Brała kikuty rąk ciotki w swoje maleńkie dłonie i gładziła palcami woskowatą skórę. Bridie nosiła czarne okulary; pewnego razu wypłynęła zza nich łza i stoczyła się po wysuszonym policzku. Dolours zastanawiała się wówczas, jak można płakać, jeśli nie ma się oczu58.
W zimny jasny poranek 1 stycznia 1969 roku grupa studentów zebrała się pod ratuszem przy placu Donegall w centrum Belfastu59. Zamierzali wyruszyć w kilkudniowym, przeszło stukilometrowym marszu do Derry, żeby zaprotestować przeciwko systemowej dyskryminacji katolików w Irlandii Północnej. Podział wyspy spowodował chorą sytuację: w Irlandii istniały dwie główne grupy religijne, między którymi zawsze dochodziło do napięć, i teraz każda uważała się za uciskaną mniejszość. Katolicy byli większością w Republice Irlandii, ale w Irlandii Północnej liczbowo dominowali protestanci, stanowiący milion spośród półtora miliona mieszkańców. Północnoirlandzcy katolicy doświadczali silnej dyskryminacji60: nie mieli dostępu do dobrych miejsc pracy, nie przydzielano im dobrych mieszkań, oprócz tego zostali pozbawieni odpowiedniej reprezentacji politycznej, dzięki której mogliby poprawić swój los. Po podziale wyspy prowincja stworzyła własny ustrój, którego sercem pozostawała siedziba parlamentu w Stormont na obrzeżach Belfastu. Przez pół wieku ani jeden katolik nie piastował wysokiego stanowiska w północnoirlandzkiej administracji61.
Nie mogąc zdobyć pracy w przemyśle stoczniowym ani w żadnych atrakcyjnych zawodach, katolicy często decydowali się na emigrację i wyjeżdżali do Anglii, Ameryki lub Australii. W katolickich rodzinach w Irlandii Północnej rodziło się dwukrotnie więcej dzieci niż w rodzinach protestanckich, ale w ciągu trzech dekad poprzedzających studencki marsz do Derry tak wiele osób opuściło kraj, że populacja katolików wcale się nie zwiększyła62.
Młodzi demonstranci uważali, że w Irlandii Północnej wykształcił się system podobny do dyskryminacji rasowej w Stanach Zjednoczonych, toteż wzorowali się na amerykańskim ruchu na rzecz praw obywatelskich63. Uważnie przestudiowali historię marszu z Selmy do Montgomery w Alabamie, zorganizowanego w 1965 roku przez Martina Luthera Kinga. Wyruszyli z Belfastu odziani w budrysówki, trzymali się pod ramiona i nieśli plakaty z napisami: „Marsz na rzecz praw obywatelskich” oraz „Zwycięstwo będzie nasze!”64.
Wśród maszerujących była też Dolours Price. Dołączyła do protestu razem ze swoją siostrą Marian. Miała osiemnaście lat65, co czyniło ją jedną z młodszych uczestniczek (większość osób stanowili studenci). Wyrosła na niesamowicie piękną dziewczynę o kasztanowych włosach, błękitnozielonych oczach i jasnych rzęsach. Z młodszą Marian były nierozłączne. W Andersonstown wszyscy mówili o nich „córki Alberta”66. Niekiedy zdawało się, że są bliźniaczkami. Zwracały się do siebie per „Dotes” i „Mar”67, spały w jednym łóżku68. Dolours była ekstrawertyczna, asertywna i niepokorna, czasem wręcz nieco bezczelna, marsz upływał więc jej i Marian na nieustannych hałaśliwych pogawędkach. Śmiały się perliście69 i co chwila ripostowały komuś ze śpiewnym belfasckim akcentem70, nieco wygładzonym w surowej szkole dla dziewcząt pod wezwaniem Świętego Dominika.
Dolours i Marian Price
Źródło: autor nieznany
Dolours opisywała później swoje dzieciństwo jako „czas indoktrynacji”71, od zawsze miała jednak niezależny umysł i nie trzymała języka za zębami, więc jako nastolatka zaczęła kwestionować wpajane jej dogmaty. Były lata sześćdziesiąte; zakonnice ze Świętego Dominika próbowały wprawdzie stawiać tamę fali zmian kulturowych przetaczającej się przez świat, ale ich trud okazał się daremny. Dolours lubiła rock’n’rolla. Inspirował ją Che Guevara, przystojny argentyński rewolucjonista, towarzysz broni Fidela Castro72. Gdy został zastrzelony przez boliwijską armię, na dowód, że zginął, odrąbano mu dłonie, co przywodziło na myśl ciotkę Bridie; męczeńska śmierć zapewniła Guevarze wyjątkowo trwałe miejsce w panteonie bohaterów Dolours.
Mimo to, w miarę jak nasilały się napięcia między katolikami a protestantami w Irlandii Północnej, dziewczyna nabierała przekonania, że walka zbrojna, za którą opowiadali się jej rodzice, nie pasuje już do obecnych czasów i stanowi relikt przeszłości. Albert Price miał nie lada talent krasomówczy73. Często obejmował rozmówcę ramieniem, trzymając w drugiej dłoni nieodłącznego papierosa, objaśniał wydarzenia historyczne, sypał anegdotami i czarował. Każdego potrafiłby przekabacić. Jego własna córka Dolours okazała się jednak trudną przeciwniczką. „Weźmy IRA – mówiła ojcu. – Spróbowaliście, ale się wam nie udało!”74
Owszem, historia IRA była pod wieloma względami historią porażki. Patrick Pearse miał co prawda rację, gdy mówił, że każde pokolenie próbuje buntu, lecz u schyłku lat sześćdziesiątych Irlandzka Armia Republikańska od dłuższego czasu de facto nie funkcjonowała. Starszawi faceci nadal organizowali sobie weekendowe musztry na terenie Republiki Irlandii i ćwiczyli strzelanie do celu z ledwie sprawnej broni pozostałej po dawnych kampaniach, nikt jednak nie traktował ich poważnie. Wyspa wciąż była podzielona, sytuacja katolików się nie poprawiała. „Ponieśliście klęskę75 – powtarzała ojcu Dolours i dodawała: – Istnieje inna droga”.
Zaczęła uczęszczać na zebrania Demokracji Ludowej76, nowej organizacji politycznej, odbywające się w sali na kampusie Queen’s University. Opowiedziała się za socjalizmem, podobnie jak Che Guevara i jak wiele osób uczestniczących później w marszu do Derry. Konflikt między protestantami a katolikami uznała za szkodliwą zasłonę dymną77. W istocie przecież protestanci z klasy pracującej, choć byli w lepszej sytuacji niż katolicy, także musieli borykać się z bezrobociem. Ich paskudne domy przy Shankill Road w Belfaście też miały ubikacje na zewnątrz. Gdyby tylko zrozumieli, że ich życie stanie się lepsze w zjednoczonej i socjalistycznej Irlandii, odwieczna bezsensowna niezgoda wreszcie by ustała.
Jednym z przywódców marszu był Eamonn McCann, cokolwiek nieokrzesany, wyszczekany socjalista z Derry. Dolours poznała go na marszu i natychmiast się z nim zaprzyjaźniła78. McCann wielokrotnie przypominał protestującym,