Zamek kaniowski. Goszczyński Seweryn. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Goszczyński Seweryn
Издательство: Public Domain
Серия:
Жанр произведения: Повести
Год издания: 0
isbn:
Скачать книгу
rozdrażnionej gadziny oczyska.

      Gdzieniegdzie znowu spod burki kosmatej

      Sen niespokojny wychylił pół twarzy

      I przez sen widać, co każda z nich marzy,

      To z brwi marszczonych, to z wargi wąsatej:

      Na tej śmiech dziki, klnące słowa na tej.

      A tam przyjaciel i wierny, choć panu,

      Koń, ułożony tuż pod pana bokiem,

      Strzeli niekiedy przebudzonym okiem

      Niby kochanie śród świata tumanu.

      W samej cichości obraz niespokojny

      Nadzieją mordów kołysanej wojny.

      5

      Tam gdzie dąb grubszy i stos pełniej płonie,

      Dwóch tam usiadło; a przy nich dwa konie.

      Po tym wytwornym atamańskim stroju,

      Co drogim złotem czasami odbłyska

      Nagłe, nierówne spojrzenie ogniska,

      Po tej postaci złożonej do boju,

      Po wąsie w czarne puszczonym pokręty,

      Po dumie czoła, po oblicza krasie —

      Mściwy Nebaba zaraz poznać da się.

      W milczeniu siedział, burką wpół opięty:

      Spokojnie trzymał lewicę za pasem

      I głownię noża pogłaskiwał czasem.

      „Nożu mój, nożu! Błyskasz do mnie próżno

      I próżno, widzę, naostrzyłem ciebie;

      Inni swój snopek w naszym polu użną,

      Nim pospieszymy z tobą ku potrzebie;

      I wprzód rdza ciebie, wprzód ja siebie strawię,

      Niżeli w męskiej z niewiarą przeprawie

      Ducha radością, ciebie krwią opławię!”

      Tak mówił Kozak, potrząsając głową;

      I z nocnej rosy otarł noża ostrze:

      Ale wejrzenie nagłe, od słów prostsze,

      Wydaje, komu przyciął tą przemową.

      6

      Naprzeciw niego, jak odblask poczwarny

      W chropawym lustrze, siedział Kozak drugi:

      Na pierś obrosłą zwieszał się wąs długi,

      Całe pół twarzy ściągał mu szram czarny;

      A chociaż czoło starością bielało.

      Młody rumieniec zalewał twarz całą;

      A choć ogniste, ledwo iskrzy oko,

      W zatyłej twarzy tak siedzi głęboko.

      To Szwaczka, pierwszy śród mieszczan Kaniowa:

      Choć często w ucztach kręci mu się głowa

      I ciałem ciężki, i wiek długi liczy,

      Ale ma piętno rozbojów na Siczy,

      Ale od Lachów z dumy obrzydzony

      I dumy Lachów zwie się wrogiem śmiele;

      Więc chętnie stanął na powstańców czele

      I atamanem chętnie okrzykniony.

      Zdaje się jednak, że (czy brak zapału,

      Czy że kielichem zbytnie się rozgrzéwa)

      Więcej, niżeli przystoi, spoczywa;

      A tu kozactwo zraża się pomału;

      Częściej i głośniej słychać między tłokiem:

      „Czemu nie idzie w zamek, co pod bokiem?

      Czemu gdy świeżo z Żeleźniakiem72 Gonta73

      Zawieść hulankę uśpieli74 tak rączo

      On tylko gnuśny, myślą się zaprząta:

      Złączyć się z nimi? – Czemuż się nie łączą?”.

      I nic nie wiedzieć, korzyść badań zwykła:

      Bo przez natrętne naglony pytanie,

      Jak zacznie szukać mowy w pełnym dzbanie,

      Uśnie wprzód z tajnią, nim język wywikła.

      7

      Niewiele tknął75 się Nebaby żałobą,

      Bo już nadpity dzbanek miał przed sobą;

      Jak nie swoimi popatrzył oczami,

      Poważnym śmiechem kilka razy chrząknął;

      Uderzył w ogień – gdy prysło iskrami,

      Wpół dosłyszanym językiem przebąknął:

      „Widzisz te iskry? Słuchaj, atamanie!

      Kto chce szczęśliwym zostać przez kochanie,

      Kto zrobić stałym chce serce kobiéce,

      Niechaj się lepiej zakopie w tej dziczy

      I liczy iskry, te wszystkie niech liczy!

      Zapomnij z biesem o twojej Orlice!” —

      „Już ja się pewno toi nie napiję76,

      Aby mi serce wyzdrowiało chore;

      Ani mi rady potrzebne tu czyje!”

      I szydnym77 gniewem wzrok Nebaby gore.

      „Czy jest na świecie Orlika, czy nié ma,

      Co nam do tego! Dla nas bliska zima;

      My puszcz tułacze, Polacy przed nami;

      Patrzaj na burki, patrz koniom na grzywę —

      Jak twoja głowa, wszystko szronem siwe!

      Słuchaj, Kozacy jak sieką zębami!

      Bo, biedni, nawet nie mają i tego,

      Czym ich ataman tak często się grzeje;

      I głód ich strawi, i wicher zawieje,

      I jak po swoich Polacy tu zbiegą.

      I sami z głodu, poczekawszy trochę,

      Wlecą w sidełka jak ptaszyny płoche!

      Niż grzać się w zamku czyż to będzie lepsze

      Płynąć bez chęci popod lodem w Dnieprze?

      Albo z gałęzi poglądać w obłoki

      I z każdym wiatrem straszyć w gniazdach sroki?”

      A Szwaczka, ognia poprawiwszy piką,

      Ode dna flaszy bełknął głuchym łykiem

      I nieposłusznym zaczął coś językiem.

      Oko Nebaby zasępione dziko.

      Kiedy się serce zachmurzy urazą,

      Wzrok wtedy błyskiem, piorunem żelazo!

      I biada chmurze, co chce być przeszkodą!

      Popruta, zbita, rozpłynie się wodą.

      A ogień gniewu przejął go aż w szpiku!

      Szwaczka przemówić na nowo się musił,

      Lecz znowu słowa zaplątał w języku,

      Tylko


<p>72</p>

Maksym Żeleźniak, ukr. Максим Залізняк (ur. ok. 1740 – zm. po 1768) – Kozak zaporoski, hetman hajdamaków, przywódca powstania hajdamackiego, sprowokowanego przez Rosjan dla osłabienia konfederacji barskiej, wraz z Iwanem Gontą prowodyr tzw. rzezi humańskiej w 1768 r., w której zginęło ok. 20 tys. osób. [przypis edytorski]

<p>73</p>

Iwan Gonta, ukr. Іван Ґонта (1705–1768) – dowódca nadwornych Kozaków F.S. Potockiego, przeszedł na stronę hajdamaków podczas koliszczyzny (1768), umożliwiając rzeź Humania. Pojmany podstępem przez Rosjan, wydany Polakom, był torturowany i został stracony. [przypis edytorski]

<p>74</p>

zawieść hulankę uśpieli (z ukr.) – zdążyli zorganizować rozruchy i rzezie. [przypis edytorski]

<p>75</p>

tknąć się – tu: przejąć się. [przypis edytorski]

<p>76</p>

Już ja się pewno toi nie napiję – toja, u botaników: tojad mordownik. Własności jego narkotyczne uważa lud pospolity za lekarstwo na smutki. [przypis autorski]

<p>77</p>

szydny – drwiący. [przypis edytorski]