Cyberpunk Odrodzenie. Andrzej Ziemiański. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Andrzej Ziemiański
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Зарубежная фантастика
Год издания: 0
isbn: 978-83-287-1357-4
Скачать книгу
mną była w Zakazanym Mieście.

      – To tylko świadczy o tym, że chciała odnaleźć siostrę.

      – Skąd wiedziała, gdzie szukać?

      Rzeczywiście. Tahira znowu podniosła do ust kubek z kawą.

      – Jesteś nekromantą? – spytała. – Zamierzasz rozciąć jej ciało i wróżyć z wnętrzności?

      – Axel ciągle żyje.

      – Człowieku! – wybuchła kapitan. – Nie widziałeś, co się wydarzyło? Mam ci to przeliterować? Ktoś strzelił jej w głowę! Ta dziewczyna już nie ma mózgu!

      – Mylisz się.

      Wstał z fotela i podszedł do okna. Gdzieś tam, w oddali, za delikatną mgiełką toksycznych spalin majaczyły wieże Zakazanego Miasta.

      – Masz coś do picia? – zapytał.

      Podała mu swoją kawę.

      – Została połowa, jeśli się nie brzydzisz.

      Nie brzydził się.

      – To były pociski małego kalibru, o wielkiej prędkości i twardym płaszczu. Bez trudu przebiły nie tylko gipsową ścianę, ale facet zabił dwóch ochroniarzy, strzelając przez drzwi. Nie rozpryskują na byle czym.

      Spojrzała na niego z zaciekawieniem.

      – Co chcesz powiedzieć w ten skomplikowany sposób?

      – To, że Staller wcale nie ma w głowie mielonej sałatki z mózgu, tylko wąską przestrzelinę na wylot. Od razu zastosowałem plastomed, który wniknął do środka, tamując i resorbując krwotok.

      – No to super. – Uśmiechnęła się z przekąsem. – Nazywaj to, jak chcesz, ale gdybyś zapytał mnie o zdanie, to powiedziałabym, że brakuje jej sporej części głowy. Mam wrażenie, że to może trochę przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu.

      Scott też się uśmiechnął. Dopił resztkę kawy i rozglądał się za kubłem na śmieci, kiedy Tahira zapytała:

      – Czego właściwie chcesz?

      – Wysłać ją na poszukiwanie siostry i śledzić. Mam przeczucie, że zaprowadzi nas do celu.

      Nie spodziewała się tego. Szeroko otworzyła oczy.

      – Myślisz, że Staller wstąpi na ochotnika do oddziału zombie? Mam stworzyć taki oddział?

      To miał być żart, ale już wiedziała, że jej były podwładny mówi zupełnie poważnie.

      – Zdradzisz, jak chcesz tego dokonać?

      – Po ostatnich atakach terrorystycznych policja weszła w skład zintegrowanego dowództwa. Wszystkie służby są razem, jesteście kumplami.

      – No i?

      – Podzwoń po kolegach i popytaj, czy ktoś dysponuje zbędnym implantem mózgowym, a jeśli tak, to czy byłby skłonny go użyczyć.

      – Zbędnym czym?… Zaraz, zaraz… Jak to użyczyć? Że niby po akcji Staller go odda?

      – Posłuchaj: może i są pod jednym dowództwem, ale każda służba nadal ma własny cyrk i własne zaopatrzenie. I każda używa takich implantów. Każda: wojsko, FBI, CIA, lotnictwo, marynarka, komandosi… Wszyscy stosują implanty.

      – I…?

      – Wiem, że nikt ci czegoś takiego nie podaruje, a policja ma za mało kasy, ale może ktoś będzie chciał wypróbować jakiś prototyp albo wersję rozwojową? Może ktoś ma na zbyciu coś, co nie za bardzo się udało, i po znajomości udostępni to koleżance? Powiedz im, że akurat masz idealnego królika doświadczalnego. Nawet nie trzeba wiercić, bo dziura w głowie już jest.

      – Ty chyba kompletnie zwariowałeś!

      Rozłożył szeroko ręce.

      – Oceniaj mnie, jak chcesz.

      – Właśnie oceniam! Zwariowałeś!

