Ax był dobrym pokerzystą, ale nie potrafił znaleźć sposobu, by wygrać z Kochenem. Z każdą przegraną był coraz bardziej rozwścieczony i w końcu doszedł do wniosku, że Kochen zyskuje istotną przewagę, odczytując jego wyraz twarzy. Musiał więc ukryć swój nastrój. Pewnego letniego wieczoru, gdy pokerzyści zasiedli do gry podczas potwornej fali upałów, Ax przyszedł ubrany w grubą wełnianą maskę narciarską skrywającą twarz. Niemiłosiernie się pocąc, niewiele widząc przez maleńkie otwory na oczy, znów w jakiś sposób przegrał z Kochenem. Zrezygnował z dalszej gry, wściekły, że nigdy nie odgadnie sekretu Kochena.
– Tu nie chodziło o jego twarz – mówi Kochen. – Jim miał skłonność do prostowania się w krześle, gdy przychodziła mu dobra karta.
Przez całe lata 70. Ax poszukiwał nowych rywali i sposobów na ich ogranie. Oprócz pokera, grał także w golfa i kręgle. Po jakimś czasie objawił się też jako jeden z najlepszych w kraju graczy w tryktraka.
– Jim był człowiekiem niecierpliwym, z niespokojnym umysłem – mówi Kochen.
Większość swojej energii Ax skupiał na matematyce, która jest światem o wiele bardziej konkurencyjnym, niż większość sobie to wyobraża. Matematycy zazwyczaj wkraczają w tę dziedzinę z miłości do liczb, struktur lub modeli, ale prawdziwą frajdę mają z tego, że są pierwszymi, którzy dokonali jakiegoś odkrycia lub postępu. Andrew Wiles, matematyk z Princeton, znany z udowodnienia twierdzenia Fermata, opisuje matematykę jako podróż przez „ciemny, niezbadany gmach”, w której przez całe miesiące albo nawet lata można się „potykać”. Pojawia się więc presja. Matematyka jest uważana za zabawę dla młodych. Ci, którym nie uda się osiągnąć nic znaczącego w wieku dwudziestu kilku czy trzydziestu lat, mogą uznać, że ich szanse znikają24.
Nawet wtedy, gdy Ax czynił postępy w swojej karierze, nie opuściły go niepokój i irytacja. Pewnego dnia rozgoryczony poskarżył się Kochenowi, że jego gabinet jest zbyt blisko wydziałowej łazienki i dochodzące z niej odgłosy rozpraszają go. Kopnął butem w ścianę rozdzielającą te pomieszczenia, wybijając w niej dziurę na wylot. Udało mu się udowodnić, jak cienka była ta ściana, ale teraz o wiele wyraźniej słyszał każde spłukiwanie toalety. Aby mu dogryźć, profesorowie pozostawili ten otwór, co jeszcze bardziej go rozzłościło.
Gdy Kochen poznał bliżej Axa i poznał jego cierpienia z dzieciństwa, był wobec niego bardziej wyrozumiały. Wyjaśniał innym, że wściekłość u Axa bierze się z głębokiego poczucia niepewności, a nie ze zwykłej chęci znęcania się, że jego niezadowolenie często szybko mija. Kochen i Ax zostali bliskimi przyjaciółmi. Ich żony także zaprzyjaźniły się ze sobą. W końcu matematycy przedstawili eleganckie rozwiązanie hipotezy Artina. Efekt ich pracy znany jest pod nazwą twierdzenia Axa-Kochena. W pewnym sensie ich podejście było bardziej zdumiewające niż sam wynik. Dotąd nikt nie wykorzystywał logiki matematycznej do rozwiązywania problemów z zakresu teorii liczb.
– Metody, które zastosowaliśmy, były dość zaskakujące – mówi Kochen.
W roku 1967 opisanie tego twierdzenia w trzech nowatorskich artykułach zapewniło Kochenowi i Axowi zdobycie wielu nagród i wyróżnień, w tym Nagrody Franka Nelsona Cole’a w dziedzinie teorii liczb przyznawanej raz na pięć lat. Ax otrzymał wiele wyrazów uznania, a w roku 1969 uniwersytet zatrudnił go na etacie profesora (ang. tenure). Miał dwadzieścia dziewięć lat i był najmłodszym profesorem w całej historii Uniwersytetu Cornella.
