Pia Mellody, konsultantka w The Meadows, ośrodku leczenia uzależnień w Wickenburgu w Arizonie, jest jednym z czołowych autorytetów w kwestii współuzależnienia. W książce Facing Love Addiction6 (Stawić czoła uzależnieniu od miłości) pisze ona:
„Często mówi się, że jesteśmy albo nałogowcami albo osobami współuzależnionymi; lecz ja mam takie przeświadczenie, że większość z nas jest współuzależnionymi nałogowcami, którzy doświadczają nałogów, żeby znaleźć ulgę w bólu, spowodowanym naszym nie leczonym współuzależnieniem”.
Obecne użycia terminu „współuzależnienie”
Dziś eksperci, którzy zajmują się leczeniem współuzależnienia, przyjmują tę szerszą definicję. David Stafford (psychoanalityk i psychoterapeuta, były dyrektor Ośrodka Leczenia Uzależnień imienia Świętego Józefa w Szpitalu Świętego Krzyża w Haslemere w Surrey) napisał:
„Badania nad problemem uzależnień pokazały, że wszelkie formy kompulsywnych zachowań – zaburzenia odżywiania, kompulsywny hazard, seksoholizm, alkoholizm, kompulsywne wydawanie pieniędzy – stanowią zewnętrzną manifestację leżącego u ich podstaw współuzależnienia. Właśnie dlatego współuzależnienie musi być leczone tak samo, jak właściwy nałóg. W przeciwnym razie powrót do zdrowia nigdy nie będzie możliwy”7.
Kiedy jednak używa się w stosunku do kogoś określenia po prostu „współuzależniony”, to głównie odnosi się ono do osoby, która przejawia symptomy współuzależnienia, lecz sama nie jest w ewidentny sposób uzależniona od, powiedzmy, alkoholu czy innych używek. Zazwyczaj z kontekstu jasno wynika, czy słowo to jest używane w wąskim, czy w szerokim znaczeniu.
Różne stopnie współuzależnienia
Współuzależnienie występuje w wielu różnych stopniach nasilenia, podobnie jak w przypadku infekcji dróg oddechowych, która może przyjmować jakąkolwiek bądź formę, od lekkiego kaszlu po obustronne zapalenie płuc. W swej łagodniejszej postaci współuzależnienie występuje tak powszechnie, że do niedawna jego objawy były postrzegane po prostu jako część natury ludzkiej, a nie jako rozpoznawalny stan roz-stroju czy choroby. Oznaczało to, że większość ludzi cierpiących z jego powodu, nie zdawało sobie nawet sprawy, że ich emocjonalny ból posiada swoją nazwę i odpowiednie sposoby leczenia. A jeśli dany stan nie zostanie zdiagnozowany, to nie będzie on skutecznie leczony.
Może to nie mieć aż takiego znaczenia w przypadku łagodniejszych form współuzależnienia, lecz ze względu na fakt, że choroba ta z czasem postępuje, to nawet łagodne jej formy będą się nasilać, jeśli zawczasu nic się z nimi nie zrobi. Już samo w sobie współuzależnienie jest stanem wystarczająco bolesnym, lecz stanowi ono także pożywkę dla wszelkiej maści licznych nałogów w naszym skłonnym do uzależnień społeczeństwie. Dlaczego więc mamy czekać, aż osoba współuzależniona stanie się również kompulsywnym żarłokiem lub hazardzistą, alkoholikiem lub narkomanem?
Współuzależnienie jest rzadko rozpoznawane przez osobę, której bezpośrednio dotyka lub przez ludzi, którzy ją otaczają, chyba, że w końcu doprowadzi ono do jakiegoś dalszego uzależnienia. Mamy taką tendencję, że uważamy, iż alkoholicy (czy ogólnie uzależnieni) to są „inni”, nie ci, których spotykamy na co dzień lub widujemy na ekranach naszych telewizorów. Kiedy moja lekarka postawiła mi diagnozę: „depresja wywołana stresem”, to ostrzegła mnie, że albo zadbam o siebie, albo pozostanę narażona na to, że sama zostanę alkoholiczką. (Właściwie rzadko piję alkohol, gdyż zwykle powoduje on u mnie ból głowy. Od nadmiernego picia bardziej kusi mnie przejadanie się, lecz miała ona sporo racji, ostrzegając mnie.)
