A że mieć z diabłem sprawę nie igraszka,
Trzeba tu uwieść38 tę szatańską córkę.
Więc się przeżegnał, obwinął się w burkę
I, przyczajony, czekał pod osiką,
Aż się wykrzyczy i dalej pomacha
Lucyferowa opętana swacha39
W diabelskim tańcu, z diabelską muzyką.
„Ho-hop, Nebabo!” – a ona dokoła,
„Ho-hop, Nebabo!” – a ona go woła,
A okiem błyska i martwo, i sino;
Tak krople siarki z wolnym ogniem płyną.
Masz pułk szatanów, jeszcze ich miej tyle,
Wytropić jego nie jesteś ty w sile!
Kiedy więc długo hukała, klaskała,
Z hukiem i klaskiem dalej poleciała.
Uniknął przecie strasznego widzenia,
Lecz trwożne serce niedobrze coś wróży;
Orliki nie ma, a wabiła Ksenia.
Wszystko niedobrze. Nie czas myśleć dłużéj
I dłużej czekać, bo hasłem wiadomem
Z zamkowych ganków trąba się ozwała
I strzał wieczorny zamkowego działa
Zatrząsł Kaniowa okolice gromem.
16
Czy się spodziewać starosty przybycia40,
Czyli41 patrona pana rządcy święto42,
Że tak zamkową salę wyprzątnięto?
Stół ustrojono w kosztowne nakrycia,
Jasnym go srebrem suto zastawiono;
A tak jak wielka, przez stołową salę
To na zwierciadłach, to w rżniętym krysztale
Jarzące światła rzęsnym43 blaskiem płoną.
I sam pan rządca wieczorem, przebrany
W nową czamarę44, w pas złotem kapiący,
Rozkazał, aby strojono torbany45,
By czystą odzież oblekli służący,
Hojną wieczerzą by zastawić stoły,
Odeprzeć46 lochy warowne żelazem,
Wytoczyć na dwór kilka beczek razem —
Aby ten wieczór wszystkim był wesoły.
17
Lecz na cóż tutaj długie tajemnice?
Młoda Orlika już jest rządcy żoną.
Tylko co ślubne światła pogaszono
I ksiądz zdjął stułę, i zamknął kaplicę.
Wszyscy się dziwią nad skrytym powodem
Tak pospiesznego tego rządcy czynu,
Choć dobrze znana jego miłość stała,
Ale Orlika! to to dziw dla gminu!
Co jeszcze dzisiaj przed słońca zachodem,
Niż zostać Polką – umrzeć by wolała…
Za godzin kilka, nad samym wieczorem,
Wysławszy służbę surowym rozkazem,
Został się rządca sam z Orliką razem
I coś poważnym zaczął rozhoworem47.
Prędko i przykro wrzasnął głos Orliki,
Jakby nagłego przestrachu wrzask dziki.
Rządca wciąż mówił; dziewczyna milczała;
Ucichł; dziewczyna znowu zaszlochała:
I słychać było długo, nieprzerwanie
Mieszane ciągle jej słowa i łkanie,
I wzdłuż komnaty poważne stąpanie.
I znowu potem groźna rządcy mowa,
Jak huk stłumiony, rozległa się wnętrzem:
Prędzej urywał, prędzej chwytał słowa;
I ucichł, jakby odpowiedzi czeka:
A gdy dziewczyna, widać, ją przewleka,
Uderzył krokiem o podłogę prędszym.
I chciał wyjść pewnie, bo klamka zabrzękła;
A tu Orlika, jak przybita, jękła.
Musi być zadość srogiemu żądaniu,
Bo wrócił nazad i jak najłagodniej
Tulił ją długo w ciągłym jej szlochaniu
I z taką dumą, tak rad wyszedł od niej!
Chłopak, co spieszył na zamek z torbanem,
Tak, koło okien przystrojonej sali,
Ciemno, otwarcie mówił z atamanem;
Mówił, jak wiedział, jak mu nagadali.
18
Jeśli są słowa, co, jak gromu ciosy,
Niosą śmierć nagłą w najczerstwiejsze zdrowie:
Czuł je Nebaba w tej chłopaka mowie.
Jak szatan zgrozy natęża mu włosy!
Jak we mgle żółtej wzrok jego słupieje!
Niby dłoń śmierci za serce chwyciła,
Taki po ciele zimny pot się leje,
A lodem zda się stygnąć każda żyła.
Usta mu drgają, kolano przyklęka,
Tylko się wierna za nóż chwyta ręka.
19
Śród gwarów tłumnych, śród blasku powodzi
Widać po ruchu tych cieni tysiąca,
Które maluje ściana pałająca,
Że już do sali weszli państwo młodzi.
Po skręcie służby, po dźwięku talerzy
Widać, że młodzi siedli do wieczerzy.
A teraz w kolej puszczono puchary;
Bo tak powstali z miejsca godowniki48
I tak zabrzmiały wiwatne okrzyki,
Aż echem wieków dzwoni zamek stary.
Ucichło trochę; teraz na przemiany
Z wesołym śpiewem słychać teorbany.
20
I nad dnieprowych sinym wód rozlewem
Igrają wiatry ze dźwiękiem i śpiewem.
W kolejne czarki napój się rozléwa;
Snują się kołem rozpląsane grona.
Aż