W tym też roku Ax odebrał telefon od Simonsa z zaproszeniem do dołączenia do rozwijającego się wydziału matematyki w Stony Brook. Ax urodził się i wychował w Nowym Jorku, ale pociągał go spokój oceanu. Być może z powodu wcześniejszych życiowych doświadczeń. W tym też czasie jego żona Barbara poczuła się znużona ciężkimi zimami w Ithace.
Po odejściu Axa do Stony Brook Cornell zagroził, że wyśle list protestacyjny do gubernatora Rockefellera, jeśli Simons będzie próbował wyciągnąć do siebie jeszcze jakiegoś pracownika wydziału. Był to przejaw przerażenia, jakie zapanowało wśród uczelni z Ligi Bluszczowej po utracie znanego matematyka.
Wkrótce po przybyciu do Stony Brook Ax powiedział jakiemuś koledze, że matematycy najlepsze wyniki w swojej pracy osiągają przed trzydziestką, co mogło oznaczać, że odczuwa on presję, by wspinać się na kolejne szczyty swoich dokonanych w młodym wieku osiągnięć. Koledzy czuli, że Ax był rozczarowany tym, że jego współpraca z Kochenem nie zapewniła mu sławy, na jaką miał apetyt. Jego wskaźnik cytowań spadł, a on sam rzucił się w wir rozgrywek pokerowych i szachowych. Zaczął nawet łowić ryby, poszukując sposobów oderwania się od matematyki.
Walcząc z wyraźnymi objawami depresji, Ax zaczął wdawać się w kłótnie z żoną Barbarą. Podobnie jak inne osoby z jego wydziału, ożenił się młodo, zanim nastała dekada seksualnego wyzwolenia i eksperymentowania z seksem. Gdy zapuścił włosy i zaczął nosić obcisłe dżinsy, pojawiły się plotki o jego niewierności. Inni ludzie z dwójką małych dzieci zapewne staraliby się uratować małżeństwo dla ich dobra, ale Axowi ojcostwo nie przychodziło łatwo.
– Lubię dzieci – powiedział z wyraźnym bronksowskim akcentem – jak tylko nauczą się algebry.
Rozwód okazał się bolesny dla Axa. Stracił prawo do opieki nad synami Kevinem i Brianem. Miał już niewielki wpływ na ich wychowanie. Wydawało się, że wciąż jest w ponurym nastroju. Na zebraniach wydziału przerywał kolegom tak często, że Leonard Charlap zaczął przynosić ze sobą dzwonek i dzwonił za każdym razem, gdy Ax przerwał czyjąś wypowiedź.
– Co do diabła robisz? – wrzasnął pewnego dnia Ax.
Gdy Charlap wyjaśnił, do czego ma służyć dzwonek, Ax wybiegł z sali, co rozśmieszyło jego kolegów.
Kiedyś Ax wdał się w bójkę na pięści z innym profesorem (ang. associate professor). Koledzy musieli rozdzielać ich siłą. Ponieważ Ax wciąż mu dokuczał, stwierdził, że zapewne będzie chciał też zablokować jego awans i że wciąż będzie dochodziło między nimi do spięć.
– Mogłeś mnie zabić! – krzyczał do Axa.
Pomimo dramatycznych stosunków międzyludzkich Ax cieszył się w swojej dziedzinie taką reputacją, że młody profesor Michael Fried odrzucił ofertę stałej posady na Uniwersytecie Chicagowskim, by dołączyć do Axa w Stony Brook. Ax cenił umiejętności Frieda; był też pod wpływem naturalnego uroku tego matematyka. Fried był wysokim, muskularnym typem sportowca. Miał ponad 180 centymetrów wzrostu, lekko falowane, kasztanowe włosy i niewielki wąsik. Spośród wszystkich matematyków najbardziej przypominał typ macho, na który na początku lat 70. w Stanach Zjednoczonych była moda. Fried wspomina, że podczas wydziałowych imprez kobiety wpadały w zachwyt. Niedawno rozwiedziony Ax zdawał się to zauważać.
– Wyglądało to prawie tak, jakby Ax zaprosił mnie