Jeśli ból spowodowany współuzależnieniem prowadzi nas do jakiegoś uzależnienia, to potrzeba jakiegoś rodzaju leczenia staje się coraz bardziej oczywista. Rozpoznanie i leczenie współuzależnienia pomoże uniknąć sytuacji, w której współuzależnienie doprowadzi do kolejnych dodatkowych uzależnień.
Współuzależnienie: dobra i zła wiadomość
Zła wiadomość odnośnie współuzależnienia jest taka, że sięga ono swoimi korzeniami do naszej przeszłości, do różnorakich postaci przemocy lub braku miłości. A my przecież nie możemy zmienić faktów z naszej przeszłości. Jednakże dobrą wiadomością jest to, że współuzależnienie zostało spowodowane nie tyle przez brak miłości sam w sobie, co przez sposób, w jaki na ten brak miłości reagowaliśmy oraz odcięcie się od naszych własnych uczuć i od naszego prawdziwego „ja”.
W książce zatytułowanej Belonging: Bounds of Healing and Recovery8 (Przynależność: więzi uzdrawiania i zdrowienia) autorzy ujęli to w następujący sposób: „Krzywdy same z siebie nie okaleczają nas. Okalecza nas zaś to, że zwróciliśmy się sami przeciwko sobie i że zaprzeczamy własnym uczuciom wobec tego, co się nam przydarzyło”. Jako dzieci reagowaliśmy w najlepszy znany nam wówczas sposób. Lecz jako dorośli możemy się nauczyć nowych i lepszych sposobów oraz zacząć je stosować.
„Skolonizowani przez miłość”
Mam przyjaciela, którego ojca torturowano w japońskim obozie dla jeńców wojennych. Jego rodzina jest krańcowo dysfunkcyjna, brakuje w niej miłości, za to mnóstwo w niej przemocy. Ostatnio powiedział, że zaczyna wierzyć, iż coraz więcej obszarów jego życia zostaje „skolonizowanych przez miłość”. Pomyślałam, że to cudowne wyrażenie wspaniale opisuje nasze życie. Na tych jego obszarach, które zostały „skolonizowane przez miłość”, wiemy, że jesteśmy godni miłości i potrafimy zarówno otrzymywać jak i dawać miłość.
Pomaga to również wyjaśnić, dlaczego członkowie tej samej rodziny mogą reagować w odmienny sposób. Negatywne wpływy może i są podobne, lecz niektórzy członkowie rodziny mogą zostać „skolonizowani” przez miłość z innych źródeł, takich jak przyjaciele, związki uczuciowe czy nauczyciele, którzy pomogli im cofnąć skutki wyrządzonych szkód.
Im większy obszar naszego życia nie został jeszcze „skolonizowany przez miłość”, tym bardziej będziemy współuzależnieni. Im bardziej będziemy współuzależnieni, tym większy będzie ból i pragnienie zażycia „środków uśmierzających ból”. To właśnie stąd biorą początek nałogi i zachowania kompulsywne. Nałóg jest niczym wierzchołek góry lodowej: widzimy sam nałóg, lecz nie dostrzegamy znacznie większego obszaru współuzależnienia, które zalega pod powierzchnią.
Współuzależnienie: choroba powstała na podłożu wstydu
Jednym z powodów, dla którego tak długo zajęło zidentyfikowanie współuzależnienia, jest to, że ci, którzy na nie cierpią, wstydzą się swojego poczucia, że nie są godni miłości i starają się ze wszystkich sił je ukryć. Mogą stać się pracoholikami i osiągać wysoko postawione cele w nadziei, iż sprawi to, że będą mieli dobre mniemanie o sobie samych, lecz to nie jest lekarstwem. Mogą na zewnątrz wyglądać świetnie, lecz od wewnątrz będą powątpiewać w samych siebie.
Mam przyjaciółkę, która posiada większość z tych rzeczy, które w ludzkim mniemaniu powinny dawać szczęście. Jest piękna, bogata, inteligentna i jest chrześcijanką. Ale czy jest szczęśliwa? Czasami tak, ale nie jest to jej normalny stan. Jest jedną