      – Ale nie tak, jak myślisz.

      Tahira potrząsnęła głową, odwróciła się i oparła o parapet. Najwyraźniej nie była to pozycja, która dałaby choć cień ukojenia, bo nagle zaczęła krążyć po gabinecie. Nie był zbyt duży, więc co chwilę musiała robić nawrót.

      – Zwariowałeś! – powtórzyła.

      Westchnął.

      – Jest jeszcze jedna opcja: możesz skazać dziewczynę na śmierć.

      Stanęła jak wryta.

      – Ja?

      – Przecież Staller umrze. Ma dziurę w głowie.

      – Ja jej palcem nie tknęłam.

      – Najwięcej zgonów wcale nie powodują ludzie, którzy naciskają spust. Większość strat to sprawka tych, co podpisują dokumenty.

      – Nie podpisywałam niczego, co miałoby z nią jakikolwiek związek!

      Scott nie odpowiedział. Cierpliwie czekał, aż sama przeprowadzi do końca proces myślowy. Staller żyła wyłącznie dzięki plastomedowi, który zresorbował wylewy spowodowane zniszczeniem tkanki przez pocisk, a także zapobiegł następnym. Utrzymywał też mózg w stanie śpiączki i łagodził wszelkie następstwa gwałtownego urazu. Niestety plastomed to bardzo proste, wręcz prymitywne narzędzie ratownicze w postaci żelu, który zużywał się, będąc wchłaniany przez organizm. Za dwa, trzy dni przestanie działać. A wtedy Staller umrze. A może nie. Chodziło o mózg, a z nim nigdy nic nie wiadomo. Może przeżyje, ale zostanie rośliną? A może umysłową kaleką, śliniącą się i bełkoczącą niezrozumiale. Nikt nie był w stanie przewidzieć rozwoju sytuacji.

      Oczywiście kapitan policji nie podpisuje dokumentów medycznych. Nie w jej gestii jest też podejmowanie lekarskich decyzji. Ale Scott sprawdził dokumenty, które dotyczyły Axel. Dziewczyna miała wykupione tylko podstawowe ubezpieczenie. A to oznaczało, że nie będzie żadnej skomplikowanej operacji na otwartym mózgu. Chłopcy ze szpitala po prostu wyciągną wszystkie wtyczki i niech się dzieje, co chce.

      Kapitan policji mogłaby natomiast do tego nie dopuścić, na przykład ze względu na wagę prowadzonego śledztwa. Co nie zmienia faktu, że musiałyby pójść za tym jakieś środki. Naprawdę konkretne pieniądze. Skąd je wziąć?

      Rozwiązanie, które podsunął jej Scott, nie było więc takie głupie. Zrobić z dziewczyny darmowego królika doświadczalnego. Tym bardziej, że nikt nie będzie mógł protestować. Sprawdzili wcześniej: Staller nie miała żadnej rodziny poza siostrą, ale ta popełniła właśnie doskonale udokumentowaną zbrodnię. Nikt nie będzie się przejmował tym, co ma do powiedzenia wielokrotny morderca. Opinia publiczna na pewno nie będzie po jego stronie.

      Tahira zapewne właśnie w tej chwili doszła do tego wniosku, bo zatrzymała się gwałtownie i wycelowała palec wskazujący w Scotta.

      – Jesteś pogięty – stwierdziła rzeczowo. – Jesteś kompletnie porąbany.

      Nie odpowiadał. Cierpliwie czekał, aż w głowie Tahiry ugruntuje się przekonanie, że to jedyne wyjście z sytuacji.

      – Jesteś też zboczony – dodała Tahira takim tonem, jakby sama się zdziwiła, że dopiero teraz doszła do tego wniosku.

      – Możliwe. I dlatego tym bardziej się zastanawiam, dlaczego przyszłaś do mnie i nalegałaś na mój powrót do służby.

      Pogroziła mu palcem.

      – Wyjdź stąd, proszę.

      Pokręcił głową.

      – Dzwoń do kolegów z innych służb. Nalegaj, kuś, kłam, przekonuj…

      – Myślisz, że ot, tak sobie zadzwonię do FBI i powiem: „Cześć, Johnny, nie masz na