
nie mógł wiedzieć, że melodia przyszłego hymnu Polski to zapowiedź pogromu. Wtedy, u schyłku nocy, nie mógł sobie nawet wyobrazić tego, co czeka dzielnicę żydowską we Lwowie przez najbliższe dwie doby.

      ***

      To nie była pozbawiona rzeczywistego politycznego znaczenia rezolucja Rady Miejskiej z 20 października 1918 roku o przyłączeniu Lwowa do Polski. To był znak faktycznego militarnego i politycznego przejęcia władzy we Lwowie przez Polaków. Po raz pierwszy od 1772 roku mieliśmy całkowitą władzę nad miastem.

      Oddziały ukraińskie po ponaddwudziestodniowych walkach wycofały się błyskawicznie w nocy z 21 na 22 listopada 1918 roku w całości w obawie przed okrążeniem przez odsiecz polskich wojsk przybyłą z Krakowa i Przemyśla pod dowództwem gen. Roji i ppłk. Karaszewicza-Tokarzewskiego.

      Po 146 latach Lwów był w całości w rękach polskich.

      ***

      Simon Kandl jednym tchem wymienił palce odcięte córce (prawdopodobnie tak żołnierze zdjęli jej pierścionki) i zniszczone wyposażenie mieszkania. Któremu czynowi bandytów należałoby przyporządkować słowo „złośliwie”?

      Być może brak przecinka we frazie o odcięciu palców córce i zniszczeniu sprzętów to błąd osoby protokołującej. A może to najwierniejszy zapis relacji człowieka, który w traumie opowiada o końcu świata. Jednym tchem.

      Kandlowi z rodziną udało się uciec ok. godz. 12. Uzupełnił relację informacją, że dom został w całości obrabowany, a potem spalony.

      Jego zeznanie jest krótkie i kończy się zdaniem, że o godz. 9 na drugim piętrze na schodach zastrzelono Mojzesa Spiegla, kiedy ten próbował uciec z domu.

      Rozdział II

      Nie znalazłem omówienia tego artykułu w polskich publikacjach. Bywa w Polsce przywoływany jako pierwsza zagraniczna prasowa informacja o pogromie lwowskim i zawsze podkreśla się przy tej okazji, że podano w niej nieprawdziwe dane o liczbie śmiertelnych ofiar.

      Artykuł kwitowany jest tak zdawkowo, że wydawało mi się, iż była to krótka, telegraficzna, kilkuzdaniowa notka prasowa zawierająca dwie informacje: że we Lwowie w dniach 22 i 23 listopada 1918 roku miał miejsce pogrom Żydów i że przyniósł od 2 500 do 3 000 ofiar śmiertelnych.

      ***

      W rzeczywistości obszerny tekst nosił tytuł Pogrom we Lwowie. Od naocznego świadka (Der Pogrom in Lemberg. Von einem Augenzeugen). Ukazał się w dniu 30 listopada 1918 roku w sobotnim wydaniu opiniotwórczego porannego wiedeńskiego dziennika.

      Artykuł rozpoczyna się na dole pierwszej trzyszpaltowej kolumny. Zajmuje dwie szpalty do wysokości jednej piątej kolumny, po czym w tym samym układzie jest kontynuowany przez jedną trzecią drugiej kolumny i kończy się dwoma szpaltami tej wysokości na trzeciej stronie. Świadczy to o tym, za jak ważny uznała go redakcja dziennika. Cały tekst liczy prawie 13 300 znaków ze spacjami i wydrukowany jest tak jak cała gazeta szwabachą.

      Artykuł ukazał się z nadtytułem Felieton. Była to wtedy stała rubryka NFP. Codziennie w tym miejscu i z takim nadtytułem rozpoczynał się na pierwszej stronie ważny tekst.

      Artykuł jest podpisany literami MW. Autor przedstawia się jako człowiek od wielu lat doskonale obeznany w sprawach polskich, ukraińskich i żydowskich. MW informuje, że przebywał we Lwowie od połowy września 1918 do 27 listopada 1918 roku i był naocznym świadkiem wydarzeń, o których pisze. Stwierdza: „na swoje nieszczęście”.

      MW nie podał źródła, na którym oparł rażąco zawyżoną liczbę ofiar. Pisze jedynie o ostrożnych szacunkach.

      ***

      Polska nie mogła w żaden sposób natychmiast zakwestionować tak drastycznie zawyżonej liczby ofiar podanej przez gazetę. Nie mogła odwołać się do jakiejkolwiek polskiej urzędowej ani prasowej informacji. A minął już tydzień od pogromu.

      Zemściły się zmowa milczenia polskiej prasy i zaniechanie elementarnych obowiązków zawodowych przez polskich dziennikarzy.

      Polska prasa we Lwowie oszczędnie pisała jedynie o fali rabunków i podpaleń dokonanych przez kryminalistów wypuszczonych z więzień oraz dezerterów i maruderów armii austriackiej. W tych relacjach Polacy nie mieli nic wspólnego z tymi „smutnymi wydarzeniami”. Nie podawano żadnych informacji o rzeczywistym przebiegu zajść, o liczbie ofiar, skali rabunków, gwałtów, rozmiarze podpaleń.

      Generał Roja starał się opanować sytuację we Lwowie. O jego staraniach napisał NFP, informując równocześnie o sabotowaniu rozkazów Roji przez komendanta Mączyńskiego.

      ***

      Już