Podczas gdy pani Radliczowa mówiła, niewielka jej, choć barczysta postać zdawała się rosnąć, rysy przybrały jeszcze surowszy wyraz, a duże, wypukłe oczy jaśniały siłą głębokiego przekonania. Na Helence czyniła ona dziwne wrażenie: dotąd na ideał kobiety, w jej pojęciu, składała się słabość pełna wdzięku i dobroć – teraz spotkała się z siłą, której szorstkie formy raziły ją, ale kazały się podziwiać. W czarnej, wełnianej sukni, bez żadnych ozdób, z wąskim, płóciennym kołnierzykiem u szyi, w czarnym czepku tiulowym pani Radliczowa przywiodła jej na myśl kobiety sekty kwakrów, których głównymi prawidłami była prostota, surowość obyczajów i wstrzemięźliwość.
– Za wiele może powiedziałam pani rzeczy nieprzyjemnych jak na pierwszy raz – rzekła po chwili – musiałam panią bardzo do siebie zrazić, ale mówiłam pani z góry zaraz, że dyplomacji nie lubię. Z czasem, jak pani nabierzesz więcej doświadczenia i zobaczysz niejedno, co ja widzę, przyznasz mi słuszność. Im prędzej się to stanie, tym lepiej dla pani i otoczenia, w jakim żyć będziesz. Słowa moje może jeszcze nieraz dotkną panią, ale nie miej ich za złe starej. Zna ona świat i życie lepiej od pani i dlatego pozwala sobie czasem bez skrupułu młodym powiedzieć prawdę. Nie będę pani przeszkadzała dłużej; dokończ się ubierać i urządź w tym pokoju, jak możesz najlepiej. Jeżeli to pani dogodniej, możesz dziś nie schodzić na dół wcześniej jak na obiad, bo do kościoła już i tak nie zdążysz. Moje dziewczęta dawno poszły. Jadamy o drugiej i lubimy punktualność we wszystkim. Spodziewam się, że pani nie każesz czekać na siebie. Do widzenia!
Zabrała z sobą ręcznik i kładąc rękę na klamce, odezwała się jeszcze:
– Na miłość Boską, otwórz, pani, okno, jak będziesz stąd wychodzić: tak duszno od perfum i wszelkiego rodzaju zapachów toaletowych, że aż ciężko oddychać. Czy to może być nawet zdrowo siedzieć w takiej aptece!
Po jej wyjściu Helenka długo była jakby oszołomiona: nawał nowych myśli, pojęć i wrażeń tłoczył się do jej umysłu i nie znajdował tam miejsca dla siebie. Wszystko ją dziwiło w tej kobiecie, począwszy od jej ubioru, aż do jej prawdomównej szorstkości, będącej w oczach dziewczęcia brakiem delikatności.
– Dziwny dom – rzekła na koniec do siebie – pan nie każe po siebie przychodzić na kolej, żeby nie fatygować służącego; pani prawi godzinne kazanie z powodu kawałka prostego mydła i nie czuje jego przykrej woni, a zapachu fiołków parmeńskich znieść nie może i każe go oknem wypuszczać. Ciekawam, jaka przy bliższym poznaniu okaże się reszta rodziny. Przewiduję, że ciężko mi tu będzie oddychać. Kiedy składała ręcznik, pilnie zważając, żeby brzeg równał się z brzegiem, zdawało mi się, że to ja jestem tym ręcznikiem i że mnie tak samo będą chcieli złożyć, wyrównać i wygładzić.
IX
Druga godzina dochodziła na zegarze w jadalnym pokoju, gdy Helenka schodziła ze schodów, ubrana w niebieską jedwabną suknię, przybraną aksamitem. U szyi i rąk były obszycia pajęczej delikatności, dodając tej toalecie elegancji lekkiej a wytwornej, podczas gdy długi ogon dodawał jej powagi. Była to suknia, otrzymana w podarunku od matki jednocześnie z balową, aby pasowana na dorosłą pannę jedynaczka miała na publiczne występy galowy mundur, odpowiedni swej nowej godności. Trzeba przyznać, że w sukni tej, w której, mówiąc nawiasem, mogłaby śmiało ukazać się na tańcującym wieczorku, było jej bardzo ładnie. Barwa niebieska odbijała dobrze od przeźroczystej cery, a rzucając na twarz pewien odcień niebieskawy, podnosiła jeszcze jej idealny charakter. Na zakręcie schodów posłyszała głosy dwóch osób rozmawiających na dole i wydało jej się, że słyszy wymówione swoje nazwisko. Wiedziona iście kobiecą ciekawością zatrzymała się, wychyliła się za poręcz i zobaczyła kawałek sukni kobiecej oraz czarną głowę, pokrytą krótko przystrzyżonymi włosami, sterczącymi jak szczotka.
– Jakże ci się podoba panna Orecka? – pytał głos należący, jak się zdawało, do Elżuni.
– Ładna laleczka – odrzekł z lekceważeniem Andrzej.
– Tylko tyle?
– Cóż chcesz, żeby powiedzieć więcej o osobie, którą się raz tylko przez godzinę widziało? Zdaje mi się, że nasz ojciec za wiele sobie po niej obiecuje. Zamiast pomocy, będziemy z niej mieli zawadę w kantorze; wygląda na osobę żyjącą tylko fantazją i lubiącą marzyć o niebieskich migdałach, a o pracy porządnej i systematycznej nie mającą najmniejszego pojęcia.
– Mój drogi, uprzedzasz się. Samo to, że przyjechała do nas, mówi o niej zupełnie co innego. Dla mnie jest ona sympatyczna: piękna, dystyngowana, delikatna i wygląda na dobrą.
– Przymioty to bardzo powierzchowne, siostrzyczko. Oprócz piękności, delikatności i dystynkcji szukamy jeszcze czegoś więcej w kobiecie, bo i dobroć sama, jeżeli nie jest rozumnie pojętą, może być szkodliwą. Zresztą panna Orecka pokaże sama wkrótce, czym jest. Przyznam ci się, że razi mnie zbyteczna elegancja w jej ubiorze. Żadna z was na wizytę nie ustroiła się jeszcze w tyle świecideł, co ona na podróż.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.