Popularny schemat kursu z teorii prawa wyglądał – jakieś pięćdziesiąt lat temu, gdy studiowałem prawo – mniej więcej następująco. Jego pierwsza część była poświęcona historii przedmiotu. Zaczynało się od szkoły prawa natury, potem była mowa o szkole historycznoprawnej (chociaż zdaniem Radbrucha był to nurt filozofii prawa), pozytywizmie prawniczym, psychologizmie (Leon Petrażycki), normatywizmie (Kelsen), funkcjonalizmie amerykańskim i marksizmie. Prawo natury było traktowane jako filozofia prawa, z której dopiero wyłoniła się teoria prawa jako nauka. Ten obraz był zgodny z ideą, że tak zwane nauki szczegółowe stopniowo wyłaniały się z filozofii – w przypadku teorii prawa stało się to w połowie XIX wieku – a także wyjaśniał stanowisko pozytywistów prawniczych, dla których filozofia prawa nie była uogólnieniem nauk prawnych. Wszelako było oczywiste, że – jak zauważał też Jerzy Lande – wątki filozoficzne są wyraźnie obecne u późniejszych teoretyków prawa, na przykład u wspomnianych Petrażyckiego i Kelsena, i to jako integralne składniki ich teorii; wystarczy wspomnieć metodologię i psychologizm u Petrażyckiego oraz dualizm faktów i powinności u Kelsena. Podobnie jest z rolą pragmatyzmu w realizmie amerykańskim2 czy miejscem fenomenologii w tak zwanej egologicznej teorii (filozofii) prawa (por. Szyszkowska 1994; autorka analizuje rozmaite współbieżności tego rodzaju). Tak więc tradycyjne pojmowanie filozofii prawa jako prehistorii teorii prawa było zdecydowanie nieadekwatne. Kazimierz Opałek (Opałek 1986, rozdział III) przedstawił mapę kierunków w teorii prawa. Wyróżnił trzy tradycje: filozofię prawa, jurysprudencję analityczną i teorię prawa. Każda z nich miała swoją reprezentację geograficzną: filozofia prawa we Włoszech, jurysprudencja analityczna w Wielkiej Brytanii, a teoria prawa w Niemczech, Europie Środkowej i Rosji (oczywiście – w dużym uproszczeniu). Tak czy inaczej Petrażycki i Kelsen byli sztandarowymi przedstawicielami teorii prawa w – powiedzmy – ścisłym sensie. Gdyby nałożyć na ich poglądy tradycyjny schemat odróżniający realizm od idealizmu, to pierwszy byłby realistą filozoficznym, a drugi – idealistą. Rozumienie realizmu w tym przypadku jest inne niż na przykład w funkcjonalizmie (Oliver Wendell Holmes, Roscoe Pound) czy tak zwanym realizmie skandynawskim (Alf Ross) – czyli w doktrynach wskazujących na tryb działania prawa w społeczeństwie. Petrażycki także był tym zainteresowany, ale istnienie prawa traktował realistycznie (w sensie ontologicznym). Okazywało się, że Petrażycki był realistą w sensie filozoficznym, natomiast Kelsen był idealistą w tym względzie. Różnica nie dotyczy tylko nazewnictwa. Idealista3 Kelsen bynajmniej nie zaprzeczał, że prawo działa w sferze Sein w sposób jak najbardziej realny. Innymi słowy, dualizm bytu (Sein) i powinności (Sollen) ma charakter filozoficzny w sensie pierwotnym, a jeśli jest adaptowany na użytek teorii prawa, to tylko wtórnie i w jakimś dostosowaniu do problematyki prawniczej; powstaje problem, na czym ma polegać to dostosowanie.
