wpatruje się w Żonę.
Sądziłem, że to ty jesteś marzeniem moim, a otóż po długiej przerwie wróciło ono i różnym jest od ciebie. – Ty dobra i miła, ale tamta… Boże – co widzę – na jawie —
DZIEWICA
Zdradziłeś mnie.
znika
MĄŻ
Przeklęta niech będzie chwila, w której pojąłem kobietę, w której opuściłem kochankę lat młodych, myśl myśli moich, duszę duszy mojej…
ŻONA
przebudza się
Co się stało – czy już dzień – czy powóz zaszedł? – Wszak mamy jechać dzisiaj po różne sprawunki. —
MĄŻ
Noc głucha – śpij – śpij głęboko. —
ŻONA
Możeś zasłabł nagle, mój drogi? Wstanę i dam ci eteru18
MĄŻ
Zaśnij. —
ŻONA
Powiedz mi, drogi, co masz19, bo głos twój niezwyczajny i gorączką nabiegły ci jagody20. —
MĄŻ
zrywając się
Świeżego powietrza mi trzeba. – Zostań się – przez Boga, nie chodź za mną – nie wstawaj, powiadam ci raz jeszcze. —
wychodzi
Ogród przy świetle księżyca – za parkanem kościół 21. —
MĄŻ
Od dnia ślubu mojego spałem snem odrętwiałym, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca22 przy żonie Niemce – świat cały jakoś zasnął wokoło mnie na podobieństwo moje – jeździłem po krewnych, po doktorach, po sklepach, a że dziecię ma się mi narodzić, myślałem o mamce. —
Bije druga na wieży kościoła.
Do mnie, państwa moje dawne, zaludnione, żyjące, garnące się pod myśl moją – słuchające natchnień moich – niegdyś odgłos nocnego dzwonu był hasłem waszym. —
chodzi i załamuje ręce
Boże, czyś Ty sam uświęcił związek dwóch ciał? czyś Ty sam wyrzekł, że nic ich rozerwać nie zdoła, choć dusze się odepchną od siebie, pójdą każda w swoją stronę i ciała, gdyby dwa trupy, zostawią przy sobie? —
Znowu jesteś przy mnie – o moja – o moja, zabierz mnie z sobą. – Jeśliś złudzeniem, jeślim cię wymyślił, a tyś się utworzyła ze mnie i teraz objawiasz się mnie, niechże i ja będę marą, stanę się mgłą i dymem, by zjednoczyć się z tobą. —
DZIEWICA
Pójdzieszli za mną, w którykolwiek dzień przylecę po ciebie? —
MĄŻ
O każdej chwili twoim jestem. —
DZIEWICA
Pamiętaj. —
MĄŻ
Zostań się – nie rozpraszaj się jako sen. – Jeśliś pięknością nad pięknościami, pomysłem nad wszystkimi myśli, czegóż nie trwasz dłużej od jednego życzenia, od jednej myśli? —
Okno otwiera się w przyległym domu.
GŁOS KOBIECY
Mój drogi, chłód nocy spadnie ci na piersi; wracaj, mój najlepszy, bo mi tęskno samej w tym czarnym, dużym pokoju. —
MĄŻ
Dobrze – zaraz. —
Znikł duch, ale obiecał, że powróci, a wtedy żegnaj mi, ogródku i domku, i ty, stworzona dla ogródka i domku, ale nie dla mnie.
GŁOS
Zmiłuj się – coraz chłodniej nad rankiem. —
MĄŻ
A dziecię moje – o Boże!
wychodzi
Salon – dwie świece na fortepianie – kolebka z uśpionym dzieckiem w kącie – Mąż rozciągnięty na krześle, z twarzą ukrytą w dłoniach – Żona przy fortepianie.
ŻONA
Byłam u Ojca Beniamina, obiecał mi się na pojutrze. —
MĄŻ
Dziękuję ci.
ŻONA
Posłałam do cukiernika, żeby kilka tort23 przysposobił, boś podobno dużo gości sprosił24 na chrzciny – wiesz – takie czokoladowe25, z cyfrą Jerzego Stanisława26. —
MĄŻ
Dziękuję ci.
ŻONA
Bogu dzięki, że już raz się odbędzie ten obrządek – że Orcio nasz zupełnie chrześcijaninem się stanie – bo choć już chrzczony z wody27, zdawało mi się zawsze, że mu nie dostaje czegoś28. —
idzie do kolebki
Śpij, moje dziecię – czy już się tobie coś śni, że zrzuciłeś kołderkę – ot, tak – teraz leż tak. – Orcio mi dzisiaj niespokojny – mój maleńki – mój śliczny, śpij. —
MĄŻ
na stronie
Parno – duszno – burza się gotuje – rychłoż tam ozwie się piorun, a tu pęknie serce moje? —
ŻONA
wraca, siada do fortepianu, gra i przerywa, znowu grać zaczyna i przestaje znowu
Dzisiaj, wczoraj ach! mój ty Boże, i przez cały tydzień, i już od trzech tygodni, od miesiąca słowa nie rzekłeś do mnie – i wszyscy, których widzę, mówią mi, że źle wyglądam. —
MĄŻ
na stronie
Nadeszła godzina nic jej nie odwlecze.—
głośno
Zdaje mi się owszem, że dobrze wyglądasz.
ŻONA
Tobie wszystko jedno, bo już nie patrzysz na mnie, odwracasz się, kiedy wchodzę, i zakrywasz oczy, kiedy siedzę blisko. – Wczoraj byłam u spowiedzi i przypominałam sobie wszystkie grzechy – a nie mogłam nic znaleźć takiego, co by cię obrazić mogło. —
MĄŻ
Nie