Dobrym pretekstem do analizy miejsca filozofii w prawoznawstwie – który od razu prowadzi do pewnego, trafnego moim zdaniem, rozumienia filozofii prawa – jest tak zwana wielopłaszczyznowa teoria prawa (zob. Woleński 1970; Woleński 2012, rozdział I; Woleński, Jakubiec 1984). Stanowi ona odpowiedź na różnorodność problematyki teoretycznoprawnej. Koncepcja ta była zainicjowana przez Wróblewskiego (Wróblewski 1969). Jednym z jej motywów była obserwacja swoistej niewspółmierności konstrukcji teoretycznoprawnych oferowanych przez poszczególnych teoretyków prawa – czym innym zajmował się Kelsen (prawo istnieje w sferze normatywnej), czym innym realizm amerykański (prawo istnieje jako zjawisko społeczne), a jeszcze czym innym Petrażycki (prawo jest zjawiskiem psychologicznym). Zwrócił na to uwagę Lande (1959), który – chociaż był zdeklarowanym zwolennikiem koncepcji Petrażyckiego – dostrzegał, że psychologizm nie wyczerpuje problematyki teoretycznoprawnej; nie oferuje na przykład zadowalającej koncepcji normy prawnej (w tym względzie Lande wyżej cenił Kelsena). Wielopłaszczyznowa teoria prawa wyróżnia poziomy prawa i jego badania. W standardowej wersji mamy trzy płaszczyzny: logiczno-językową, socjologiczną i psychologiczną. Można je pojmować ontologicznie lub metodologicznie. Ujęcie metodologiczne jest relatywnie proste. Prawo można badać, po pierwsze, jako język – stosuje się wtedy metody logiki i semantyki; po drugie, jako fakt społeczny – wykorzystuje się wtedy metody socjologii, po trzecie, jako świadomość prawną jednostek i grup społecznych – używa się wtedy metod psychologicznych. Teoria prawa jest przy tym uznawana za dyscyplinę jednolitą, z uwagi na swój przedmiot, czyli prawo. To jednak prowadzi do pierwszego – ontologicznego – rozumienia płaszczyzn. Skoro bowiem prawo ma być przedmiotem teorii prawa (czy też prawoznawstwa), gwarantującym dystynktywny charakter tej dyscypliny, trzeba ów obiekt jakoś scharakteryzować. Następnie: jeśli teoria prawa ma być nauką, to przedmiot badań powinien być traktowany jako fakt. Co to jednak znaczy, że fakt jako przedmiot badań jest wielopłaszczyznowy?
Wiesław Lang (1962) traktował prawo jako złożoną strukturę filozoficzną, w której współwystępuje wiele aspektów, ale całość istnieje jako jednolity fakt. Rozwiązanie Langa jest interesujące, jednak nie tyle jako konstrukcja teoretycznoprawna, ile jako konstrukcja filozoficzna. Prawnikowi jest w zasadzie obojętne, czy prawo jest złożoną strukturą ontologiczną, czy też nie. Może poprzestać na stwierdzeniu, że czasem prawo jawi się w postaci tekstu podlegającego analizie logiczno-semantycznej (czy, używając bardziej popularnej nomenklatury prawniczej, w postaci wykładni prawa), innym razem jako fakt społeczny, a w jeszcze innych okolicznościach przybiera postać przeżycia psychicznego. Prawnik może też w ogóle nie zwracać na to uwagi i zadowolić się stwierdzeniem, że jeden przepis prawny jest jasny, a inny nie, że skutkiem prawa czasami jest ograniczenie przestępczości, ale bywa też inaczej, że lepiej jest, gdy adresaci prawa akceptują przepisy prawne, ponieważ uważają je za słuszne, niż gdy stosują się do nich pod przymusem. Rzeczywiście pierwsze stwierdzenie dotyczy języka prawa, drugie – faktu społecznego, a trzecie – stanu świadomości społecznej, jednak to nic nie dodaje do treści tych konstatacji. Sytuacja jest poniekąd podobna do rozważań o strukturze dzieła literackiego. Ingarden (1961) zaproponował wielowarstwową teorię dzieła literackiego, w którym współwystępują: język jako struktura syntaktyczna, sensy wyrażeń i świat przedstawiony w dziele (jest to uproszczone ujęcie tej koncepcji). Taka konstrukcja ontologiczna nawiązuje do fenomenologii. Wielu literaturoznawców uznaje rozważania Ingardena za bardzo interesujące, ale, o ile mi wiadomo, prawie żaden z nich nie wykorzystuje tej koncepcji do analizy konkretnych utworów. W ten sposób dochodzimy do konkluzji, że pogląd Langa w sprawie złożonej struktury ontologicznej zjawiska prawnego ma charakter filozoficzny, a nie